poniedziałek, 24 lutego 2014

Podziękowania, inspiracje, motywacje etc.

Przybył mi kolejny rok życia, w związku z czym nastrój się mnie uczepił nieco sentymentalny, skłaniający do wspomnień i słuchania szant. Blog jest od jakiegoś czasu miejscem, w którym mogę się ćwiczyć literacko poddając każdy twór pod ocenę społeczną. Nie miałabym jednak takiej motywacji do pisania, gdyby nie parę osób. Zatem podziękować im chciałam:

Iwonce - za motywowanie mnie każdego dnia, a także pomysł na tworzenie ilustracji (nawet jeśli wyobrażałaś sobie to nieco inaczej hihi).
Katarzynie - za to, że podtrzymuje we mnie wiarę w to, że można żyć z pasji (i z pasją), a także za budujące komentarze i pomoc w dziedzinie kolorystyki.
Krzychowi - za wspaniały prezent jakim jest bajkowy napis BAJKONIK.

Dla Was oraz dla innych, którzy tu zaglądają zamieszczam filmik, który mnie osobiście inspiruje, mimo że może wydać się banalny w przekazie (i służył chyba jako reklama ;)) 


PS. Myślę, że widać tam dorosłą Telkę. 

czwartek, 20 lutego 2014

Opowiadanie: Telka boi się wilka cz. 2

Było słoneczne jesienne popołudnie. Telka rzucała starą tenisową piłkę do psa Żuczka. Pies biegł za nią i przynosił dziewczynce do rąk. Po raz kolejny szykowała się do wyrzucenia piłeczki, kiedy Żuczek nagle skulił się i zaczął skomleć u jej nóg.
- Hej, co ty się wygłupiasz? - zapytała z niedowierzaniem, a potem podążyła za wzrokiem psa. Na wprost nich, dosłownie parę metrów od miejsca w którym stali znajdował się wilk. Tkwił w krzakach patrząc spomiędzy gałęzi prosto na dziewczynkę.
"Uciekać!" pomyślała i wypuściła piłkę z rąk. Piłka odbiła się od kamienia leżącego na drodze i odskoczyła w stronę krzaków, za którymi czaił się dziki zwierz. Telka rozglądała się za drzewem na które mogłaby się wspiąć, ale kątem oka uchwyciła moment gdy wilk wyskoczył z ukrycia i złapał piłkę w swoje silne szczęki.


Telka odwróciła głowę w jego stronę z zaskoczeniem w oczach. Wilk patrzył prosto na nią, a w jego pysku - tak, dziewczynka już była pewna, że to nie przywidzenie - tkwiła żółta piłka. Nim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, wilk zaczął człapać w jej stronę z głową przy ziemi, wciąż przyglądając się dziewczynce. Zrobiła krok w tył, ale nie rzucała się do ucieczki, wiedząc że to spowoduje pogoń zwierzęcia za nią. Ku jej zaskoczeniu wilk podszedł bardzo blisko niej, a potem upuścił piłkę niemalże u jej stóp. Po czym podniósł łeb wyczekująco. Dziewczynka powoli i ostrożnie schyliła się po zabawkę. Postanowiła rzucić ją ponownie i wykorzystać moment poszukiwania piłki przez wilka, na znalezienie dla siebie kryjówki. Piłka poleciała w stronę ściany drzew, a wilk rzucił się za nią. W mgnieniu oka znów był przy Telce z piłką. Telka zdążyła jedynie zobaczyć, że po jej prawej stronie nie ma drzew nadających się na kryjówkę. Schyliła się po mokrą od śliny piłkę i rzuciła w lewo, tak by mogła zobaczyć co tam się znajduje. Wilk podążył za rzutem. Niestety w tym kierunku również nie było niczego, na co mogłaby się wspiąć dziewczynka.
Wilk wrócił do niej obchodząc ją wokół nim znalazł się naprzeciw jej twarzy. Telka kontynuowała zabawę, po każdym rzucie robiąc duży krok do tyłu wzdłuż leśnej ścieżki, tak by znaleźć się jak najbliżej podwórka i domu. Myślała przy tym, że choć wilki tak są podobne do psów, to jednak odróżnia je od nich ta dzikość. Nigdy nie wiadomo jak zachowa się dziki zwierzak. Na pewno jednak czują ludzki strach oraz inne emocje."Ale ja się boję, potwornie się boję" - stwierdziła w myślach dziewczynka.
Kolejny rzut piłką i kolejny krok w tył sprawił że znaleźli się parę metrów od domu. Wilk dostrzegając zabudowania i wyczuwając zapach ludzi stał się niespokojny. Zanim dał nura w gąszcz w poszukiwaniu piłki, kręcił głową na wszystkie strony jakby spodziewał się ataku. Wreszcie podszedł po raz ostatni z piłką do dziewczynki i zanim zdążyła po nią sięgnąć, zniknął w lesie. Telka zabrała piłkę i otworzyła furtkę na podwórko.
- Żuczek! - krzyknęła i zagwizdała na pieska. - A, tu jesteś.
Żuczek siedział skulony pod schodami i telepał się ze strachu.
- Zwiałeś tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy - mówiła głaszcząc go po grzbiecie. - Ja też się bałam, wiesz? Ale mniej niż wtedy kiedy tkwiłam godzinami na drzewie czekając na ratunek. Wpadło mi do głowy kilka innych pomysłów jak mogę sobie poradzić z wilkiem.
Opowiedziała w domu o przygodzie jaka ją spotkała tego popołudnia, rodzina słuchała patrząc z podziwem na Telkę. Wszyscy uznali, że to było coś niesamowitego. pochwalili odwagę dziewczynki, co do której ona sama nie była taka pewna, oraz jej zdrowy rozsądek. Jednak najważniejsze przemyślenia Telka zostawiła dla siebie. Wieczorem leżąc w łóżku zastanawiała się nad tym, co ją spotkało:
- Kiedyś tak samo bałam się psów, nie chciałam do nich podchodzić. Aż rodzice przynieśli do domu Żuczka, który był wtedy małą puchatą kulką. Opiekowałam się nim i zrozumiałam jak postępuje się z psami. Można je nauczyć różnych komend i zabaw, a na pewne rzeczy nie wolno im pozwalać. Jeśli zna się te zasady i ich pilnuje, to psy nie budzą już lęku. Ale wilk to co innego, jest dziki i nieobliczalny.

