Bajkonik
oddalał się od wioski, a im dalej się znajdował, tym bardziej opuszczało go
odrętwienie, w jakie wpadł podczas pory deszczowej. Mimo iż droga pięła się
coraz mocniej pod górę, to przez chwilę nawet podbiegł szybciej, tak by
rozruszać wszystkie mięśnie i kości.
Muszę
kiedyś wrócić do tej wioski, najlepiej podczas ciepłej pory - myślał sobie przebierając kopytkami.
Wznosił
się coraz wyżej, czasami łapał zadyszkę, wtedy zatrzymywał się na postój i
odpoczynek. Wciąż podążał za biegiem strumienia, a więc nie brakowało mu wody
do picia. Miejscami strumyk był mocno zarośnięty krzakami lub zwieszały się nad
nim połamane konary, wtedy Bajkonik musiał je obchodzi, nie tracąc przy tym
kontaktu z delikatnym, jednostajnym szumem wody.
W
pewnym momencie, po raz kolejny przeciskając się przez gąszcz, potknął się
nagle i wpadł w coś miękkiego i lepkiego. Pomyślał, że to splątane liany i
próbował prędko się podnieść, jednak to coś oblepiło go jak kleista siatka.
Kucyk bezradnie zawisł na owej sieci, kilka centymetrów nad ziemią, nie mogąc
wyswobodzić żadnej kończyny. Wierzgał więc bezradnie i kręcił się, licząc że ta
dziwna sieć zerwie się i pęknie, uwalniając go.
Co
to może być? - zastanawiał się - Wygląda jak wata cukrowa, ale skąd
ona wzięłaby się w dżungli? Czy to jakaś nieznana roślina?
Zmęczony
próbami wydostania się na wolność, zaprzestał gwałtownych ruchów. Chciał skupić
myśli nad wyjściem z opresji. Kiedy jednak wisiał bezczynnie, poczuł że sieć
sama się porusza, jakby ktoś nią kołysał z daleka. Wytężył słuch i doszły do niego
odgłosy cichego i szybkiego stąpania, a także strzępy ożywionych rozmów.
Wkrótce przekonał się kim były zbliżające się postacie, bo jedna z nich zawisła
tuż nad jego głową.
-
Dzień doberek - odezwał się ogromny pająk wpatrzony w Bajkonika kilkoma rzędami
oczu. Skołowany i wystraszony kucyk nie wiedział w którą z par oczu ma patrzeć,
zwłaszcza że pod nimi pająk miał jeszcze mniej przyjemnie wyglądające szczękoczułki.
Wydał więc z siebie jedynie przeraźliwy jęk.
-
Nie krzycz, mały - uspokoił go głos z lewej strony, należący do nie mniej
wielkiego pająka.
Bajkonik
rzucał niespokojne spojrzenia próbując policzyć napastników, doliczył się
pięciu. Wiedział jednak, że wpadając w tę lepką pajęczynę, nawet z jednym nie
miałby szans. Tym bardziej, że pająki były niewiele mniejsze od Bajkonika.
-
Ratunku!!! - zaczął krzyczeć Bajkonik. To
jakiś koszmar – pomyślał jednocześnie.
-
Uspokój się - usłyszał znów jeden z głosów - nie zrobimy ci krzywdy, ale musimy
cię zabrać z nami - i zarechotał po pajęczemu stukając swoimi długimi
szczękami.
Pająki
zwinnie wytworzyły więcej kleistej substancji i owinęły Bajkonika w kokon.
Kucyk czuł się jak w ciasnym śpiworze. Jak
na upiornym biwaku - pomyślał
- tylko że jestem
zaproszony jako przekąska.
Dwa
pająki wrzuciły sobie tobołek z Bajkonikiem na grzbiety, a trzy pozostałe
asekurowały transport. Wspólnie wspięli się na drzewa i po ich rozłożystych
gałęziach wędrowali w głąb niezbadanej puszczy.
