Trampki
występują zwykle parami. Trampek bez pary jest jak osamotniona
papużka-nierozłączka, nie pożyje długo samodzielnie. Bo po co w końcu komuś
pojedynczy trampek? Chyba, że właściciel ma tylko jedną nogę, jednak jest to
bardzo, bardzo rzadka sytuacja. A nawet jeśli taka się przytrafi, to potrzebny
jest „ten właściwy” trampek czyli odpowiedni dla stopy, która funkcjonuje.
Karol
był zwyczajnym chłopakiem, w wieku lat 16, miał dwie nogi i dwa trampki. Kupił
je tuż przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego, z nadzieją że przetrwają z nim
najbliższe dwa semestry. Początkowo pachniały świeżością, charakterystyczną dla
farbowanej tkaniny i gumowej, nieużywanej podeszwy. Biała podeszwa świeciła najczystszą
bielą, a czarna tkanina miała prawdziwą głębię czerni. Po trzech dniach trampki
dopasowały się do stóp Karola, tak że nawet nie czuł, że je nosi.
Mimo
swojej sympatii dla nowych butów, Karol wkrótce zauważył, że z lewym trampkiem
jest coś nie tak. Nie potrafił go szybko założyć ani zdjąć, trampek
przeszkadzał mu zwłaszcza, gdy czas go naglił. Najpierw myślał, że to kwestia
rozmiaru, ale przecież leżał na nodze jak trzeba. Potem przyszło mu do głowy,
że może został uszyty z innego materiału, jednak też porzucił ten pomysł. W
końcu doszedł do wniosku, że problem leży w sznurowadle. Wciąż się plątało!
Przez to trudniej było lewy trampek zdjąć, a także założyć. Spowalniał Karola,
gdy mu się śpieszyło, bo koledzy czekali na podwórku lub słychać było dzwonek
na lekcję.
Chłopak
wpadł na pomysł, że rozsądnie będzie wymienić uciążliwe sznurowadło. Dokupił
więc parę sznurowadeł w dzikim, odblaskowym odcieniu zieleni. Po założeniu ich
w dziurki poczuł pewną poprawę. Przynajmniej na jeden dzień, bo następnie
problem wrócił jak bumerang. Karol zaplątawszy się w zielone sznurowadło upadł
jak długi, podczas porannego biegu do autobusu.
Mama Karola była zła na
syna, że taki jest nieostrożny i nie dba o siebie. Z dezaprobatą patrzyła na
jego lewy trampek, którego sznurowadło bardziej przypominało miskę spaghetti
niż część buta. Zrozpaczony Karol tłumaczył rodzicielce, że to nie jego wina,
że to lewy trampek wciąż przysparza mu kłopotów, powoduje upadki, spóźnienia,
potłuczone kolana, a nawet słabe stopnie z matematyki.
Mama
z politowaniem kręciła głową i radziła synowi, aby lepiej przykładał się do
swoich zajęć.
Karol
postanowił przechytrzyć lewy trampek i ponownie wysupłał sznurowadło. Podobnie zrobił
z prawym, po czym zamienił sznurówki miejscami. Tym sposobem prawy trampek miał
na sobie teraz „złośliwe” sznurowadło. Zadowolony ze swojego pomysłu założył
obuwie i ruszył na boisko. Nie uszedł nawet stu kroków, kiedy potknął się i
upadł. Sznurowadło w lewym trampku znów było rozwiązane i splątane w dziwny
węzeł. Chłopak ze złości aż tupnął i usiadł załamany na najbliższym schodku,
walcząc po raz setny ze swoją zmorą.
Kiedy
tak siedział, wściekły i smutny szarpiąc za niesforne sznurki, zauważył nagle,
że lewy trampek wygląda jakoś smutno. Było to pewnie tylko złudzenie, jednak
trudno było się mu oprzeć. Trampek wyglądał tak, jakby chciał przeprosić
Karola, za wszystkie kłopoty jakie mu sprawia.
Karol
miał ochotę rzucić trampkiem hen daleko i wrócić do domu z jedną stopą bosą.
Zrobiło mu się jednak żal trampka. Może to nie jego wina, że jest taki
poplątany. Może czuje się gorszy niż jego prawy (lepszy?!) bliźniak. Może też
czuje, że oskarżenia kierowane pod jego adresem są nieuzasadnione. Zupełnie jak
Karol czuje się niesprawiedliwie potraktowany, kiedy mama wypomina mu błędy.
Karol
ze współczuciem trzymał teraz trampek na kolanie. Łagodnie chwycił sznurowadło
w palce obu dłoni i za jednym delikatnym szarpnięciem rozsupłał je. Potem
założył but na nogę i uważnie, z namysłem zawiązał kokardkę, tak jakby trampek
był w tej chwili najważniejszą rzeczą na świecie. Wstał ze schodka i ruszył
przed siebie. Tego dnia lewy trampek pozostał posłuszny i nie plątał
sznurowadeł.
Nie
oznaczało to końca problemów z lewym trampkiem, od czasu do czasu nadal
sprawiał kłopoty. Karol jednak nie zrzucał na niego całej winy, tylko
cierpliwie przeznaczał mu trochę więcej czasu. I znów mogli być kumplami.
Bardzo mi siespodobal i tytul i bajka.
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Tytuł nawet mnie wydaje się intrygujący hihi
UsuńTak to już bywa z lewymi trampkami, you never know ;)
OdpowiedzUsuńZnów dał o sobie znać mój fetysz z butami :D
Usuń