środa, 23 lipca 2014

Bajka o marzycielu: Epilog

Następnego ranka zaczęli przygotowania do realizacji swojego planu. Nie chcieli jednak zdradzać ich przed nikim, w szczególności przed władcą. Wyprosili jedynie zgodę, aby rodzice Anili mogli pomagać w prowadzeniu straganu, ponieważ to także ich pracy zawdzięczali swój sukces. Otrzymawszy stosowane pozwolenie wprowadzili ich za mury. Czekał już na nich wynajęty u Arabelli pokój, a także dodatkowy składzik na gotowe koszyki. Anila pokazała rodzicom miejsce na targu, wyjaśniła zasady związane z opłatami. Oboje byli podekscytowani, bo oto spełnia się ich marzenie o lepszym życiu w miejscu które sobie wybrali. Ich twarze rozpromieniały uśmiechy i aż palili się do pracy.
W nocy, kiedy wszyscy udali się na spoczynek Anila napisała do rodziców list. W ten sposób chciała przekazać im prowadzenie całego interesu oraz wyjaśnić, że udają się z Bajkonikiem w daleką podróż. Dla niego - powrotną, dla niej - w nieznane. Kartka została wsunięta przez szparę pod drzwiami izby.
Idąc przez ciche, uśpione miasto planowali swoją wędrówkę. Bajkonik chcąc uniknąć błądzenia zakupił poprzedniego dnia mapę. Anila zaopatrzyła ich w zapasy żywności na kilka dni.
Okazało się, że mogą trafić do rodzinnych stron kucyka podróżując po morzu statkiem, który opływał wybrzeże. Z portu czekała ich już niedługa piesza wędrówka.
Statek kołysał ich przez kilka dni, a gdy zeszli na ląd Bajkonik z ulgą przywitał majaczący z odległości zarys gęstej dżungli. Ona zawsze dawała mu schronienie, pożywienie i pomysły na bajki. Tym razem stała się przewodnikiem, bo idąc jej skrajem dotarli wreszcie w pobliże domu kucyka. Już z daleka wydawało mu się, że słyszy dudnienie kopytek na miękkim piasku. Były to jednak złudzenia jego wyobraźni. Aż nagle powietrze rozdarł okrzyk:
- BAJKONIK!!!!!!
I w ich stronę wzniecając tumany kurzu galopowało rodzeństwo kucyka. Z radości przewrócili go na ziemię i przeturlali się razem wprost w morskie fale. Zaraz po tym jak wyszli z wody, przedstawił im Anilę i musiał natychmiast pokrótce opisać swoją wędrówkę. Mimo że obawiał się spotkania z rodzicami, chciał mieć je jak najszybciej za sobą.
Reakcja Patataja i Mamamby była jednak o wiele lepsza niż się spodziewał. Oboje byli bardzo szczęśliwi mając syna ponownie przy sobie. Ogólna radość poskutkowała wydaniem przyjęcia na powitanie Bajkonika i jego przyjaciółki, w czasie którego opowiadali raz po raz o tym, co spotkało kucyka i jak poradzili sobie w okrutnym mieście. Bajkonik był szczęśliwy, że jest wśród bliskich.
Nim ktokolwiek zaczął znów drążyć temat tego czym rozmarzony kucyk będzie zajmował się w życiu, on sam wziął sprawy w swoje kopytka. W przytulnym zacienionym zakątku, otoczonym kamieniami o fantazyjnych kształtach zorganizował Bajkowisko. W miejscu tym każda kucykowa rodzina mogła zostawiać pod opieką Bajkonika swoje potomstwo. Tutaj Bajkonik mógł robić coś pożytecznego i opowiadać dokładnie takie opowieści, jak chciał. Takie, które nie tylko będą bawić dzieci, ale też im pomagać lepiej radzić sobie z problemami. Pomysł konika okazał się trafiony, rodzice małych kucyków zaufali mu i zostawiali pod jego okiem swoje pociechy, podczas gdy sami zajmowali się innymi sprawami.
Bajkonik wymyślał nie tylko bajki, ale również zabawy dla maluchów. Wspólnie urządzali przedstawienia na podstawie słyszanych historii, malowali bohaterów. Uczyli się także wierszyków i sami je układali.
Nieopodal Anila plotła swoje koszyki. Dżungla okazała się dla niej prawdziwym skarbcem - znalazła w niej nieskończoną ilość lian, gałęzi, patyków, traw, z których mogła tworzyć swoje dzieła. Czasami przychodziła także do Bajkowiska, aby pobawić się z dziećmi.