Bajkonik
zamknął oczy i próbował przenieść się do krainy fantazji, która zawsze dawała
mu ukojenie w ciężkich chwilach. Teraz jednak nie mógł zapanować nad
przerażonym umysłem. Przypominały mu się wszystkie baśnie i legendy o
pożeranych dzieciach.
Głowa
kucyka, która jako jedyna wystawała z kokonu kołysała się na boki z każdym
stąpnięciem pajęczej kończyny. Nagle kołysanie ustało, a Bajkonik poczuł, że
napastnicy opuszczają go ostrożnie na ziemię.
-
Sprawa wygląda tak... - zaczął mówić jeden z pająków, ale zaraz przerwał mu
inny.
-
Stan, jakiś ty niewychowany, może najpierw przedstawimy się naszemu gościowi?
Jestem Taran, a to moja siostra Tula - powiedział uprzejmie i wskazał odnóżem
na pajęczycę o odwłoku w fantazyjny czarno-czerwony wzór. Tula dygnęła i rzekła
cieniutkim głosem:
-
Bardzo nam miło cię gościć. Ten pierwszy kolega, to Stan, jest dość porywczy,
ale dobry z niego facet.
-
A ja jestem Arah - odezwał się kolejny.
- A ja Arandea - to z
kolei kolejna pajęcza dama zamrugała do Bajkonika - Czy możemy poznać imię
naszego gościa? – padło pytanie.
-
Zjecie mnie, tak? - wydyszał tylko kucyk, który leżał bez ruchu na boku.
-
Ależ skąd, naprawdę nie brakuje nam much i komarów do jedzenia - wyjaśnił
Taran, który chyba przewodniczył tej grupie.
-
Więc po co mnie złapaliście? - dopytywał nieufnie Bajkonik.
-
Potrzebujemy widowni - odpowiedziała tajemniczo Arandea i rzuciła mu coś, co w
pajęczym świecie zapewne uchodziło za uroczy uśmiech.
-
Zaraz ci wszystko wyjaśnimy - obiecali, po czym delikatnie rozplątali okalającą
kucyka sieć i postawili go na nogi. Bajkonik zdał sobie sprawę, że są na dnie
doliny o stromych ścianach, z której nie mógłby wydostać się o własnych siłach.
-
Może porozmawiamy o wszystkim przy kolacji - zaproponowała Tula, kiedy Bajkonik
rozmasowywał obolałe po tej niesamowitej podróży mięśnie.
-
Świetna myśl - zgodzili się inni i rozpierzchli się wokół. Po chwili przynieśli
duży stół, a Arandea nakryła go wyplecionym naprędce koronkowym obrusem. Na nim
zjawiły się misy pełne dziwnych, nieznanych Bajkonikowi dań. Kiedy pająki
zasiadły wokół stołu i podsunęły mu siedzisko, poczuł się nieco swobodniej.
Chociaż potrawy nie wzbudzały jego entuzjazmu, to jednak pozwolił aby Tula
nalała mu na talerz gorącą zupę. Spróbował jej ostrożnie i okazała się
kwaskowata w smaku, całkiem jednak smaczna. Potem odważył się poczęstować
chrupiącymi kulkami.
-
Mam nadzieję, że przypadła ci do gustu nasza kuchnia - zagaił Stan.
-
Jest bardzo... egzotyczna - odparł Bajkonik - nigdy czegoś takiego nie jadłem.
-
Jemy głównie insekty - wyjaśnił Arah - ale potrafimy je tak przyrządzić, że smakują
nieziemsko.
-
Rzeczywiście - przyznał Bajkonik, chrupiąc kolejną kulkę - nie zgadłbym, że to
mucha.
-
Myślę, że pierwsze lody mamy przełamane - odezwał się Taran - dlatego
wyjaśnijmy Bajkonikowi, po co go porwaliśmy. Otóż, drogi nasz gościu, przygotowujemy
się do zawodów akrobatycznych. Umiemy różne cuda z użyciem pajęczyn. Chcemy
wygrać te zawody i udowodnić wszystkim, że pająki wcale nie są takie straszne.
