Była
sobie raz niewielka Chmurka, która miała ładny różowy kolor. Uwielbiała zachody
i wschody słońca. Fruwała swobodnie po niebie, a wiatr przyjemnie łaskotał jej
postrzępione krawędzie. Chmurka łączyła się w grupę z innymi małymi chmurkami,
wspólnie bawiły się w berka i chowanego.
Zdarzyło
się pewnego dnia, że nad Chmurką zebrało się całe stado ciemnych, dużych chmur,
które kłębiły się i ryczały groźnie. Chmurka zapragnęła się do nich zbliżyć, bo
ich wielkość sprawiała, że można było poczuć się przy nich bezpiecznie.
Podfrunęła więc wysoko, a wtedy dotarł do niej przerażający ryk pioruna i po
chwili rozpętała się ogromna burza. Chmurka skuliła się w sobie i uciekła
prędko poza zasięg deszczu.
„To
moja wina” - pomyślała. „To przeze mnie duże chmury tak się zezłościły”.
Posmutniała i nawet piękny zachód słońca nie poprawił jej humoru. W nocy nie
przyłączyła się do gromadki innych chmurek, tylko błąkała się samotnie po
niebie.
Kolejnego
dnia, gdy już nieco odzyskała dobry nastrój, poleciała do swoich koleżanek nad
górskie szczyty, aby polatać slalomem wokół ich wierzchołków. Kiedy zbliżał się
wieczór, a one tak bawiły się w najlepsze, nadciągnęły wielkie chmury i znów
Chmurka chcąc zbliżyć się do nich, wzbiła się wysoko ku ich kłębiastym ciałom.
Wtedy tuż obok niej śmignął ostry piorun, a ona z przestrachu uciekła nisko w
dolinę. Ludzie widzieli ją jako mgłę, a ona się tym nie przejmowała, myślała
tylko o tym, że sprowokowała duże chmury do rozpętania burzy. Przeczekała w
dolinie do rana.
Chmurka
miała przyjazne usposobienie, więc nie dawała za wygraną, bardzo zależało jej
na zaprzyjaźnieniu się z dużymi chmurami. Nadal jednak myślała, że burze
rozpętują się z jej winy. Kolejnym razem zobaczywszy wielkie chmury postanowiła
nie tracić zimnej krwi. Nie zbliżyła się do nich, tylko obserwowała z oddali,
co będzie się działo. Chmury kotłowały się pomrukując groźnie, aż zaczęły
strzelać piorunami w ziemię.
- Ach, więc one czasem po
prostu są w złym humorze - westchnęła.
-
Jasne - powiedziała jej koleżanka - one tak się kłócą między sobą.
-
Co będzie dalej? - dopytywała Chmurka.
- Zaraz im przejdzie ta
wściekłość, zobaczysz - padła odpowiedź.
Po
kilkunastu minutach wielkie chmury złagodniały i przejaśniały. Wyrzuciły z
siebie cały deszcz, pioruny i złość i teraz sunęły lekkie i zwiewne, chociaż nadal
ogromne. Chmurka spontanicznie wyrwała się w ich kierunku.
-
Cześć wielkie chmury!
-
Witaj mała Chmurko - odmruczały.
Chmurka
wsunęła się pomiędzy potężne chmurzyska i poczuła się bardzo miło.
-
Dlaczego powodujecie burze?
-
Czasami jesteśmy wściekłe na siebie nawzajem i musimy sobie wyjaśnić parę
spraw.
-
Mhmmm... - mruknęła Chmurka ze zrozumieniem.
-
Chciałybyśmy być spokojniejsze, ale tak to już czasem z nami jest, także nie
masz potrzeby się nas obawiać.
Mała
Chmurka poczuła się lekka, ponieważ wiedziała już że duże chmury miewają złe
humory niezależnie od tego, co robią małe chmurki.
Ilustracje do bajki wykonane przez 10-letnią J. w trakcie czytania (u góry) i po przeczytaniu (u dołu).