sobota, 26 kwietnia 2014

Bajka o Zielonej

Mieszkała w bibliotece od lat. Inne książki zwracały się do niej "Zielona", bo taki właśnie był kolor jej okładki. Ten przydomek przyjął się i pasował samej Zielonej. Na jej prośbę inne książki przeczytały co jest napisane na jej okładce, lecz był to długi i skomplikowany tytuł. Wolała więc, kiedy zwracano się do niej krótkim zwrotem. Była wydana parę lat temu, zatem zdążyła już sporo przeżyć, ponieważ przeszła przez ręce wielu osób. Doskonale pamiętała ten dzień, w którym przyjechała w wielkiej paczce, pełnej innych powieści, do niewielkiej miejskiej biblioteki. Uśmiechnięta pani wyciągnęła ją z pudełka, delikatnie pogłaskała okładkę, otworzyła. Potem zrobiła coś dziwnego, bo powąchała kartki. To oznaczało, że ta pani bardzo lubi i szanuje książki. Przez następne lata Zielona spotkała wiele osób, które traktowały książki w ten sposób, wtedy jednak było to zupełnie nowe przeżycie.
Pani i jej pomocnicy ubrali wszystkie nowe książki w specjalne okładki, które miały chronić je przed zniszczeniem. Przybito im także pieczątki z nazwą biblioteki i nadano numery katalogowe. W końcu każda z nich wylądowała na półce, która miała stać się nowym domem. Zielona znalazła się na drugiej półce od góry, wciśnięta między dwie sympatyczne koleżanki, jedną grubszą, a drugą całkiem cieniutką. Zdarzało się, że któraś z nich zmieniała miejsce, bo czasem dochodziły nowe książki, a część została wypożyczona.
Zielona została zdjęta z półki już pierwszego dnia po przybyciu do biblioteki. Jej świeża, nowiutka okładka przyciągnęła wzrok młodej dziewczyny, która z zainteresowaniem przeczytała krótką recenzję zapisaną z tyłu, a następnie wzięła Zieloną ze sobą do domu. To było bardzo przyjemne uczucie - być czytanym. Ktoś wpatruje się w ciebie, reaguje na to co czyta - uśmiechem, smutkiem, łzami, przyspieszonym biciem serca. A przy tym, kiedy wzrok przemieszczał się po literach na kartkach, Zielona czuła jakby głaskanie. Trochę słabsze od takiego prawdziwego gładzenia dłonią, lecz nie mniej realne.
Potem czytało ją wiele osób. Niektórzy czytali w autobusie - Zielona obserwowała wtedy osoby naokoło lub krajobraz za oknem. Parę razy czytelnik zabrał ją ze sobą na wakacje - to była dopiero przygoda! Zwiedziła odległe miejsca i obce kraje, słyszała nieznane języki i widziała zabytki. Były też nieprzyjemne zdarzenia - chłopak w kwadratowych okularach przez nieuwagę ochlapał ją kawą. Albo kot zrzucił ją z biurka na podłogę, gdzie przeleżała parę godzin, smutna i upokorzona.
Bardzo lubiła czytanie wieczorami i w nocy, kiedy wokół panowała cisza i spokój. Zapadała wtedy w przyjemny letarg i poddawała się temu głaskaniu, które zawsze tak ją uspokajało.

Lubiła też osoby, które poświęcały każdą wolną chwilę na czytanie i na przykład trzymały ją w pracy pod biurkiem albo otwierały czekając w kolejce do lekarza.
Słyszała nie raz pochwały na swój temat. Czytelnicy mówili:
- Super książka, musisz ją koniecznie przeczytać!
To było niezwykle miłe. Rzadko jednak zdradzali treść tego co przeczytali, opowiadając na głos fragmenty. A właśnie tego Zielona była ciekawa najbardziej. Nie wiedziała jak to zrobić, aby poznać własną treść.
W końcu uznała, że to niewykonalne, aby poznać samą siebie. Nigdy jednak nie zapomniała o tym swoim marzeniu.
To co we mnie jest, to musi być coś interesującego. Coś co daje ludziom radość, wzruszenie i nadzieję. Podczas czytania czasem płaczą, ale na końcu każdy jest zadowolony - myślała.
Uznała, że to nie jest najważniejsza sprawa w życiu. Można spełniać swoją rolę nie wiedząc, co ma się w środku.