Pewnego wieczoru usiedli z Bajkonikiem na wysokiej skalne nad laguną. Przynieśli ze sobą kosz pełen pysznych owoców.
- Bardzo mi się tu podoba - powiedziała Anila oparta bokiem o przyjaciela - chciałabym tu zostać na zawsze.
- Zostań jak długo zechcesz - odpowiedział jej - A jeśli któregoś dnia nabierzesz ochoty na daleką podróż, daj znać. Mam w tym pewną wprawę.

Zaśmiali się do siebie, do zachodzącego właśnie słońca i do swoich marzeń.
Koniec

PS. Chociaż zakończyła się ta podróż, to jednak Bajkonik nie wyklucza wyruszenie w kolejne ;) 

Bajka o marzycielu cz. 8: Smaki sukcesu

Kolejne dni mijały im podobnie, na wytężonej pracy i wieczornym odpoczynku. Na rynku zaczęli być rozpoznawani jako nietypowa, lecz przyjazna para sprzedawców. Często w trakcie transakcji nawiązywano z nimi ożywione rozmowy.

Co parę dni odwiedzał ich strażnik miejski, aby pobrać opłatę za miejsce na targowisku oraz podatek od dochodu. Te wizyty były najmniej przyjemne ze wszystkich, jednak zdawali sobie sprawę, że dla strażnika to obowiązek, który musi wypełnić. Pewnego wieczoru strażnik zagadnął:
- Ty jesteś Bajkonik, prawda?
- Zgadza się - przytaknął kucyk.
- Do króla doszły słuchy o twoich magicznych opowieściach, dlatego życzy sobie, abyś zjawił się w pałacu i zabawił go - wyjaśnił strażnik.
- Ojej - speszył się Bajkonik. Magiczne opowieści - jeszcze nikt tak nie określił jego bajek. - Kto mówił o mnie królowi?
- W tym mieście plotki szybko się rozchodzą, ktoś z gości w gospodzie musiał o tym powiedzieć. Spodziewaj się niebawem depeszy z zaproszeniem - zakończył strażnik, po czym skłonił się i odszedł.
- A to ci dopiero - pokręciła głową Anila - Też uwielbiam twoje historie, ale kto mógłby przypuszczać, że będą aż tak popularne.
- Może to jakaś pomyłka - podsumował Bajkonik.
Jednak wkrótce okazało się, że nie była to pomyłka, ponieważ przyszła do nich przez posłańca złota koperta z zaproszeniem na audiencję u króla. Anila otworzyła ją i przeczytała.
- Nie pozostaje nam nic innego jak udać się do pałacu.
- A co ze straganem? - zaniepokoił się Bajkonik, który wcale nie miał ochoty na wizytę u władcy.
- Nic się nie stanie, jeśli jednego dnia zrobimy sobie wolne.
- Dobrze że pójdziesz tam ze mną - uśmiechnął się Bajkonik.
Kiedy nadszedł wyznaczony dzień, para przyjaciół skierowała swoje kroki w stronę pałacu. We dworze powitano ich z honorami, chociaż wyglądali jak zwykli śmiertelnicy, z niezwykle zaplecionymi włosami. Otwierano przed nimi bogato zdobione drzwi i prowadzono po czerwonych dywanach, przez ciągnące się w nieskończoność sale. Za kolejnymi wrotami ukazała się przed nimi ogromna sala z tradycyjnym tronem ustawionym na samym środku. Ściany pokryte zostały purpurową tkaniną w złote tłoczenia, a posadzka mieniła się brokatem. Na tronie w swobodnej pozie rozsiadł się władca. Bajkonik ze zdziwieniem zauważył, że król jest niewielką postacią, z okularami na nosie i łysiną. Anila również patrzyła zdziwiona na tego małego człowieczka, w jej wyobraźni zawsze był to potężnie zbudowany mężczyzna o surowym spojrzeniu. Mimo swoich wątpliwości pokłonili się uprzejmie.

