wtorek, 24 marca 2015

Bajka: Rodzina piłek cz. 2


Przyszedł wreszcie czas, kiedy Ragbi poszła do szkoły. Pierwszego dnia udała się tam z mamą, okazało się że w jej klasie są dwie przyjaciółki z przedszkola. Od razu zrobiło się piłeczce raźniej.
Później do szkoły odprowadzał ją zwykle Basket. Razem wychodzili rano z domu i szybkim marszem przemierzali drogę z domu do szkoły. Z okna często machała im mama trzymając na ręku Polo.
- Wiesz Basket, szkoda mi Polo, że musi tyle czasu spędzać w domu, nie ma koleżanek ani kolegów, nie może wyjść sam na podwórko - wyliczała pewnego dnia idąc obok starszego brata.
- Też tak myślę - przyznał jej rację Basket.
Po szkole Ragbi siadła przy biurku, aby odrobić lekcje. Mama pochyliła się nad nią z pytaniem:
- Może pomóc ci w czymś?
Ragbi spojrzała w na linijki czekające na wypełnienie świeżo poznanymi literkami.



- Dziękuję mamo, poradzę sobie - odpowiedziała.
- Jakbyś jednak mnie potrzebowała przy jakimś zadaniu, to zawołaj, pomyślimy razem - odrzekła mama wychodząc.
Ragbi sprawnie uzupełniała ćwiczenia, a potem miała czas na zabawę, oglądanie bajek i przeglądanie ulubionych książek. Z trudniejszymi pracami domowymi przychodziła do mamy lub taty, a kiedy oni akurat nie mogli się nią zająć, to wtedy z ratunkiem przychodził Basket.
Niekiedy też mama prosiła ją o pomoc:
- Ragbi, przypilnuj proszę Polo.
I Ragbi czuła się wtedy jak prawdziwa starsza siostra, wymyślała zabawy dla młodszego braciszka, a czasem uczyła go nowych gier lub demonstrowała, co robili tego dnia w szkole.
Zasypiając Ragbi z rozbawieniem przypominała sobie, jaki lęk wzbudzała w niej dawniej lampa nad jej łóżkiem.
Teraz już wiedziała, że zawsze będzie ważna dla rodziców i może na nich liczyć. Podobnie jak jej bracia. I wszyscy na siebie nawzajem.

Koniec

niedziela, 22 marca 2015

Bajka: Rodzina piłek cz. 1

Dla G.W., aby pozostała dzielna

W domku okrągłym niczym globus, do którego prowadziły drzwi w kształcie talerza, mieszkała sobie rodzinka piłek. Wszyscy byli okrągli i weseli. Tata był duży i ciężki, potrafił też bardzo wysoko skakać. Często można go było spotkać na boisku do koszykówki. Jego żona miała gładką powierzchnię i zdecydowanie wolała odbijać się niż skakać, dlatego w wolnych chwilach grywała w siatkówkę. Rodzice jednak nie zajmowali się za dużo sportem, ponieważ spędzali większość czasu ze swoimi dziećmi.
Najstarszym ich synem był Basket, który chodził już do szkoły. Trochę młodsza od niego Ragbi, była jeszcze w przedszkolu, ale niedługo również miała rozpocząć naukę w szkole. Najmłodszy ze wszystkich był Polo, mały niczym piłeczka do ping-ponga.
W okrągłym domku znajdował się okrągły stół, przy którym rodzina zbierała się na obiad. Jadali tam zupę z okrągłych talerzy. Bardzo lubili też wszystkie okrągłe warzywa i owoce, takie jak jabłka, pomidory, cebulę, a także jajka. Na urodziny mama piekła okrągłe torty. Wychodząc na dwór dzieci turlały się po zielonym trawniku, a Ragbi potrafiła już skakać na skakance.