-
Aha, rozumiem. W jaki sposób ja wam mam pomóc? - zainteresował się Bajkonik.
-
Po prostu powiesz jak podobają ci się nasze występy.
-
Dlaczego akurat ja? - nie mógł zrozumieć kucyk.
-
Kwestia przypadku, że to ty akurat wpadłeś w naszą sieć. Tak się składa, że
bardzo rzadko ktoś zapuszcza się w te rejony. Dlatego musieliśmy uciec się do
podstępu, aby zdobyć chociaż jednego widza. Poza tym chyba nikt nie przyszedłby
do naszej doliny z własnej woli - wyjaśniał dalej Taran.
-
Wszystko jasne - zgodził się kucyk.
-
Powiedz nam jeszcze, co cię sprowadziło w tak dziką część dżungli? -
zaciekawiła się Arandea.
Bajkonik
opowiedział im o tym, dlaczego ruszył w podróż i jak droga zaprowadziła go aż
tutaj.
Kiedy
wszystko zostało wyjaśnione, pająki rozpoczęły swoje widowisko. Najpierw
rozciągnęli sieć wysoko w górze i wtedy zaprezentowali umiejętności, o jakich
nie śniło się nikomu. Były tam pojedyncze, podwójne i potrójne salta, lądowania
ze szpagatem, obroty, rzuty. Pająki wirowały na pajęczynie wykonując prawdziwy
podniebny balet. Żadne cyrkowe sztuczki na trapezie nie mogły się równać z tym,
co działo się na oczach Bajkonika. Kiedy pająki zgrabnie wylądowały na ziemi
tuż przed nim, bił im brawo i krzyczał zachwycony:
-
To było przepiękne, w życiu czegoś takiego nie widziałem! Jesteście
bezkonkurencyjni!
Pająki
uśmiechały się dumne i zadowolone z reakcji Bajkonika.
-
Na pewno wygracie te zawody - zapewnił ich kucyk.
-
Tylko jak przekonać widzów, aby w ogóle zechcieli na nas patrzeć, a nie uciekli
w popłochu? - zasępił się Stan.
-
Myślę, że coś da się zrobić - odpowiedział Bajkonik - Na przykład namalujemy
plakaty, które będą informować kim jesteście.
-
Niezła myśl - odparła Tula - Potrafiłbyś zrobić dla nas coś takiego?
-
Jeśli mi pomożecie, to pewnie - zgodził się chętnie Bajkonik, który już nawet
zapomniał o strachu jaki wzbudzały w nim pająki, jeszcze parę godzin temu.
Pająki rozpierzchły się w poszukiwaniu potrzebnych do wykonania plakatów
materiałów. Zanim zapadł zmierzch przynieśli arkusze papieru, farby i pędzle.
-
Przystąpimy do pracy od rana - zarządził Taran - a tymczasem trzeba wypocząć.
Bajkonik
spał tej nocy w uplecionym specjalnie dla niego hamaku. Lekko kołysząc się na
boki, czuł się jak w swoim domowym legowisku, w którym spędzał radosne godziny
na bujaniu w obłokach. Tym razem także puścił wodze fantazji i wymyślił wesołą
rymowankę, która będzie zachęcać do oglądania pajęczego widowiska:
My, przyjazne pajęczaki,
Umiemy latać niczym ptaki,
Robić salta i szpagaty,
Każdy ma coś z akrobaty!
Nie wierz w pomówienia, plotki,
Że zjadamy małe kotki
I że porywamy dzieci,
Wrzuć te bzdury wnet do śmieci.
Dowodów na to mamy dość,
Że pająk to fajny gość.
Aby zobaczyć to wszystko,
Przybywaj na widowisko!
Zasnął
spokojnie oczekując kolejnego dnia.
