Mieszkała
w bibliotece od lat. Inne książki zwracały się do niej "Zielona", bo
taki właśnie był kolor jej okładki. Ten przydomek przyjął się i pasował samej
Zielonej. Na jej prośbę inne książki przeczytały co jest napisane na jej
okładce, lecz był to długi i skomplikowany tytuł. Wolała więc, kiedy zwracano
się do niej krótkim zwrotem. Była wydana parę lat temu, zatem zdążyła już sporo
przeżyć, ponieważ przeszła przez ręce wielu osób. Doskonale pamiętała ten
dzień, w którym przyjechała w wielkiej paczce, pełnej innych powieści, do
niewielkiej miejskiej biblioteki. Uśmiechnięta pani wyciągnęła ją z pudełka,
delikatnie pogłaskała okładkę, otworzyła. Potem zrobiła coś dziwnego, bo
powąchała kartki. To oznaczało, że ta pani bardzo lubi i szanuje książki. Przez
następne lata Zielona spotkała wiele osób, które traktowały książki w ten
sposób, wtedy jednak było to zupełnie nowe przeżycie.
Pani
i jej pomocnicy ubrali wszystkie nowe książki w specjalne okładki, które miały
chronić je przed zniszczeniem. Przybito im także pieczątki z nazwą biblioteki i
nadano numery katalogowe. W końcu każda z nich wylądowała na półce, która miała
stać się nowym domem. Zielona znalazła się na drugiej półce od góry, wciśnięta
między dwie sympatyczne koleżanki, jedną grubszą, a drugą całkiem cieniutką.
Zdarzało się, że któraś z nich zmieniała miejsce, bo czasem dochodziły nowe
książki, a część została wypożyczona.
Zielona
została zdjęta z półki już pierwszego dnia po przybyciu do biblioteki. Jej
świeża, nowiutka okładka przyciągnęła wzrok młodej dziewczyny, która z
zainteresowaniem przeczytała krótką recenzję zapisaną z tyłu, a następnie
wzięła Zieloną ze sobą do domu. To było bardzo przyjemne uczucie - być
czytanym. Ktoś wpatruje się w ciebie, reaguje na to co czyta - uśmiechem,
smutkiem, łzami, przyspieszonym biciem serca. A przy tym, kiedy wzrok
przemieszczał się po literach na kartkach, Zielona czuła jakby głaskanie.
Trochę słabsze od takiego prawdziwego gładzenia dłonią, lecz nie mniej realne.
Potem
czytało ją wiele osób. Niektórzy czytali w autobusie - Zielona obserwowała
wtedy osoby naokoło lub krajobraz za oknem. Parę razy czytelnik zabrał ją ze
sobą na wakacje - to była dopiero przygoda! Zwiedziła odległe miejsca i obce
kraje, słyszała nieznane języki i widziała zabytki. Były też nieprzyjemne
zdarzenia - chłopak w kwadratowych okularach przez nieuwagę ochlapał ją kawą.
Albo kot zrzucił ją z biurka na podłogę, gdzie przeleżała parę godzin, smutna i
upokorzona.
Bardzo
lubiła czytanie wieczorami i w nocy, kiedy wokół panowała cisza i spokój.
Zapadała wtedy w przyjemny letarg i poddawała się temu głaskaniu, które zawsze
tak ją uspokajało.
Lubiła
też osoby, które poświęcały każdą wolną chwilę na czytanie i na przykład
trzymały ją w pracy pod biurkiem albo otwierały czekając w kolejce do lekarza.
Słyszała nie raz pochwały
na swój temat. Czytelnicy mówili:
- Super książka, musisz
ją koniecznie przeczytać!
To było niezwykle miłe.
Rzadko jednak zdradzali treść tego co przeczytali, opowiadając na głos
fragmenty. A właśnie tego Zielona była ciekawa najbardziej. Nie wiedziała jak
to zrobić, aby poznać własną treść.
W końcu uznała, że to
niewykonalne, aby poznać samą siebie. Nigdy jednak nie zapomniała o tym swoim
marzeniu.
To co we mnie jest, to
musi być coś interesującego. Coś co daje ludziom radość, wzruszenie i nadzieję.
Podczas czytania czasem płaczą, ale na końcu każdy jest zadowolony - myślała.
Uznała, że to nie jest
najważniejsza sprawa w życiu. Można spełniać swoją rolę nie wiedząc, co ma się
w środku.