Pewnego dnia, a był to wiosenny poranek, wpadł do biblioteki zasapany student. Zielona od razu rozpoznała kim jest, po rozwianych włosach i ciężkiej torbie pełnej papierów. Chwilę kręcił się między pólkami, w końcu niezdecydowany podszedł do bibliotekarki.
- Przepraszam panią, potrzebuję porady - zwrócił się ciepłym i uprzejmym tonem.
- Proszę, w czym mogę pomóc? - odparła bibliotekarka.
- Szukam czegoś do czytania dla schorowanej osoby. Chcę, aby to było coś co wzruszy, ale nie zdołuje. Co przyniesie radość, rozweseli, ale nie będzie płytkie. Sam właściwie nie wiem... - opisał swój cel student.
Bibliotekarka podniosła się zza biurka i przeszła z chłopakiem między półkami, proponując mu tytuły różnych powieści. Część z nich znał, dyskutowali o literaturze jak dobrzy znajomi. Wreszcie zatrzymali się przy półce Zielonej i pani wskazała na nią.
- Może to? Myślę, że będzie w sam raz dla osoby o której pan wspominał, a także dla pana.
Chłopak przyjrzał się okładce, otworzył na początku i przeczytał kilka pierwszych zdań.
- Tak, wezmę ją - odparł zadowolony.
I tak Zielona powędrowała z chłopakiem na uczelnię, gdzie było mnóstwo innych książek, a także dziwne stworzenia podobne do książek ale okazywały się ich kopiami. Były też smutniejsze od prawdziwych książek, łatwiej się niszczyły i szybciej zapominali o nich czytelnicy.
Dzień był bardzo długi, student po uczelni poszedł do akademika, gdzie zostawił część książek (ale Zieloną zapakował z powrotem), potem udał się na jakieś zebranie, gdzie było więcej podobnych do niego chłopaków i dziewczyn. Wreszcie gdy zaczęło robić się chłodniej, poszedł ścieżką przez stary park. Okazało się że wchodzą do szpitala. Pachniało tam dziwnie, zupełnie inaczej niż w bibliotece. Środek dezynfekcyjny drażnił Zieloną tak, że miała ochotę wyrwać się z torby na wolność.
Chłopak wjechał windą na wyższe piętro witając się po drodze z pielęgniarkami. Zdawało się, że doskonale go tam znają. Mijali też pacjentów. Ludzie wokół wydawali się Zielonej pogrążeni w półśnie jak lunatycy. Nie podobało jej się to miejsce. Było ciche, ale w inny sposób, taki niepokojący. Student wysiadł z windy i skręcił z korytarza do jednej z sal.
- Dobry wieczór! - przywitał się, a jego wesoły głos przerwał ciszę.
- Dobry wieczór Paweł - odpowiedział mu uradowany głos spod ściany.
- Witamy, witamy - dołączyły się inne głosy. Wszystkie lekko ochrypnięte i zmęczone.
- Nasz ulubiony wolontariusz - ponownie odezwał się głos spod okna. Paweł wyciągnął Zieloną z torby i zobaczyła salę pełną starych mężczyzn w szarych strojach.
- Stęskniliśmy się za tobą - odezwał się jeden z nich.
- Ja za wami również - odpowiedział Paweł - Zobaczcie co dla was mam - dodał podając im Zieloną.
Z zaciekawieniem oglądali okładkę i przekładali kartki.
- O czym to? - zapytał ten spod okna. 
- Zaraz wszyscy się przekonamy - odparł Paweł biorąc Zieloną z powrotem do rąk i otwierając na pierwszej stronie.
Będzie mnie czytał na głos - dotarło nagle do Zielonej. Dowiem się o czym jestem!
Z wrażenia aż zatrzepotała kartkami, tak że Paweł musiał ponownie ją otworzyć na pierwszej stronie, by rozpocząć lekturę. Zielona podekscytowana zamieniła się w słuch. Paweł trzymał ją delikatnie od spodu i wodził wzrokiem po kolejnych linijkach. Odczytywał zdania spokojnym i przyjemnym głosem. Zwykle w takich momentach Zielona uspokajała się, ale tym razem zupełnie nie była w stanie. Chłonęła każde słyszane słowo, ponieważ wiedziała, że to wszystko jest o niej. Pierwszy rozdział tylko pobudził bardziej jej ciekawość, koniecznie chciała wiedzieć co będzie dalej. Paweł jednak przerwał. 