Nie minęła kilka dni, a wilk pojawił się znów. Telka wracała ze szkoły na skróty przez las, wkraczając do lasu czuła na sobie czyjś wzrok. Kiedy umilkły za nią dźwięki z głównej drogi, z kępy zarośli wyłonił się znajomy pysk.
- Cześć - odezwała się do wilka. - Nie mam dzisiaj ze sobą piłki.
Czuła jak kolana jej drżą a dłonie stają się wilgotne od potu. Starała się jednak stać swobodnie. Rozglądała się wokół siebie w poszukiwaniu odpowiedniego drzewa. Zauważyła jedno w pobliżu, jednak na drodze do niego znajdował się wilk. Zrobiła niepewny krok w tym kierunku, a w tym momencie wilk podszedł do niej z dużym patykiem w zębach.
- Tym będziemy dzisiaj rzucać? - upewniła się Telka podnosząc z ziemi patyk. Zamachnęła się i wypuściła go daleko w powietrze. Korzystając z chwilowej nieobecności wroga zbliżyła się do przyjaznego drzewa. Jeszcze jeden rzut i będzie miała okazję się na nie wspiąć, znajdując tam bezpieczne schronienie. Wilk wrócił z patykiem i czekał na następny rzut. Dziewczynka znów wzięła zamach, tak by patyk znalazł się naprawdę daleko, a ona miała chwilę na wdrapanie się po gałęziach. Faktycznie, to był udany rzut. Na w-fie dostałaby za niego co najmniej czwórkę.
"Nie, nie wejdę na drzewo" - pomyślała kiedy już dotknęła jego chropowatej kory. "On nic mi nie zrobi, ale ja będę się znów strasznie bała". Ta myśl zatrzymała ją na dole. Dziewczynka uznała, że nie chce już nigdy więcej tak strasznie się bać.
Szła więc w stronę domu spokojnie, podając i przyjmując patyk, który zastąpił wilkowi zabawkę. W pobliżu domu wilk obiegł dziewczynkę dwa razy na pożegnanie i wskoczył między drzewa. Telka popychając furtkę odetchnęła z ulgą, że i tym razem przeszła cało spotkanie z wilkiem. Żuczek powitał ją radosnym ujadaniem i skakał do jej nóg.
- Wiesz Żuczku, tym razem bałam się trochę mniej niż ostatnio. I dużo mniej niż na drzewie.

