Dzień
mijał normalnie, choć Tildzie było bardzo smutno. Wybrała się na brzeg morza w
poszukiwaniu muszelek i ciekawych kamyków, z których mogłaby zrobić biżuterię.
Idąc plażą co chwilę mimowolnie zerkała na horyzont, aby sprawdzić czy tata nie
nadpływa, wioząc ryby i opowieści. Ryb było jednak już wystarczająco na ten
dzień, a do jutra najpewniej by się zepsuły. Tilda marzyła o tym, aby usłyszeć
jedną z historii taty, ale była przekonana, że on nie byłby dzisiaj w nastroju
do opowiadania.
Wieczorem
położyła się do spania w swoim wygodnym hamaku i nakryła pledem; noce były
nieco chłodniejsze od dni na wyspie, zwłaszcza tuż przed wschodem słońca. Przez
pewien czas nie mogła zasnąć, bo wciąż rozmyślała o tym dziwnym dniu. Po pewnym
czasie zmęczenie wzięło górę i dziewczynka zapadła w głęboki sen, przynoszący
odpoczynek i odprężenie.
W
środku nocy obudził ją hałas. Z ciemności dobiegł zgrzyt metalu i szuranie. To
tata wrócił i rozkładał swój sprzęt do połowu w przedsionku domu. Tilda
uśmiechnęła się do siebie, ucieszona że tata bezpiecznie do nich wrócił. Już
miała zasnąć ponownie, kiedy z pokoju rodziców dobiegły ją dźwięki rozmowy.
Rodzice starali się mówić szeptem, ale ich głosy były przyspieszone i nerwowe.
Trochę gniewne, a trochę płaczliwe na przemian. Tilda nie mogła rozróżnić słów,
a mimo to była pewna, że to nie jest przyjazna rozmowa. Nie wiedząc co począć,
nakryła pledem głowę, tak aby schować się przed wszystkim co złe i przykre. Na
przemian budząc się i zasypiając, dotrwała do rana.
Ostatecznie
obudził ją świt. Dziewczynka zwykle lubiła dłużej poleżeć, tym razem przywitała
poranek z ulgą. Zerwała się więc z hamaka, aż podskoczył wysoko, a ona wybiegła
z pokoju rozejrzeć się po domu. Mama jeszcze spała, a taty nigdzie nie było
widać. Tilda poszła go poszukać wokół chatki, obeszła ją wkoło, a nie znajdując
nigdzie taty oddaliła się od niej na skraj lasu, a potem obeszła sąsiednie
domostwa, gdzie inni mieszkańcy wyspy powoli budzili się ze snu. Wreszcie
dziewczynka znalazła tatę śpiącego w łodzi wysuniętej daleko w głąb plaży
pomiędzy duże głazy. Dno łódki wyścielone było liśćmi palmy, a tata przyniósł
sobie z domu ciepły koc. Tilda siadła obok łodzi na piasku i czekała aż tata
przebudzi się. Po chwili, jakby czując jej obecność otworzył oczy.
-
Co ty tu robisz, Tilda? – zdziwił się przecierając powieki.
-
Nie mogłam już spać, przyszłam cię poszukać.
-
Dlaczego nie mogłaś spać?
-
Słyszałam, że w nocy znów się kłóciliście – odparła rozżalona.
-
Przepraszam, nie chciałem aby obudziła cię awantura – zasmucił się tata.
-
Wasze głosy mi nie przeszkadzały, tylko to że jesteście dla siebie niedobrzy –
odrzekła dziewczynka.
Tata
wyszedł z łodzi i siadł koło niej na piasku, aby objąć ją ramieniem.
-
Posłuchaj Tilda, mamy teraz z mamą trochę kłopotów. Oboje cię kochamy i nie
chcemy abyś czuła się nieszczęśliwa.
-
To musicie się pogodzić, wtedy będę szczęśliwa – powiedziała Tilda ze złością,
a w środku czuła że zaraz się rozpłacze.
Tata
jednak nic na to nie odpowiedział, tylko wziął ją za rękę i razem poszli do
chatki zjeść śniadanie. Co prawda podczas śniadania rodzice niewiele się do
siebie odzywali, ale byli spokojni, co również podziałało na Tildę kojąco. Dzień
minął jej przyjemnie, pomagała mamie w domowych zajęciach a potem pobiegła
bawić się z innymi dziećmi z wyspy. W cieniu wielkich palm grali w piłkę
wykonaną z kokosa, a potem rzucali nią do celu. Popołudniu Tilda nawlekała
muszelki na nitkę, tak aby powstały z nich ozdoby. Następnie chciała zrobić
podobne z drobnych kamyków. Potrzebowała do tego pomocy taty, ponieważ miał on
specjalne wiertło, którym wykonywał małe otwory w kamykach, przez które Tilda
mogła przełożyć później nitkę. Z woreczkiem kamyków wyszła z pokoju poszukać
taty.