- Resztę poznamy jutro - powiedział zamykając Zieloną. Okazało się, że spędzili na czytaniu ponad godzinę, która jednak minęła tak prędko. 
- Dzięki, że wpadłeś do nas - powiedział pan spod okna - gdyby nie ty, w ogóle nie mógłbym czytać książek. Już prawie całkiem straciłem wzrok.
-Cieszę się, że mogę panu i wam wszystkim pomóc w ten sposób - odparł po prostu Paweł. Zamienił z mężczyznami jeszcze parę zdań, pytając o stan ich zdrowia i samopoczucie. Następnie włożył Zieloną do torby i żegnany uśmiechami opuścił salę szpitalną. Zielona czekała niecierpliwie na kolejny wieczór, kiedy będzie mogła poznać dalszą część swojej historii. 
Kolejne dni mijały podobnie, każdy wieczór przynosił nowe słowa i wzruszenia. Czasami wszyscy mężczyźni śmiali się z czytanej opowieści, czasami zamyślali, a niekiedy w ich oczach pojawiały się łzy. Zielona była szczęśliwa, że może odczuwać wszystkie te emocje razem ze swoimi czytelnikami. Rozumiała teraz siebie o wiele lepiej, a przez to także swoich czytelników. Gdy nadszedł czas na ostatni rozdział, było jej bardzo żal. Będzie musiała pożegnać się z sympatycznymi towarzyszami. Wiedziała jednak, że to naturalna kolej rzeczy, dlatego mimo wszystko była spokojna. 
Wreszcie Paweł zwrócił ją do biblioteki. Wyraźnie trudno było mu rozstawać się z Zieloną. Wręczając ją bibliotekarce westchnął:
- Świetnie się ją czytało. 
- Spełniła swoje zadanie? 
- Jak najbardziej, rozweseliła, wzruszyła i przyniosła nadzieję. Wkrótce znowu tu zajrzę - pożegnał się. 
Zielona wróciła na swoją półkę i zaraz opowiedziała sąsiadującym książkom, co ją spotkało przez ostatnie dni. Opisała im także swoje wnętrze, to czego dowiedziała się o sobie.
- Jak to jest znać siebie? - pytały one. 
- To wspaniałe uczucie. Wiem już jakie mam umiejętności, co mogę zapewnić swoim czytelnikom. Czuję się taka uspokojona, jakbym zawsze goniła za czymś i wreszcie to otrzymała.

Koniec

6 komentarzy:

  1. Cudo, nigdy nie pomyslalam o tym w ten sposob. Mialas jakas ksiazke na mysli piszac, czy calkiem cos czy kogos innego ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie moim zamysłem było to, że książka jest tu metaforą człowieka - każdego, który nie poznał sam siebie. Ale też ciekawa jestem jaka książka może przyjść na myśl czytelnikowi tej opowieści :)

      Usuń
  2. Dosłownie pochłonęłam to opowiadanie:) Czytanie jako głaskanie, po prostu cudowne:D Dużo lepiej podobałam mi się narracja pierwszoosobowa niż o słoiku. Może dlatego, że z książką łatwiej mi się jest utożsamić;) I ta historia wydaje mi się przeznaczona dla dorosłych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można ją odczytać na różnych poziomach :) Cieszę się że tym razem nie przesadziłam z psychodelią hihi

      Usuń
  3. Najłatwiej jest poznać siebie przez drugiego człowieka, który potrafi nas "przeczytać". Ale myślę też o przeciwieństwie. W kulturze, chyba bardziej wschodu, jest mocno zakorzeniony motyw wędrówki w głąb siebie ale bez udziału innych, w samotności. Czyli jak zawsze dwie drogi prowadzą do jednego celu. Ale czy obydwie równie skuteczne?

    OdpowiedzUsuń
  4. To zależy od celu jaki chce się osiągnąć, moim zdaniem zarówno droga terapeutyczna jak i mistyczna prowadzą do tego samego, tylko na różnych poziomach poznania ;)

    OdpowiedzUsuń