Ragbi spędzała dużo czasu w domu z mamą i małym Polo, podczas kiedy Basket był w szkole, a tata w pracy. Polo dopiero uczył się turlać po podłodze i niezbyt zgrabnie mu to wychodziło. Mama musiała mu we wszystkim pomagać. Ragbi też chciała, aby mama zajmowała się nią tak jak Polo. Kiedyś w nocy, leżąc w swoim okrągłym łóżeczku, patrzyła w sufit i myślała o tym, jak to by było fajnie na zawsze zostać maleńką piłeczką. Była bliska zaśnięcia marząc o tym błogim stanie, kiedy nagle nad jej głową zakołysała się lampa.
- Och! - Ragbi wystraszona schowała się calutka pod kołdrę.
- Mamo! - zawołała w ciemność - Tato!
Nie przestawała się trząść dopóki w ciemności nie rozległo się charakterystyczne szuranie. To tata przyszedł do Ragbi sprawdzić co się z nią stało.
- Wszystko w porządku, Ragbi? - zapytał.
- Tato, lampa się kołysze, zaraz na mnie spadnie - wyszeptała Ragbi.
- Skąd ten pomysł córeczko? Sam wieszałem tę lampę, jestem pewien że wisi solidnie.
Tata wyciągnął się ku górze i zakołysał lampą. Rzeczywiście wisiała bez zastrzeżeń.
- Tylko ci się tak wydawało kochanie, nocą czasem cienie dziwnie się układają - powiedział tata i pocałował ją na dobranoc. Ragbi z trudem zasnęła.
Nadszedł długo oczekiwany poranek, kiedy piłeczka miała jak zwykle iść do przedszkola. Stanęła przed przygotowanym przy łóżku ubrankiem i nie mogła się zdecydować, jaką część garderoby założyć jako pierwszą.
- Mamo, pomóż mi się ubrać - zawołała. Mama akurat ubierała Polo, a tata już wyszedł do pracy. Ragbi stała więc niezdecydowana przed ubrankiem.
- Mamo... -  nie dawała za wygraną patrząc na mamę błagalnym wzrokiem.
- Czemu się nie ubierasz? - zdziwiła się mama.
- Chcę żebyś mi pomogła.
- Zawsze sama to robiłaś.
- Ale teraz chcę pomocy - powiedziała Ragbi i po jej buzi popłynęły łzy.
Mama posadziła Ragbi na krzesełku i założyła jej ubranko, podczas gdy zdziwiony Polo patrzył na nie ze swojego okrągłego fotelika.
Przy śniadaniu Ragbi obserwowała jak mama karmi Polo ze specjalnej butelki.
- Mamo, a mnie też nakarmisz? - zapytała nagle.
- Córeczko, ty potrafisz już jeść sama. Jedz proszę swoją kanapkę.
- Kiedy ja bym wolała żebyś ty mnie karmiła...
Ragbi długo prosiła mamę o wyręczenie jej w tej czynności, mama jednak nie dała się namówić na to ustępstwo. Piłeczka spróbowała jeszcze raz wyprosić pomoc mamy podczas mycia buzi i zębów po śniadaniu. Płaczem starała się „zmiękczyć” mamę, ale ona tylko cierpliwie tłumaczyła córeczce, że duże piłeczki robią takie rzeczy samodzielnie.
Dzień w przedszkolu minął całkiem przyjemnie, Ragbi zapomniała o nocnym strachu i porannych nieprzyjemnościach. Mimo to, kiedy nadszedł wieczór Ragbi wcale nie miała ochoty kłaść się do łóżka, nad którym wisiała lampa. Po usilnych namowach rodziców położyła się jednak, ale nie mogła zmrużyć oczu. Poszła więc do pokoju rodziców.
- Mamo czy możesz ze mną poleżeć? Albo ty tato?
- Co się dzieje? - zapytali zaniepokojeni.
- Nie mogę spać. Boję się.
- Czego się boisz?
- Lampy nad łóżkiem, ona na mnie spadnie - powtórzyła Ragbi swoją opowieść z poprzedniej nocy.
- Chodź, pokażę ci że to niemożliwe - tata udał się z córką do jej pokoiku.
- Zobacz ona wisi naprawdę porządnie. Obiecuję, że nie spadnie - dotknął lampy udowadniając, że można nią swobodnie bujać - ale mam wrażenie, że chcesz mi coś powiedzieć.
- Tato, bo ja się boję, że ta lampa na mnie spadnie i wtedy...
- Co się wtedy stanie? - zapytał tata przytulając Ragbi.
- Wtedy stanę się płaska, przestanę być piłką.
- Ojej, straszne myśli cię nachodzą - zmartwił się tata.
- Przestanę być piłką i ty i mama mnie nie rozpoznacie i zostawicie mnie samą - rozpłakała się Ragbi w ramię taty.
- Córeczko, nawet gdybyś była płaska jak talerz to i tak byłabyś naszym dzieckiem. Zawsze i wszędzie cię rozpoznamy.
- Naprawdę? – z niedowierzaniem pochlipywała piłeczka.
- Oczywiście. I nawet jak będziesz starsza, urośniesz, zaczniesz chodzić do szkoły. Będziesz wtedy wyglądała inaczej. A my zawsze cię rozpoznamy i zawsze będziemy kochali.
- A będziecie mi pomagać we wszystkim tak jak pomagacie Polo?
- Już tego nie musimy robić, bo potrafisz wiele rzeczy robić sama. Jeśli będziesz uczyła się czegoś nowego i trudniejszego, to wtedy możesz na nas liczyć.