- Witajcie na moim dworze - odezwał się król skrzekliwym głosem - proszę, zajmijcie miejsca - gestem wskazał im fotele po swojej lewej stronie. - Słyszałem, że zajmujecie się handlem koszykami, opowiedzcie mi o tym dokładnie.
Anila zabrała głos, jako że mogła na ten temat powiedzieć więcej niż kucyk. Kiedy wyjaśniła z czego powstaje ich towar, król uniósł się z siedzenia z oburzeniem:
- Chcecie powiedzieć, że one powstają że śmieci?!
- Tak, wasza wysokość. Można tak powiedzieć - przyznała Anila.
- Coś podobnego!
- Ależ nasze kosze są czyste, a co więcej przyjazne dla środowiska - wyjaśniała dziewczyna urażona zachowaniem władcy.
- Dobrze, dość już o tym! - zarządził król - Teraz ty mów - wskazał na Bajkonika - Opowiedz mi jakąś fascynującą historię, w tym pałacu można umrzeć z nudów.
Bajkonik nie był pewien jaka opowieść jest odpowiednia dla uszu króla, dlatego zapytał:
- Jaką opowieść wasza wysokość sobie życzy? Czy o morskim potworze lub wielkim krasnalu? Może o Babie Jadze albo pająkach-akrobatach? A może o latającym drzewie?
- Chcę coś zabawnego - zarządził król. Bajkonik rozpoczął więc pełną żartów historię. Król od czasu do czasu uśmiechał się pod nosem, a niekiedy pozwolił sobie nawet na parsknięcie śmiechem.
- Tak, była całkiem niezła - ocenił, gdy Bajkonik przerwał opowieść. - Chcę cię tu widzieć w każdy czwartek. Dostaniesz za to wynagrodzenie w złocie. Koniec audiencji.
Anila i Bajkonik spojrzeli po sobie speszeni taką odprawą. Skierowali się do drzwi, którymi poprowadzono ich z powrotem na zewnątrz. Za inkrustowanymi drzwiami czekali inni, wezwani do umilania czasu królowi. Był tam błazen, wróżka z kryształową kulą, tancerze.
- Co za nieuprzejmy typ - wykrzyknęła z oburzeniem Anila, kiedy znaleźli się w pewnej odległości od siedziby władcy.
- Niezbyt miłe było jego przyjęcie - przyznał jej rację Bajkonik.
- I masz tam bywać co tydzień, co za przykry obowiązek - mówiła dalej, zbulwersowana.
- Może nie będzie tak źle - mruknął Bajkonik, chociaż też nie był zachwycony tą wizją. - Przecież opowiadanie historii to to, co lubię najbardziej.
- Ale to nie powinno tak wyglądać - parsknęła dziewczyna.
- Zgadza się, przepraszam że cię w to wplątałem.
- Daj spokój, kto mógł wiedzieć że to będzie tak nieprzyjemne - uspokoiła go Anila - Chodźmy, mamy sporo roboty.
Od tej pory Bajkonik odwiedzał królewski dwór w każdym tygodniu, a w pozostałe dni pracował z Anilą na straganie. Szło im coraz lepiej, coraz więcej ludzi dowiadywało się o tym, czym się zajmują. Niektórzy składali specjalne zamówienia, na przykład na wyjątkowo duży kosz, który mógłby pomieścić zapas ryżu na trzy lata, bądź maleńki koszyczek, który stanie się opakowaniem na pierścionek. Życzenia klientów wypełniali sumiennie, a także wykonywali swoje rutynowe zajęcia.