Kiedy
tylko nastał świt wszyscy razem ruszyli do pracy. Bajkonik pokazał swoim nowym
kolegom jak wyobraża sobie plakat, narysował im próbną wersję i zaprezentował
stworzony w nocy wiersz. Pająki zaproponowały kilka poprawek i zaraz
przystąpili do dzieła. Kucyk wpisywał sporządzone teksty, Tula i Arandea
szkicowały obrazki, a chłopaki wypełniali je kolorami. Szło im to sprawnie i
wkrótce cała dolina usłana była gotowymi plakatami, które miały za zadanie
wyschnąć. Ponownie zasiedli do wspólnego posiłku, a tym razem pojawiły się na
stole także owoce. Bajkonik wzruszył się, że jego gospodarze starają się o
niego dbać.
-
Myślę, że powinieneś zajmować się robieniem takim plakatów na większą skalę -
zauważył Aran.
-
Też mi się tak wydaje - przyznali inni.
-
Masz świetne pomysły, no i te teksty, które piszesz bardzo przyciągają uwagę.
-
Zastanowię się nad tym - obiecał im Bajkonik. Musiał przyznać sam przed sobą,
że wykonywanie afiszy sprawiło mu dużo radości. Czy to jednak jest coś, co
chciałby robić w życiu? Na to pytanie na razie nie umiał sobie odpowiedzieć.
Następnego
dnia pająki miały wyruszyć do mniej dzikiej części dżungli, w celu
porozlepiania plakatów, ponieważ dzień zawodów zbliżał się wielkimi krokami.
Obiecali również, że odprowadzą Bajkonika w dowolnie wybrane przez niego
miejsce.
-
Chciałbym, żebyście odprowadzili mnie tam, gdzie się po raz pierwszy
spotkaliśmy - poprosił ich kucyk.
Pająki
uplotły coś w rodzaju koca i w nim wyniosły Bajkonika poza niedostępną dolinę,
a dalej po konarach drzew, tak jak to miało miejsce poprzednio.
Wysadzili
go z koca, tak jak ich poprosił. Nastąpiło pożegnanie, w czasie którego
Bajkonik przełamał swoje obrzydzenie i przytulił każdego pająka po kolei.
Pozwolił nawet aby Tula i Arandea ucałowały jego policzki.
Odchodząc
żegnany machaniem 40 kończyn, myślał o tym, jakich fajnych ma teraz znajomych,
do których nigdy jednak nie odważyłby się podejść pierwszy.
CDN.
PS. Inspirację dla tego odcinka stanowił pewien obrazek z pająkiem, powieść "Tarantula" oraz poniższa piosenka:
PS2. Mam nadzieję że obrazki wreszcie wyglądają na bardziej "wykończone"
"Rzeczy nie zawsze są takie, jakie wydają się na pierwszy rzut oka". Co racja, to racja. Bardzo ciekawe źródła inspiracji ;-) Urocza jest ta rymowanka Bajkonika :-) Bardzo dobrze teraz się czyta. Podoba mi się uwzględnienie myśli Bajkonika (i że są kursywą)- można się z nim bardziej utożsamić. A skąd imiona pająków? Arah kojarzy mi się z arachnofobią. Ja często korzystam ze strony http://www.behindthename.com/ są tam wyjątkowo bajeczne imiona. Inspirują mnie do wymyślania własnych ;-)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że pewną przejrzystość formy udało mi się uzyskać :-) Imiona powstały dość spontanicznie, słowo "tarantula" samo prosiło się o rozczłonkowanie na dwa imiona, tym bardziej że zarówno Taran jak i Tula brzmią wiarygodnie. A Arah, to faktycznie od arachnofobii, natomiast Arandea to przekształcona nazwa rodziny pająków. Strona ciekawa, będę tam zaglądać po inspiracje :-)
UsuńPająki wielkości kucyka... Aż ciarki po plecach przechodzą :)
OdpowiedzUsuńSama się bałam pisząc te potworne słowa :D
Usuń