Potem tata przeczytał jej bajkę na dobranoc i Ragbi uspokojona zasnęła w swoim łóżeczku. Od tamtej rozmowy z tatą nie obawiała się już ani lampy ani innych strachów.
CDN.

środa, 4 marca 2015

Opowiadanie: Pierwsza randka

- Hej, może wybierzemy się gdzieś razem?
Ola siedziała wpatrzona w monitor komputera czytając wciąż od nowa tę krótką wiadomość. Ponownie sprawdziła nadawcę. Zamknęła okno czatu, znów otworzyła. Pytanie nie zniknęło, trwało na miejscu. Intensywne wpatrywanie w litery sprawiło, że zrobiły się rozmazane. Musiała więc pomrugać kilkukrotnie, aby wzrok zaczął funkcjonować jak wcześniej. Wreszcie położyła palce na klawiaturze i z bijącym sercem odpisała:
- OK.
Tym, kto napisał do Oli był Karol, chłopak ze starszej klasy. Bardzo przystojny, należy przyznać. Ola rozmawiała z nim parę razy, bo oboje chodzili na siatkówkę w czwartki po lekcjach. Czasami pisali ze sobą przez internet. Był zabawny i całkiem miły. A teraz pyta ją czy chce się z nim spotkać. No jasne, że chce!
Karol zaproponował, żeby spotkali się jeszcze tego samego wieczoru. Ola nie chciała, aby pomyślał, że go spławia, więc przystała na to. Kiedy ustalili miejsce spotkania, szybko pobiegła do łazienki.