Od tej pory spotykała wilka wiele razy z drodze ze szkoły i na spacerze. Za każdym razem zbliżał się do niej, a ona zachowywała dystans, pamiętając że to dzikie zwierzę i nie wolno go głaskać ani karmić. Choć raz, niby przypadkiem upuściła kanapkę, której nie zjadła na przerwie szkolnej. Wilk podszedł do leżącej na drodze kanapki, powąchał i zostawił ją. Jednak gdy chwilę później Telka odwróciła się w to miejsce, zobaczyła że kanapka zniknęła.
Nosiła w plecaku gumową piłkę, aby być przygotowaną na spotkanie. Lęk wracał do niej co jakiś czas, ale nie paraliżował jej, ani nie sprawiał że w panice poszukiwała drogi ucieczki.
Potem wilk przestał ją odwiedzać. Nie tęskniła za nim, jego zniknięcie wydawało jej się teraz naturalne. Zawsze będzie pamiętać, że wilk istnieje i może znów się pojawić, gdy nie będzie się tego spodziewała. Jednak tym razem zastanie ją spokojniejszą niż wtedy, gdy gonił ją po lesie.
Żuczek znów zaczął chodzić z nią na spacery. Tłumaczyła mu, że nie musi się niczego obawiać. Najlepiej to nie bać się wcale. Bo wilk przychodzi do tego, kto się go boi.

piątek, 14 lutego 2014

Opowiadanie: Telka boi się wilka cz. 1.

Telka mieszkała z rodziną u podnóża gór, w drewnianym domu otoczonym lasem. Do domu prowadziła asfaltowa szosa, jednak dziewczynka często wybierała krótsza i przyjemniejszą drogę przez las. Można nią było dotrzeć do pobliskiego miasteczka w bardzo krótkim czasie. Tam znajdowała się szkoła, do której chodziła Telka, a także sklep i apteka oraz domy przyjaciół dziewczynki. 
Telka kolegowała się jednak nie tylko z innymi dziećmi, ponieważ za swojego przyjaciela uważała cały las. Był czymś zwyczajnym i naturalnym, tak jak dla dzieci z miasta osiedlowy plac zabaw, bo to w nim bawiła się i odpoczywała. Telka znała go bardzo dobrze, wymieniała jednym tchem nazwy wszelkich leśnych zwierząt. Czasem miała go trochę dość, bo oddzielał ją od miasteczka, w którym działo się wiele ciekawych rzeczy i nie mogła tego oglądać ze swoich okien. Potrafiła wspinać się po drzewach i odróżniała różne rodzaje grzybów. Z szyszek i żołędzi umiała zrobić ludziki i zwierzątka. Kiedyś pani od przyrody zadała im jako pracę domową wykonanie zielnika; praca Telki zawierała najwięcej roślin. Las był więc jak członek rodziny, czasem przyjazny, czasem obojętny, ale zawsze przy niej BYŁ.
Jedna rzecz w lesie bardzo jej przeszkadzała, a były to wilki. Napawały ją lękiem. Trochę przez opowieści rodziców, trochę przez bajki, a trochę dlatego że wilk jest najbardziej dzikim ze znanych jej zwierząt. Nie jak inne, które pozwolą się do siebie zbliżyć lub zwabić smacznym kąskiem.
Kiedy była młodsza i zbierała kwiaty na obrzeżu lasu zobaczyła w pobliżu kształt, który przypominał wilka z książkowych ilustracji. Poderwała się wtedy na równe nogi rozsypując wokół siebie dopiero co zebrane kwiatki. Nie bacząc na nic wkoło rzuciła się do ucieczki i wspięła na najbliższe drzewo. Tymczasem zwierzę krążyło w pobliżu pnia. Telka obserwowała je spomiędzy liści i modliła się, aby odeszło. Uczepiona gałęzi spędziła w kryjówce kilka godzin, aż w końcu zmęczoną i wyczerpaną znalazł ją tata. Zwierzę słysząc zbliżające się ciężkie kroki czmychnęło do lasu.
- Tato, tu był wilk! Chciał mnie pożreć! - płakała później.
- Coś rzeczywiście kręciło się po lesie, ale nie jestem pewien czy to na pewno wilk - zastanawiał się tata.
- Jestem przekonana! - upierała się dziewczynka - Tak strasznie się bałam.
- Dawno już nie było wilków w tej okolicy - zapewnił ją tata - poszły na drugą stronę gór. Nie możemy wykluczyć że jeden z nich wrócił.
- Co ja teraz zrobię? Jak będę chodzić do lasu?!
- Będziemy chodzić z tobą póki sprawa się nie wyjaśni - obiecał tata.
I rzeczywiście mama i tata lub jedno z nich towarzyszyli jej. Jednak nikt więcej z okolicznych mieszkańców nie zgłosił obecności wilka, a Telka też więcej nie widziała niczego niezwykłego. Prawie zapomniała o zwierzęciu spotkanym wiosną, a tymczasem pory roku zmieniały barwy lasu.
Czasem wydawało jej się, że słyszy podejrzane dźwięki w lesie. Rozglądała się wtedy uważnie czy nie widać wilka i na wszelki wypadek szukała sobie kryjówki lub rzucała się biegiem do domu. Dwa razy znów spędziła dłuższy czas na drzewie, przekonana że w pobliżu krąży groźny wilk. Raz okazało się że to stado saren buszowało w pobliżu, a innym razem pies sąsiada zgubił drogę do domu. Mimo tego, że jej obawy o spotkanie z wilkiem jak dotąd się nie potwierdziły, to jednak wolała pozostać czujna.