Okazało
się, że znów będzie to trudne zadanie, bo nie było go w miejscach gdzie zwykle
można było go spotkać. Ani przy kamieniu do obrabiania ryb, ani przy łodzi, ani
nawet na oddalonej od chatki polanie, gdzie spotykali się czasami mężczyźni w
wieku taty, aby rozmawiać o swoich sprawach. Tilda wspięła się na jedno z
wysokich drzew i obserwowała z góry okolicę. Wypatrzyła tatę stojącego wraz z
mamą na plaży, ukrytych za wielkim głazem. Mama wymachiwała rękami, a tata
skrzyżował ramiona na piersiach i patrzył w dal. Potem mama zasłoniła twarz, a
jej plecy zaczęły drżeć. Wtedy ręce taty opadły w dół. Nie przytulił jej
jednak, tak jak zwykle robił kiedy mama się czymś martwiła. Widocznie był na
nią zły. Tilda czym prędzej zeszła z drzewa i pobiegła w ich kierunku, aby nakłonić
ich do zgody.
Biegła
ile sił w jej bosych stopach, a mimo to gdy dotarła do miejsca, gdzie jeszcze
przed chwilą obserwowała rodziców, ich już tam nie było.
-
Mamo! Tato! – krzyknęła rozglądając się wkoło. Jej głos został jednak
zagłuszony przez wiatr, który w tym momencie zerwał się raptownie. Rozejrzała
się w poszukiwaniu charakterystycznych odcisków stóp na piasku. Tak jak się
spodziewała cięższe i głębsze ślady kroków taty prowadziły w stronę morza, a
delikatniejsze i lżejsze zagłębienia pozostawione przez mamę, w kierunku ich
chatki.
- Tata poszedł do łódki – powiedziała Tilda do
siebie – a przecież ten wiatr lada moment przyniesie burzę.
Wciągnęła
w nozdrza powietrze i wyraźnie poczuła w nim zbliżającą się wichurę. Poszła
rozejrzeć się czy tata na pewno odpłynął; nie znalazła jego łódki, tam gdzie
zwykle ją zatrzymywał na noc pomiędzy głazami. Zrezygnowana wróciła do domu, w
którym mama zamykała szczelnie okiennice, tak by wiatr i deszcz nie mogły
wtargnąć do wnętrza. Tilda zebrała z podwórza przedmioty, które chciała
oszczędzić przed porwaniem przez wicher - wiaderko, miotłę, kosz na pranie.
Zaniosła to wszystko do korytarza i zamknęła za sobą drzwi, pewna że tata nie będzie
tutaj szukał schronienia.
-
Mam nadzieję, że tata jest bezpieczny – powiedziała na głos, trochę do siebie,
a trochę do mamy.
-
Nie martw się o niego – odpowiedziała mama – powiedział, że zatrzyma się na
jakiś czas u naszych kuzynów na sąsiedniej wyspie. Na pewno zdąży tam dotrzeć
zanim rozszaleje się sztorm.
-
Jak długo tam zostanie? – chciała wiedzieć Tilda.
-
To się okaże – odrzekła mama nie patrząc jej w oczy i zaczęła rozpalać ogień w
piecu, ponieważ burza przynosiła zwykle ochłodzenie.
-
Kto nam teraz będzie łowił ryby? Kto przyniesie drewno na opał? –
zainteresowała się Tilda.
-
Po prostu rzadziej będziemy teraz jeść ryby, tata będzie je przywoził raz na
jakiś czas – padło wyjaśnienie – A z drewnem pomogą nam sąsiedzi.
Tej
nocy Tilda zasypiała przy trzaskach piorunów, a drewniane ściany domku
skrzypiały pod naporem wiatru. Dziewczynka śniła sny pełne kolorów, o różowych
muszlach, błękitnych falach, złotych rybkach oraz perłowych skarbach na dnie
przyjaznego oceanu.
Mieszkały
teraz we dwie, mama z córką. Dni mijały im tak jak zwykle, tyle że miały teraz
więcej zajęć i było im bardziej smutno. Tilda często chodziła bawić się z
dziećmi z sąsiedztwa, aby zająć czymś smutne myśli. Potem jednak wracała do
domu, aby i mama miała towarzystwo. Chociaż nie rozmawiała o tym, co zaszło w
jej rodzinie, to jednak wszyscy znajomi wkrótce wiedzieli. Niektórzy nawet
próbowali ją wypytywać o zmiany jakie zaszły w jej domu.
-
Tata wyprowadził się na jakiś czas. Nie wiem dlaczego, widocznie miał ważny
powód – ucinała dociekania ciekawskich.
Po
pewnym czasie temat przestał być sensacją. Takie rzeczy już wcześniej miały
miejsce na ich wyspie, zatem rodzina Tildy nie była pod tym względem wyjątkowa.
Wiedza o tym, że inne dzieci przeżywały podobne trudności przynosiła Tildzie
częściową ulgę, nie mogła jej jednak skutecznie pocieszyć, ani przynieść
nadziei.
CDN.