Krytycznie przyjrzała się swojemu odbiciu. Nos błyszczy się jak żarówa. Na brodzie wyskoczyła jej „dioda” (czyli pryszcz). W dodatku całą buzię ma zaczerwienioną z emocji. Ze złością chwyciła za puder siostry i miękką gąbeczką rozprowadziła go na twarzy. Efekt nie do końca ją zadowolił, ale nie miała lepszego pomysłu jak prędko poprawić swój wygląd. Przeczesała włosy grzebieniem, co sprawiło że naelektryzowane sterczały we wszystkich możliwych kierunkach. Na szczęście w pobliżu znalazł się lakier do włosów. Kilka pryśnięć, dwa kichnięcia i było po kłopocie. Odbicie Oli było teraz bardziej zbliżone do ideału. Postanowiła jeszcze zrobić eksperyment z tuszem do rzęs, którego nigdy nie używała. Kiedy musnęła nim rzęsy stały się ciemniejsze i dłuższe. Z zadowoleniem pomrugała. Jeszcze tylko trochę błyszczyka... Jak dobrze jest mieć starszą siostrę i mamę, tyle skarbów po ręką. Zadowolona opuściła łazienkę.
Pora spotkania zbliżała z minuty na minutę. Ola założyła ulubione dżinsy i kolorową bluzkę. Chciała wymknąć się niespostrzeżenie z mieszkania, jednak na tak małej powierzchni okazało się to niemożliwe.
- Gdzie się tak wyszykowałaś? - zapytała siostra Oli, Natalia patrząc na nią podejrzliwie.
- Do Aśki - skłamała Ola czując rumieniec spływający na policzki i szyję.
- Mamo! Olka chyba ma randkę! - krzyknęła Natalia w stronę kuchni.
- Ty małpo! - odpaliła Olka, ale mama już znalazła się wraz z córkami w przedpokoju.
- Gdzie wychodzisz?
- Idę... Spotkać się z kimś. Z kolegą - mruknęła Ola w kurtkę zapiętą pod samą szyję.
- Skąd się znacie? - nie darowała mama.
- Ze szkoły. On też chodzi na siatkę - Ola miała ochotę schować całą głowę w kołnierz kurtki, a najlepiej całkiem zniknąć.
- Ok. Tylko weź ze sobą telefon i wróć przed 20 - upomniała mama.
Natalia uśmiechnęła się złośliwie mrużąc oczy. Ola wychyliła twarz z kołnierza, aby pokazać jej język, po czym odwróciła się do niej plecami i szybko wyszła z mieszkania.
Na dworze okazało się, że kropi deszcz i wiatr dość mocno wieje. Ola żałowała że nie wzięła czapki albo chociaż parasola, które ochroniłyby ją przed jesienną aurą. Jednak czapka nie byłaby dobra dla włosów, a parasol to też zbędny ciężar.
Karol czekał już na nią w wyznaczonym miejscu, w centrum miasta.
- Cześć - powiedział.
- Cześć - odparła.
- Chyba zmarzłaś? - zauważył.
- Nie tak bardzo - uśmiechnęła się Ola w odpowiedzi. Skierowali się do pobliskiej kawiarni, bo na spacer było zdecydowanie za zimno.
- Jakoś inaczej dziś wyglądasz - odezwał się Karol, kiedy siedzieli w ciepłym wnętrzu nad filiżankami gorącej czekolady.
- Dlaczego tak myślisz?
- Jesteś bardziej blada.
- To pewnie przez ten puder - odparła Ola przecierając dłonią po policzku.
- I oczy masz jakby podkrążone, nie wyspałaś się?
Ola dotknęła skóry pod oczami i ze zdziwieniem zauważyła na nich czarne ślady. Tusz spłynął z jej rzęs w tym deszczu!
- Poczekaj chwilę - powiedziała podnosząc się z miejsca. Poszła do łazienki, aby ratować swój wizerunek.
W lustrze zobaczyła dziwne zjawisko - blada twarz z różowymi prześwitami, zaczerwienione od mrozu uszy i ciemne plamy pod oczami. Z pomocą papierowego ręcznika i odrobiny wody uporała się z tą osobistą katastrofą. Niestety pryszcz na brodzie stał się bardziej widoczny niż był przez zapudrowaniem. Poza tym spryskane lakierem włosy pod wpływem deszczu zlepiły się w strąki i pofalowały.


Zła na siebie opuściła łazienkę.
- Teraz już cię poznaję - zażartował Karol.
- Daj spokój - skwaszona Ola siadła naprzeciw niego wstydząc się pryszcza, nosa, włosów, a najbardziej własnej głupoty.
- O wiele lepiej wyglądasz bez tego wszystkiego na buzi, serio - powiedział chłopak - Tak jak na boisku. A właśnie, oglądałaś mecz...?
I tak zaczęli rozmawiać o ulubionym sporcie, tak że Ola zapomniała o swojej twarzy. Spotkanie minęło Oli bardzo miło i widziała po Karolu, że podziela jej zdanie. Kiedy odprowadzał ją do domu, umówili się że za tydzień wybiorą się razem do kina.

Koniec