Pewnego
dnia, a był to wiosenny poranek, wpadł do biblioteki zasapany student. Zielona
od razu rozpoznała kim jest, po rozwianych włosach i ciężkiej torbie pełnej
papierów. Chwilę kręcił się między pólkami, w końcu niezdecydowany podszedł do
bibliotekarki.
- Przepraszam panią,
potrzebuję porady - zwrócił się ciepłym i uprzejmym tonem.
- Proszę, w czym mogę
pomóc? - odparła bibliotekarka.
- Szukam czegoś do
czytania dla schorowanej osoby. Chcę, aby to było coś co wzruszy, ale nie
zdołuje. Co przyniesie radość, rozweseli, ale nie będzie płytkie. Sam właściwie
nie wiem... - opisał swój cel student.
Bibliotekarka podniosła
się zza biurka i przeszła z chłopakiem między półkami, proponując mu tytuły
różnych powieści. Część z nich znał, dyskutowali o literaturze jak dobrzy
znajomi. Wreszcie zatrzymali się przy półce Zielonej i pani wskazała na nią.
- Może to? Myślę, że
będzie w sam raz dla osoby o której pan wspominał, a także dla pana.
Chłopak przyjrzał się
okładce, otworzył na początku i przeczytał kilka pierwszych zdań.
- Tak, wezmę ją - odparł
zadowolony.
I tak Zielona powędrowała
z chłopakiem na uczelnię, gdzie było mnóstwo innych książek, a także dziwne
stworzenia podobne do książek ale okazywały się ich kopiami. Były też
smutniejsze od prawdziwych książek, łatwiej się niszczyły i szybciej zapominali
o nich czytelnicy.
Dzień
był bardzo długi, student po uczelni poszedł do akademika, gdzie zostawił część
książek (ale Zieloną zapakował z powrotem), potem udał się na jakieś zebranie,
gdzie było więcej podobnych do niego chłopaków i dziewczyn. Wreszcie gdy
zaczęło robić się chłodniej, poszedł ścieżką przez stary park. Okazało się że
wchodzą do szpitala. Pachniało tam dziwnie, zupełnie inaczej niż w bibliotece.
Środek dezynfekcyjny drażnił Zieloną tak, że miała ochotę wyrwać się z torby na
wolność.
Chłopak wjechał windą na
wyższe piętro witając się po drodze z pielęgniarkami. Zdawało się, że doskonale
go tam znają. Mijali też pacjentów. Ludzie wokół wydawali się Zielonej
pogrążeni w półśnie jak lunatycy. Nie podobało jej się to miejsce. Było ciche,
ale w inny sposób, taki niepokojący. Student wysiadł z windy i skręcił z
korytarza do jednej z sal.
- Dobry wieczór! -
przywitał się, a jego wesoły głos przerwał ciszę.
- Dobry wieczór Paweł -
odpowiedział mu uradowany głos spod ściany.
- Witamy, witamy -
dołączyły się inne głosy. Wszystkie lekko ochrypnięte i zmęczone.
- Nasz ulubiony
wolontariusz - ponownie odezwał się głos spod okna. Paweł wyciągnął Zieloną z
torby i zobaczyła salę pełną starych mężczyzn w szarych strojach.
- Stęskniliśmy się za
tobą - odezwał się jeden z nich.
- Ja za wami również -
odpowiedział Paweł - Zobaczcie co dla was mam - dodał podając im Zieloną.
Z zaciekawieniem oglądali
okładkę i przekładali kartki.
- O czym to? - zapytał
ten spod okna.
- Zaraz wszyscy się
przekonamy - odparł Paweł biorąc Zieloną z powrotem do rąk i otwierając na
pierwszej stronie.
Będzie
mnie czytał na głos - dotarło nagle do
Zielonej. Dowiem się o czym
jestem!
Z wrażenia aż
zatrzepotała kartkami, tak że Paweł musiał ponownie ją otworzyć na pierwszej
stronie, by rozpocząć lekturę. Zielona podekscytowana zamieniła się w słuch.
Paweł trzymał ją delikatnie od spodu i wodził wzrokiem po kolejnych linijkach.