W zaprzyjaźnionej gospodzie pojawiali się od czasu do czasu, aby pogawędzić z innymi przybyszami. Tam też Bajkonik snuł swoje opowieści. Pewnej nocy po takim wesołym wieczorze długo nie mógł zasnąć, ponieważ myślał o tym jaką przyjemność sprawia mu opowiadanie i wymyślanie nowych historii. Kiedy jednak król życzył sobie, aby kucyk opowiedział mu baśń na określony temat, to już nie było to samo. Strasznie męczyło go, że władca życzy sobie historii o wojnach, bitwach, podbijaniu państw. Albo takich w których nie ma żadnej mądrości, tylko mnóstwo żartów. Za takie opowiadania Bajkonik otrzymywał największą zapłatę. Natomiast kiedy chciał przedstawić jedną ze swoich ulubionych bajek, król ziewał ostentacyjnie i przerywał.
Robię to, co uwielbiam, a nie jestem zadowolony - myślał z żalem - powinienem być szczęśliwy, bo opowiadam bajki i otrzymuję za to zapłatę. Bardziej jednak cieszy mnie, kiedy mogę opowiedzieć nową historię Anili lub znajomym na spotkaniu przy kolacji i nie dostać za to ani grosza.
Chciał porozmawiać o swoich rozterkach z Anilą, jednak przez kolejne dni dziewczyna chodziła jakaś osowiała, wydawało się że coś ją martwi, dlatego nie chciał jej obarczać swoimi sprawami. Długo nie musiał czekać, aby dowiedzieć się, co dręczy dziewczynę, ponieważ pewnego wieczoru, gdy siedzieli w swoim pokoju pijąc gorącą herbatę, zaczęła pogawędkę:
- Czy wiesz Bajkoniku, że jesteśmy tu już 2 miesiące?
- Naprawdę? - zdziwił się - Tak szybko to zleciało. Pewnie przez to że wciąż jesteśmy tak zajęci.
- Podoba ci się w tym mieście? - pytała Anila dalej.
- No wiesz... To piękne miasto, jest tu tylu ciekawych przybyszów - dał wymijającą odpowiedź.
- Więc też nie jesteś do końca zadowolony - zgadła - Czy to dlatego, że pracujesz ze mną przy koszykach, zamiast zajmować się tym, co naprawdę kochasz?
- Nie, pomaganie tobie to przyjemność! - powiedział szczerze Bajkonik - W ogóle wszystko jest w porządku, oprócz tych wizyt u króla i opowieści, które muszę dla niego wymyślać.
- Czułam, że to cię gryzie.
- A tobie co się tu nie podoba? - zapytał z kolei Bajkonik - Ostatnio wydajesz się taka smutna.
- Widzisz, wreszcie robię to co lubię najbardziej i otrzymuję za to godziwą zapłatę. Jednak męczy mnie to miasto, jego okrutne prawo, to że jest tu tak niesprawiedliwie. Wcale nie cieszy mnie, że okazałam się lepsza od moich rodziców, którym się tu nie powiodło.
- Chyba wiem o czym mówisz.
- Sto razy bardziej wolałabym oddawać koszyki za darmo, a w zamian dostawać pożywienie od szczęśliwych ludzi, którzy nie zostawili swoich rodzin za murami. Gdzieś gdzie nie istnieją takie bezsensowne przepisy... - wyliczała swoje życzenia, bliska płaczu.
- Znam miejsce, gdzie mogłabyś tak żyć - odparł Bajkonik.
- Gdzie to jest?
- Tam skąd pochodzę każdy zajmuje się tym, co mu najlepiej wychodzi i dzieli się tym z innymi - wyjaśnił kucyk.
- Dlaczego więc stamtąd uciekłeś?
- Rodzice chcieli, abym robił coś praktycznego, a ja wolałem wymyślać bajki.
- Prędzej czy później doceniliby twój talent, jestem tego pewna - powiedziała przytulając Bajkonika.
- Możliwe...
- Musiałeś wędrować taki kawał drogi, żeby dowiedzieć się, że to co lubisz najbardziej jest tym, co powinieneś robić w życiu - stwierdziła Anila ze współczuciem.
- Nie żałuję mojej wyprawy, była pełna wspaniałych przygód, no i poznałem ciebie.
- Myślisz, że moglibyśmy uciec teraz z miasta i zamieszkać w twoich stronach - wpadła na pomysł dziewczyna.