CDN.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Bajka o kogucie cz. 2.

Zwyczaj nakazuje, aby nowy "podwórkowy budzik" czuwał całą noc przed pierwszym świtem, który ma obwieścić pianiem. Kogucik nie jest śpiący, przechadza się wzdłuż płotu. To wskoczy sobie na dach, to znów zleci na ziemię i cały czas wypatruje czy czasem nie widać już słonecznych promieni. Jednak noc ciągnie się powoli.
Wreszcie kogut spostrzega wśród traw błyśnięcie dwóch punktów. Czym prędzej wskakuje na płot, nabiera powietrza w płuca i pieje co sił: KUKURYKU! Tak się śpieszy, że brakuje mu tchu do dalszych okrzyków.
Zaspani mieszkańcy gospodarstwa wychodzą powoli ze swych sypialni.
- Kogucie - odzywają się kury - czemu jest tak ciemno? Nic nie widać! Czy to na pewno poranek?
- Ależ tak - odpowiada kogut - widziałem wyraźnie podwójne błyśnięcie!
- Przecież to jeszcze środek nocy - odszczekuje pies - to pewnie oczy kotów błyszczały w ciemności. Wracajmy spać.
I znów zwierzęta układają się do snu, a kogut kręci się niespokojnie w oczekiwaniu na dzień. Czas płynie jeszcze wolniej niż poprzednio. Kogut nie jest śpiący, podskakuje po podwórku i wciąż zerka czy czasem nie widać już złotych błysków. Trochę się nudzi bez towarzystwa. poszukałby robaków w ziemi, ale one też schowały się na noc. I nagle pojawia się w oddali na niebie jasna tarcza. Kogut szybko wskakuje na płot i krzyczy donośnie: Kukuryku! Pobudka! Słońce na niebie!
Zwierzęta wychodzą ze swoich siedzib.
- Kogucie - muczą krowy - co to za żarty sobie stroisz?
Kogut raźno odpowiada:
- Jasne słońce na niebie! Czy nie widzicie?
Na to odzywa się koń:
- To jest księżyc, on świeci w nocy. Spójrz jaki jest blady, tak nie wygląda słońce. Ono jest większe i cieplejsze. Chodźmy jeszcze spać.

Kolejny raz kogut pozostaje sam w ciemnościach, które teraz rozprasza słaby blask księżyca. Wciąż nie chce mu się spać, ponieważ zdenerwował się swoją pomyłką. Już nie skacze po podwórku, chce się skupić. Nie chce pomylić się po raz trzeci. Przypomina sobie jak wygląda słońce, jest wielkie, bardzo jasne i bardzo ciepłe. Ani kocie oczy ani księżyc nie są takie. Kogut przysiada na płocie i patrzy w niebo. Czeka długo i wytrwale, godziny mijają. Aż wreszcie zza horyzontu wychyla się ogromna pomarańczowa kula. Kogut odczekuje jeszcze moment i dopiero gdy czuje na czubku dzioba ciepło promienia, postanawia zapiać. Zadziera głowę do góry, nabiera powietrza i głośno i najpiękniej jak potrafi wykrzykuje: Kukuryku!!! Trzy raz po kolei.
Zwierzęta budzą się i wychodzą na podwórze. Tak, wreszcie nastał ranek.
- Dzień dobry kogucie - gdaczą kury.
- Dzień dobry, dzień dobry - witają się inne zwierzęta.
Kogut biega między nimi zagadując i żartując. Wszyscy są trochę niewyspani, ale nie obrażają się na koguta za nocne pobudki. Od tego dnia będzie od przecież ich najbardziej punktualnym budzikiem.

