Bajkonik
od wielu dni nie jadł nic ciepłego, więc potrawa Anili rozlała się przyjemnym
ciepłem w jego żołądku:
-
To było pyszne, dziękuję - poweidział odsuwając talerz - A wiesz, potrafię
robić ciasta, nauczyła mnie jedna przyjaciółka.
-
Może i ja ciebie czegoś nauczę - zaproponowała Anila.
-
Chętnie - ucieszył się Bajkonik.
-
Pokażę ci na czym polega wyplatanie - poinformowała go dziewczyna płucząc
naczynia w wodzie z wiadra - czy mogę posłużyć się twoją grzywą?
-
Dobrze - zgodził się kucyk, chociaż w głębi serca przeraził się, że straci
swoje piękne włosy. Mimo obaw wyciągnął głowę w stronę Anili. Ona ustawiła
kawałek roztrzaskanego lustra, tak aby mógł obserwować całą akcję. Potem
wytarła dłonie o ubranie i delikatnym, chociaż pewnym chwytem złapała pasma nad
czołem Bajkonika.
-
Więc tak, z włosów musisz wydzielić pasma, ja na początek wezmę trzy, potem
będę dokładała kolejne - wyjaśniała wykonując sploty. Po chwili kucyk uspokoił
się i rozluźnił, bo Anila wykonywała warkocz zupełnie bezboleśnie, można jej
było w pełni zaufać.
-
Twoja grzywa zmienia kolor! - zdziwiła się Anila - Jeszcze przed chwilą była
zielono-niebieska, a teraz robi się pomarańczowa.
-
Zgadza się, przybiera różne barwy w zależności od mojego nastroju - przyznał
Bajkonik - Trochę się niepokoiłem kiedy zaczęłaś, ale teraz jestem już zupełnie
spokojny.
Po
dłuższej chwili, w czasie której Anila komentowała swoją pracę, na głowie
konika pojawiła się bardzo interesująca fryzura złożona z różnorodnych
warkoczy.
-
Nigdy nie miałem tak uczesanej grzywy - zachwycił się Bajkonik obserwując swoje
odbicie w kawałku zwierciadła.
-
Teraz pokażę ci jak robi się inne rzeczy.
Kucyk
ruszył za Anilą między zabudowaniami miasteczka. Mijając kolejne domki i
namioty doszli aż pod mury bogatej części miasta. Bajkonik otworzył oczy
szeroko, wpatrując się z niedowierzaniem w widok jaki się przed nim roztaczał.
Mury miasta połyskiwały lekko kryształkami, jednak w dole, tuż pod nimi
znajdowało się istne wysypisko śmieci. Były tam odpadki żywności, elementy
sprzętów domowych, znoszone ubrania, opakowania, butelki, gazety. Anila bez
wahania stanęła bosymi stopami na tej paskudnej masie i przywołała gestem
przerażonego konika.
-
Chodź, jesteś mi potrzebny.
Zaczęła
przekładać odpady w poszukiwaniu... No właśnie, tego chciał się koniecznie
dowiedzieć Bajkonik.
-
Czego szukamy?
-
Wszystkiego co nadaje się do wyplatania - odparła nie odwracając wzroku od zawartości
wysypiska - Nie musisz tego dotykać, nie mogłabym cię o to prosić, chcę tylko
abyś pomógł mi to przetransportować.
Anila
rozłożyła płachtę na ziemi, na nią zaś ładowała przedmioty uznane za przydatne
do swojej pracy. Kiedy płachta była zapełniona dziewczyna związała jej rogi i
narzuciła pakunek na grzbiet Bajkonika. Pochwyciła jeszcze kilka rzeczy,
związała je sznurkiem i umieściła na własnych ramionach.
-
Dobra, możemy iść - zarządziła kierując się z powrotem w kierunku domu.
Bajkonik podążał za nią, świadomy że sam nie znalazłby drogi powrotnej w
gąszczu maleńkich chatek, które wszystkie wydawały się podobne.
W
domu czekali już rodzice Anili, którzy wrócili na noc skończywszy swoje
zajęcia. Dziewczyna przedstawiła im nowego kolegę, a oni powitali go uprzejmie,
jak gościa z egzotycznego kraju.
Wspólnie
wysypali zawartość pakunków, po czym Anila wytłumaczyła Bajkonikowi jak mają
posegregować przedmioty - na jednej stercie znalazły się te wykonane z
plastiku, na drugiej z tkaniny, na trzeciej elementy drewniane. Potem Anila
przystąpiła do dzieła, a konik asystował jej zadziwiony tym, jak te skrawki
zmieniają się w coś użytecznego. Z plastikowych części dziewczyna wykonywała
stelaż, po czym oplatała go materiałami, tak że powstawał kolorowy, fantazyjny
kosz.
-
Kiedy znajdę trochę włóczki lub kolorowego sznurka, to wyplatam jeszcze jakiś
ładny obrazek na koszu, na przykład kwiat czy krajobraz. Taki przyozdobiony
można drożej sprzedać - opowiadała.
Bajkonik
spróbował swoich sił w wyplataniu, zgodnie z instrukcjami dziewczyny, jednak
nie szło mu to tak sprawnie jak jej. Jego kopytka nie potrafiły być tak
precyzyjne i zwinne jak jej palce. Z pomocą wykonał jeden kosz, który Anila
dyskretnie poprawiła.
-
Całkiem zgrabnie ci to wyszło - skomplementowała unosząc jego dzieło na
wysokość oczu - Musisz tylko poćwiczyć.