- Bardzo bym tego chciał - wyznał kucyk.
CDN.

sobota, 19 lipca 2014

Bajka o marzycielu cz. 7: Podbijamy miasto

Więc tak to wygląda - myślał sobie Bajkonik rozglądając się wkoło z żywym zaciekawieniem. Miejsce wydawało się piękne, pełne dostojnych budynków, starych kamienic i drapaczy chmur ze szkła. Bajkonik prędko jednak poczuł się nieco zagubiony w tej chaotycznej gęstwinie budowli, które chociaż piękne z osobna, zebrane razem tworzyły szalony krajobraz. Tak jakby ktoś pragnął zebrać wszelkie wspaniałości świata w jednym miejscu i nie zastanawiał się ani nad ich przeznaczeniem ani nad harmonią jaką powinny stanowić. Kucyk przysunął się bliżej Anili, tak że stykali się bokami. Dziewczyna otoczyła ramieniem jego grzbiet, widocznie też nie czuła się tu zbyt pewnie, pomimo nowej szaty i szansy jaką miała przed sobą.
- Musimy wziąć się w garść - rzekła klepiąc przyjaciela krzepiąco po karku, a on przyznał jej rację kiwnięciem.
- Najlepiej znajdźmy rynek - dodał od siebie. Rozglądali się po fasadach budynków w poszukiwaniu wskazówki, gdzie powinni skierować swoje kroki. Ich wzrok przyciągnęła migocząca tablica z planem miasta, która wskazywała drogę do jego najważniejszych punktów.
- Tu jesteśmy - Anila dotknęła palcem czerwonej kropki na mapie - a targ znajdziemy tutaj - przejechała dłonią ku górze obrazka.
- Zatem ruszajmy - odparł Bajkonik, który czuł się coraz mniej swobodnie w tym miejscu. Zachowywał pozory spokoju, ale czuł że wózek przymocowany do jego ciała staje się coraz cięższy, jakby chciał go powstrzymać przed dalszą drogą.