Odczytywał zdania spokojnym i przyjemnym głosem. Zwykle w takich momentach
Zielona uspokajała się, ale tym razem zupełnie nie była w stanie. Chłonęła
każde słyszane słowo, ponieważ wiedziała, że to wszystko jest o niej. Pierwszy
rozdział tylko pobudził bardziej jej ciekawość, koniecznie chciała wiedzieć co
będzie dalej. Paweł jednak przerwał.
- Resztę poznamy jutro -
powiedział zamykając Zieloną. Okazało się, że spędzili na czytaniu ponad
godzinę, która jednak minęła tak prędko.
- Dzięki, że wpadłeś do
nas - powiedział pan spod okna - gdyby nie ty, w ogóle nie mógłbym czytać
książek. Już prawie całkiem straciłem wzrok.
-Cieszę się, że mogę panu
i wam wszystkim pomóc w ten sposób - odparł po prostu Paweł. Zamienił z
mężczyznami jeszcze parę zdań, pytając o stan ich zdrowia i samopoczucie.
Następnie włożył Zieloną do torby i żegnany uśmiechami opuścił salę szpitalną.
Zielona czekała niecierpliwie na kolejny wieczór, kiedy będzie mogła poznać
dalszą część swojej historii.
Kolejne
dni mijały podobnie, każdy wieczór przynosił nowe słowa i wzruszenia. Czasami
wszyscy mężczyźni śmiali się z czytanej opowieści, czasami zamyślali, a
niekiedy w ich oczach pojawiały się łzy. Zielona była szczęśliwa, że może
odczuwać wszystkie te emocje razem ze swoimi czytelnikami. Rozumiała teraz
siebie o wiele lepiej, a przez to także swoich czytelników. Gdy nadszedł czas
na ostatni rozdział, było jej bardzo żal. Będzie musiała pożegnać się z
sympatycznymi towarzyszami. Wiedziała jednak, że to naturalna kolej rzeczy,
dlatego mimo wszystko była spokojna.
Wreszcie
Paweł zwrócił ją do biblioteki. Wyraźnie trudno było mu rozstawać się z
Zieloną. Wręczając ją bibliotekarce westchnął:
- Świetnie się ją
czytało.
- Spełniła swoje
zadanie?
- Jak najbardziej,
rozweseliła, wzruszyła i przyniosła nadzieję. Wkrótce znowu tu zajrzę -
pożegnał się.
Zielona
wróciła na swoją półkę i zaraz opowiedziała sąsiadującym książkom, co ją
spotkało przez ostatnie dni. Opisała im także swoje wnętrze, to czego dowiedziała
się o sobie.
- Jak to jest znać
siebie? - pytały one.
- To wspaniałe uczucie.
Wiem już jakie mam umiejętności, co mogę zapewnić swoim czytelnikom. Czuję się
taka uspokojona, jakbym zawsze goniła za czymś i wreszcie to otrzymała.
Koniec
Cudo, nigdy nie pomyslalam o tym w ten sposob. Mialas jakas ksiazke na mysli piszac, czy calkiem cos czy kogos innego ?
OdpowiedzUsuńWłaściwie moim zamysłem było to, że książka jest tu metaforą człowieka - każdego, który nie poznał sam siebie. Ale też ciekawa jestem jaka książka może przyjść na myśl czytelnikowi tej opowieści :)
UsuńDosłownie pochłonęłam to opowiadanie:) Czytanie jako głaskanie, po prostu cudowne:D Dużo lepiej podobałam mi się narracja pierwszoosobowa niż o słoiku. Może dlatego, że z książką łatwiej mi się jest utożsamić;) I ta historia wydaje mi się przeznaczona dla dorosłych.
OdpowiedzUsuńMożna ją odczytać na różnych poziomach :) Cieszę się że tym razem nie przesadziłam z psychodelią hihi
UsuńNajłatwiej jest poznać siebie przez drugiego człowieka, który potrafi nas "przeczytać". Ale myślę też o przeciwieństwie. W kulturze, chyba bardziej wschodu, jest mocno zakorzeniony motyw wędrówki w głąb siebie ale bez udziału innych, w samotności. Czyli jak zawsze dwie drogi prowadzą do jednego celu. Ale czy obydwie równie skuteczne?
OdpowiedzUsuńTo zależy od celu jaki chce się osiągnąć, moim zdaniem zarówno droga terapeutyczna jak i mistyczna prowadzą do tego samego, tylko na różnych poziomach poznania ;)
OdpowiedzUsuń