Spójrz na to pełne życia gospodarstwo. Popatrz jak zwierzęta udają się do swoich spraw i obowiązków. Poczuj jak słońce ogrzewa całe podwórko. Poczuj zapach siana i trawy. Usłysz wesołe rozmowy i rytmiczne postukiwania. Będzie je słychać aż do wieczora, gdy wszyscy położą się spać i zapadnie ciemność i cisza. 

piątek, 7 lutego 2014

Bajka o kogucie cz. 1.

Dziś przedstawię pierwszą bajkę jaką w ogóle napisałam, a miało to miejsce kilka lat temu. Jest to bajka terapeutyczna o kogucie, który musiał nauczyć się nowych zachowań. Została napisana dla 8-letniego chłopca, który postępował szybko i nieuważnie, przez co miewał kłopoty. Oprócz tego posiadał liczne zalety, był energiczny i uczynny.

A oto i bajka: 

Spójrz na małą wioskę położoną wśród pól pszenicy. Zobacz jak wschodzi nad nią słońce oświetlając poszczególne domy. Poczuj jak promienie rozgrzewają powietrze. Poczuj lekki powiew wiatru na twarzy. Czy słyszysz jak ten sam wiatr kołysze zbożem na polu? Usłysz go także wśród drzew. Zobacz gospodarstwo, które leży na samym środku wioski. Widać dom gospodarza i duże podwórko z kurnikiem, stajnią i stodołą. Poczuj jak czyste jest tutaj powietrze bez spalin samochodowych i pyłów. Poczuj jak spokojne jest to miejsce. Jeśli uważnie się wsłuchasz, to usłyszysz pierwsze odgłosy porannej krzątaniny. Tam - ziewanie gospodarza, tu - szczekanie psa, gdzieniegdzie gdaknięcie kury.
Wewnątrz podwórka zobacz budynki z czerwonej cegły i drewna. Zobacz - wyglądają na solidne i trwałe. Poczuj tutaj zapach żywicy dobiegający ze sterty drewna. Czuć również delikatniejszą woń świeżego siana. Usłysz chrobotanie za drzwiami kurnika. Usłysz też jak te drzwi uchylają się ze skrzypieniem.
Zza nich własnie wybiegają kury całym stadkiem. Za nimi na końcu podąża młody kogut. Stara się iść krokiem statecznym, jak przystało na koguta. Ach jaki ładny to kogut! Głowę trzyma wysoko podniesioną, na jej czubku znajduje się czerwony grzebień. Kogut rozgląda się wokół siebie czarnymi oczkami. Jego pióra są gładkie i błyszczą w słońcu - trochę na zielono, trochę na niebiesko, lecz te najładniejsze i najdłuższe znajdują się na ogonie. Widać że jest to kogut zadbany i dobrze odżywiony. Właśnie przebiega na swych silnych nogach przez całe podwórko i z wszystkimi się wita, zagaduje, żartuje, niektórym proponuje wspólną grę popołudniu.

Oprócz naszego koguta i kur są tu inne zwierzęta: krowy, koń, pies i koty. 
Jest to ważny dzień w życiu koguta. Od dzisiaj to on ma budzić pianiem o wschodzie słońca całe gospodarstwo. Już nie może się doczekać, kiedy będzie mógł zaprezentować całemu podwórku jak głośno i punktualnie zapieje. 
Każdy w gospodarstwie ma swoje obowiązki. Koń ciągnie ciężki wóz, krowy przeżuwają zieloną trawę aby dać dużo świeżego mleka. Pies ostrzega przed intruzami, a koty łapią myszy i inne szkodniki. Kogut pilnuje aby jego stadko nie rozłaziło się za daleko. Od czasu do czasu zerka w niebo czy nie nadlatują drapieżne ptaki. Jest podekscytowany, że będzie mógł pełnić nowy obowiązek jakim jest budzenie towarzyszy. Zaczyna się trochę niecierpliwić.
Żeby czas szybciej leciał zajmuje się grą w piłkę razem z psem i paroma kurami (oczywiście drużyna koguta wygrywa). Kiedy wszyscy są zmęczeni zabawą, pożywia się ziarnem i szuka w ziemi smacznych i pożywnych robaków dla siebie i kur, bo one miewają problemy z ich znalezieniem (wiadomo - kobiety!).
Kiedy wreszcie słońce zaczyna chylić się ku zachodowi całe podwórko przygotowuje się do snu. Najpierw kury zasiadają na swych grzędach, potem krowy kładą się wygodnie w sianie a zaraz po nich koń pochyla głowę i zapada w drzemkę. Pies chowa się do budy, a koty wyruszają na łowy. 
Wreszcie kogut pozostaje sam na podwórku.

CDN.