Bajkonik
jednak wolał pomagać jej w noszeniu i segregowaniu.
-
Moi rodzice chodzą codziennie je sprzedawać - wyjaśniała dalej, a jej ręce wciąż
były pochłonięte pracą - Kręcą się miedzy namiotami i oferują je każdemu, kto
zechce na nie spojrzeć. Nie zawsze dostają pieniądze, czasem wymieniają kosz na
coś do jedzenia albo ubrania. Pod koniec dnia są tak zmęczeni, że nie
mają siły nawet ze mną rozmawiać.
Rzeczywiście,
rodzice Anili leżeli w głębi ich domostwa, okryci pledem.
-
Nie mogliby stać w jednym miejscu, a ludzie przychodziliby do nich? Tak jak w
sklepie lub na targu - zdziwił się Bajkonik.
-
Widzisz w jakim ścisku tu żyjemy, nie ma miejsca. Poza tym kto by tu do nas
trafił. Słyszałam że w mieście jest specjalny plac, gdzie spotykają się
ludzie handlujący różnym towarem.
-
Pewnie chodzi ci o targ - domyślił się Bajkonik.
-
Tak, chciałabym tam kiedyś pójść. Może akurat komuś spodobałyby się nasze
wyroby - rozmarzyła się Anila.
-
Pójdźmy tam razem! - wpadł na pomysł Bajkonik i aż podskoczył z radości -
Przecież masz jeszcze swoją szansę. Narobimy dużo pięknych koszyków, zaniesiemy
je na targ i zobaczysz czy to się spodoba, a na pewno się spodoba, bo one są
piękne!
Ale
dziewczyna nie była tak zapalona do tego pomysłu.
-
Sądzisz, że to może się udać? A jeśli to będzie porażka, tak jak w przypadku
moich rodziców?
-
A jak chcesz się przekonać o tym czy masz rację? - dopytywał kucyk.
-
No tak - zrozumiała Anila - nie przekonam się, jeśli nie pójdę - Czy mogę jednak
mieć w ogóle nadzieję na sukces?
-
Nie możemy oczekiwać, że ludzie w pełni docenią twój talent - przyznał Bajkonik
- Najpierw sama sobie musisz dać szansę.
-
To prawda - oczy Anili błysnęły teraz innym światłem - Bajkoniku, będziesz ze
mną?
-
Pewnie, we wszystkim pomogę!
-
W takim razie skoro świt bierzemy się od nowa do pracy - odparła dziewczyna
odstawiając kolejny gotowy koszyk na stertę poprzednich.
Nastał
dzień, a po nim kolejny i następny, podczas których Bajkonik i Anila nie mieli
wiele okazji do odpoczynku, ale też nie zwracali uwagi na zmęczenie. Rodzice
dziewczyny nie chodzili już sprzedawać koszyków, lecz pomagali dwójce
przyjaciół w zbieraniu materiałów i wyplataniu. Gotowe przedmioty leżały w
namiocie, zajmując coraz więcej miejsca. Anila robiła wiele różnych koszyków -
z dnem prostokątnym lu okrągłym, duże plastikowe na zakupy lub pranie oraz
maleńkie jak szkatułki na biżuterię. Wypełniał ją zapał i chęć do działania, a
Bajkonik spoglądał na nią z podziwem. Którejś nocy przebudził się i zobaczył,
że dziewczyna śpi z głową opartą o kosz. Nie budząc jej, ułożył ją na kocu i
przykrył drugim, tak by mogła wygodnie odpocząć.
Wreszcie
koszyków było tyle, że nie mieściły się w domku i jego mieszkańcy musieli
nocować pod gołym niebem. Wtedy Anila stanęła z rękami wspartymi na biodrach i
powiedziała:
-
Trzeba wziąć się w garść i ruszać do miasta. Jesteśmy chyba dostatecznie
przygotowani. Gdyby tylko nie ta sukienka - spojrzała na siebie - Nie wyglądam
na kogoś z kim można robić interesy.
-
Nie martw się - odezwała się mama dziewczyny - w tajemnicy przed tobą uplotłam
ci nową sukienkę.
Po
tych słowach wyciągnęła z jednego z koszy kolorową szatę, której wzory układały
się w zygzaki.
-
Och, jest cudowna! - ucieszyła się Anila i przyłożyła do siebie szatę - Pasuje
do tego, co chcemy sprzedawać.
Uściskała
rodziców, a potem zrobiła Bajkonikowi i sobie nowe fryzury. W nocy nie mogli
spać w oczekiwaniu na świt. Wstali więc kiedy jeszcze było ciemno. Tata Anili
zrobił dla nich specjalny wózek, na który załadowali wszystkie koszyki, a
Bajkonik mógł go swobodnie ciągnąć za sobą niczym wóz. Anila wzięła w ręce
mniejsze koszyki i ruszyli do bramy.
Czekało
już pod nią kilka osób, które przyszły w podobnym celu jak para przyjaciół. Był
tam iluzjonista cyrkowy, piekarz, wróżka i uzdrowicielka. Szeptem wymieniali
uwagi i plotki na temat miasta. W końcu pojawił się strażnik, poprosił ich o
podanie imion i nazwisk, a potem otworzył skrzydło bramy. Grupka wtoczyła się
do środka.
CDN.
Ciekawe, czy Bajkonik zmieni zasady panujące w mieście, czy może rozkręci biznes wikliniarski? :D
OdpowiedzUsuńbajkonik na razie wrócił z urlopu i już rozkminia co to dalej czynić :)
Usuń