         Wmieszali się w tłum postaci, zmierzających ulicami w różnych kierunkach. Robiło się coraz ciaśniej, a mieszkańcy miasta przyglądali się nowym przybyszom z nieufnością. W pobliżu rynku, budynki rozstąpiły się tworząc ogromny plac. Tu zatrzymał ich strażnik i wytłumaczył, gdzie mogą rozłożyć swój stragan. Było to miejsce na uboczu, przeznaczone dla nowo przybyłych. Ci którzy mieszkali tu od lat, zajmowali lepsze pozycje w samym centrum targowiska, tak, że każdy koło nich przechodził. Inny strażnik pilnował, aby zachowywano odstępy między stoiskami oraz by nie brakowało miejsca do przejścia.
Anila i Bajkonik rozładowali wózek z towarem i oczekiwali na dalszy rozwój wypadków. Oboje byli ciekawi, a jednocześnie niepewni. Bajkonik starał się dodawać otuchy przyjaciółce, dlatego nie dawał po sobie poznać lęku i zagadywał ją wesoło.
Coraz więcej osób przewijało się przez plac. Nie wszyscy byli ludźmi, pojawiały się także inne rasy, takie jak krasnoludy, czarodzieje, elfy, centaury. Kucyk i dziewczyna patrzyli zafascynowani na barwny tłum, pachnący orientalnymi przyprawami i wypełniający przestrzeń nieskończonością barw. Stojąc na uboczu nie byli zbyt widoczni, jednak parę osób przyciągnął widok ich prowizorycznej wystawy. Za pierwszymi klientami pojawili się kolejni, oglądali koszyki, obracali je w dłoniach, pytali o rozmiary, kolory, ceny.
Pierwszą sprzedaną sztukę radośnie ukoronowali klaśnięciem dłoni Anili w kopytko Bajkonika.
Następne koszyki rozchodziły się z niezmiennym zainteresowaniem. Anila zbierała kolejne monety do kieszeni. Godziny mijały, a dwójka uwijała się przy straganie. Odpowiadali na pytania nabywców, wdawali się w dłuższe dyskusje. Niektórzy zaciekawieni byli skąd taka nietypowa para zjawiła się w tym mieście.
- Chyba wyglądamy bardziej na cyrkowców - zauważył Bajkonik, zwracając się szeptem do Anili.
- W każdym razie, nie biorą nas poważnie - odparła ona, po czym zaśmiała się z tych obserwacji.
Zanim się zorientowali minął ranek, po nim południe, a rynek zaczął się powoli wyludniać. Ich sąsiedzi zwijali swoje stoiska, żegnali się i szykowali do odejścia. Bajkonik składał kosze na wózek, a Anila przeliczała zarobek.
- Świetnie nam poszło Bajkoniku - rzekła wreszcie.
- Co teraz zrobimy?
- Znajdziemy sobie nocleg i coś zjemy, padam z nóg - odpowiedziała narzucając torbę na plecy.
Bajkonik przyznał jej rację, sam też był zmęczony. Do wyczerpania dołączyło również uczucie ulgi, że oto ich plan zaczął się realizować z powodzeniem. Ruszyli w boczną ulicę w poszukiwaniu pokoju do wynajęcia. Na murach wisiały przeróżne ogłoszenia. Zdecydowali się zapytać w budynku, który wyglądał skromniej od pozostałych, nie był zdobioną kamienicą, ani smukłą wieżą, lecz zwykłym piętrowym domkiem.
- Witajcie, zapewne poszukujecie schronienia na parę nocy - zagadnęła ich okrągła jak beczułka kobieta, zamiatająca schody przed domem.
- Dzień dobry - przywitali się - tak, potrzebujemy pokoju.
- Świetnie trafiliście, właśnie coś się u nas zwolniło. Wiecie jak to jest, jedni przyjeżdżają, drudzy wyjeżdżają, ktoś chce zmienić otoczenie, każdemu nie dogodzisz... - mówiła trochę do siebie, a trochę do nich, otwierając drzwi i prowadząc ich na piętro po drewnianych stopniach - Akurat był tu jeden czarodziej, chciał zachwycić króla, ale coś mu nie szło w tej magii. Podpalił królowi płaszcz i osmalił wąsy lokajowi, ależ to była afera. Wyleciał z hukiem, mówię wam. O, to ten pokój - wprowadziła ich do pomieszczenia nie przestając mówić - Zobaczcie, tutaj też ćwiczył swoje sztuczki, zasłonkę mi nadpalił, a taka była ładna, kupiłam od jednego kupca ten materiał, teraz trzeba będzie wymieniać. Mam nadzieję że wam nie będzie przeszkadzała ta dziura w ścianie, to też ten łobuz od czarowania.
- Pokój jest śliczny, weźmiemy go - zdecydowała szybko Anila, pragnąc przerwać potok słów gospodyni.
- Cudownie - rozpromieniła się kobieta - Nazywam się Arabella, gdybyście czegokolwiek potrzebowali, zawołajcie mnie. Łazienka jest w korytarzu. Aha, czynsz proszę płacić na tydzień do przodu.
Anila wyciągnęła z kieszeni utarg i rozliczyła się z Arabellą. Kiedy tylko drzwi za gospodynią się zamknęły dziewczyna padła na łóżko, a Bajkonik legł na puszystym dywaniku tuż obok.
- Rany, co za dzień - westchnął kucyk.
- Taaaaa... - odparła Anila - Jestem głodna, ale nie mam siły się podnieść.
- Mam to samo.
Zapadli w krótką drzemkę, a dopiero wieczorem wybrali się na posiłek. Długo nie musieli szukać pożywienia, ponieważ tuż obok ich kwatery znajdowała się całkiem przyjemna gospoda, która zwabiła ich zapachem dań. Zamówili wielki obiad i jedli go ze smakiem. Ogromną satysfakcją dla nich było to, że sami zarobili na wszystko. Od innych gości którzy również prowadzili w mieście interesy dowiedzieli się, że będą musieli płacić specjalny podatek od sprzedaży koszyków. Trochę ich to zmartwiło, ale nie mogło zgasić w nich chęci do działania. Potem wszyscy chcieli dowiedzieć się skąd przybyła ta nietypowa para, więc Bajkonik opowiedział swoją historię. Wokół Anili i Bajkonika zebrała się zasłuchana grupa, złożona z kupców i poszukiwaczy przygód. Prosili kucyka o jakieś ciekawe opowieści z jego podróży, a takich próśb nie trzeba było Bajkonikowi dwa razy powtarzać. Snuł swoje opowieści do późnej nocy, a towarzysze nadstawiali uszu.
Wreszcie kucyk odkrył, że Anila zasnęła wsparta na jego boku - nic dziwnego, w końcu mieli za sobą męczące dni. Wrzucił ją na swój grzbiet i ostrożnie zaniósł do wynajętego pokoju.
Nazajutrz znów z zapałem przystąpili do pracy na rynku. Popołudniu mimo zmęczenia udali się poza mury miasta na spotkanie z rodzicami Anili, przekazali im wieści o tym jak idzie im sprzedaż. Rodzice przygotowali kolejną partię koszyków. Anila podzieliła się z nimi zyskami. Resztę popołudnia Bajkonik pomagał w poszukiwaniu materiałów do wyrobu koszy, a dziewczyna plotła je bez wytchnienia w ich pokoju. Wieczorem ponownie wybrali się do gospody, gdzie zaraz przysiadło się do ich stolika kilku spragnionych opowieści słuchaczy. Dzięki tym wieczornym spotkaniom poznali kilka sympatycznych osób i zaczęli lepiej czuć się w tym obcym mieście.

CDN.

PS. Tak "poza konkursem" polecam wszystkim fajnym dziewczynom i chłopakom, do obejrzenia mądrą reklamę: