piątek, 4 kwietnia 2014

Bajka: Słoik z marzeniami

Su stał na półce sklepowej wypełniony konfiturą truskawkową. Powierzchnię zaklejono mu nalepką z napisem "dżem" a otwór zamknięto szczelnie zakrętką. Niewiele pamiętał z tego co działo się zanim przywieziono go do sklepu, wspomnienia były niewyraźne i zamazane. Wydawało my się, że przez jakiś czas przesuwał się po ogromnej taśmie a nad nim nachylały się zamaskowane twarze. Potem była ciemna hala i jeszcze ciemniejszy magazyn. Inne słoiki wspominały też o jakimś czyszczeniu, wyparzaniu, dezynfekcji. Wszystkie te słowa brzmiało nieprzyjemnie i złowrogo. Su nie chciał nawet myśleć, że coś takiego mu się przytrafiło.
- Co się z nami teraz stanie? - zapytał swoich towarzyszy.
- Ktoś nas zabierze stąd, wyjmie dżem, a nas wyrzuci - odpoweidział słoik po lewej stronie.
- Jak dobrze pójdzie do wyrzuci nas do kosza z samym szkłem i wtedy wrócimy tu, może już nie będziemy słoikami, ale czymś innym, też ze szkła - odpowiedział słoik z prawej.
- Nie ma innej możliwości? - chciał wiedzieć Su.
- Jest jeszcze taka opcja, że zatrzymają cię w domu i zamkną w tobie domowe przetwory - odpowiedział słoik z ogórkami, stojący na półce powyżej.
- Chyba że ktoś cię stłucze - roztaczał smutną wizję słoik po lewej.
- Wtedy też mogą cię przetopić na nowe rzeczy - pocieszał ten po prawej.
- Tak czy inaczej, tego jeszcze nie wiadomo, zależy gdzie trafimy - podsumował słoik z ogórkami.
Su czekał więc niecierpliwie na to, co stanie się z nim dalej. Umilał sobie czas obserwowaniem osób które przechodziły przez sklep. W rękach trzymali koszyki albo pchali duże, metalowe wózki. Dzieci kręciły się niespokojnie a rodzice upominali je, aby nie stłukły niczego. Su stał co prawda w pierwszym rzędzie słoików, jednak na niższej półce, na wysokości pasa dorosłego człowieka. Rzadko ktoś rzucał spojrzenie w tamtą stronę. Nie tracił jednak nadziei, ponieważ oczekiwał przygody.
Wreszcie złapały go jakieś miękkie i ciepłe rączki.

- Mamo, zobacz dżem truskawkowy! Kupmy go, proszę! Nasze już się skończyły - krzyczał donośny dziewczęcy głosik, biegnąc a stronę plastikowego koszyka i mamy. Łapki zaciskały się mocno na szkle słoika.
- Dobrze, weźmy - zgodziła się w roztargnieniu mama dziewczynki, przeglądając kartkę z listą zakupów.
- Będzie do naleśników! - ucieszyła się córka i włożyła Su między pozostałe produkty. Su poczuł pod sobą twarde i nieregularne podłoże. Okazało się, że to ziemniaki. Po chwili obok wylądowały miękkie bułki i butelka mleka. Następnie Su stracił rachubę, jakie produkty znajdują się w koszyku, bo coś podłużnego przesłoniło mu widok. Mógł teraz obserwować świat przez szpary w ścianie koszyka, lecz nie na długo, bo później znalazł się w płóciennej torbie. Podczas podróży do nowego domu poczuł się tak zmęczony, że zapadł w lekką drzemkę.
Nie wiedział jak długo spał, ale kiedy obudził się zobaczył wokół siebie zalaną popołudniowym słońcem kuchnię, z ładnymi drewnianymi meblami.
Jak tu pięknie - pomyślał - mógłbym tu zostać na zawsze.
Z uwagą śledził, jak mała dziewczynka i jej mama przygotowują obiad. Na kuchence gotowała się aromatyczna zupa (a w niej te ziemniaki, na których leżał w koszyku), w powietrzu unosiła się chmura mąki i hałasował mikser. Su poczuł jak mąka osiada mu na wieczku tworząc cienką warstwę. Dziewczynka ponownie złapała go w swoje silne, dziecięce rączki i próbowała odkręcić zakrętkę. Siłowała się z nim chwilę, Su czuł jak ręce napierają na jego ścianki, miał wrażenie, że zaraz pęknie. W końcu mama przejęła od córki słoik i jednym sprawnym ruchem otworzyła go. Su odetchnął z ulgą i rozluźnił się po chwilowym napięciu.
- Proszę - powiedziała podając dziewczynce. Mała wyjęła z szuflady maleńką łyżeczkę i z jej pomocą wyciagnęła odrobinkę dżemu.
- Bardzo dobry - skomentowała - nie taki jak domowy, ale też smaczny.
Postawiła Su na stole, obok masy na naleśniki. Łyżeczka pozostała w środku, taka gładka i chłodna.
Zapach zupy w kuchni był coraz bardziej intensywny, Su nigdy wcześniej nie miał okazji wdychać tyle aromatów. Sklep pachnie środkami do czyszczenia i czasem roznosi się w nim zapach pieczywa. Tutaj to jednak było co innego, prawdziwe jedzenie które powstawało na jego oczach. Później zaczeły się smażyć naleśniki, pachniały jak delikatne biszkopty. Mama uchyliła okno i do kuchni wtargnął podmuch świeżego powietrza.
Su był ożywiony i chłonął każdą chwilę. Patrzył jak dżem rozprowadzany jest na cienkich plackach, a one składane w trójkąty. Dżem spływał dziewczynce po brodzie, a ręce kleiły się do sztućców. Mamie jedzenie szło sprawniej, cóż, miała w tym więcej doświadczenia. Potem do kuchni wszedł brat dziewczynki, który właśnie wrócił ze szkoły, oraz tata dzieci. Wszyscy razem robili jeszcze więcej przyjemnego zamieszania. Su słyszał szum ich rozmów, ledwo nadążał aby wyłapywać słowa, wśród stukania talerzy, łyżek, widelców i kubków. Przekazywali sobie Su z rąk do rąk, czuł na sobie ich dłonie, jedne większe, inne mniejsze, silniejsze i słabsze, o skórze delikatnej i bardziej szorstkiej. Podobnie działo się z półmiskiem naleśników i innymi rzeczami na stole.
Wreszcie wszystko się uspokoiło. Tata sprzątał ze stołu, mama starła go za pomocą ściereczki. Naczynia wylądowały w zlewie. Wtedy ktoś podniósł Su do góry.
- Co robimy ze słoikiem - zapytał tata. To on trzymał teraz Su na wysokości oczu - Ma ciekawy kształt - zauważył.
- Rzeczywiście - zgodziła się mama.
- To co, nie wrzucimy go do kosza ze szkłem?
- Umyjmy go, może się przydać - zakończyła mama.
Wtedy do kuchni ponownie wpadła dziewczynka, niczym małe tornado.
- Mogę go zatrzymać?! - zapytała wyciągając ręce do Su.
- Po co ci słoik? - zapytał tata.
- Będę w nim coś trzymać albo coś z niego zrobię - wyjaśniła.
- Dobrze - zgodził się tata - Ale zaczekaj, aż go umyjemy. Na razie cały się lepi.
Su znalazł się w wilgotnym zlewie, po chwili z kranu poleciał na niego strumień letniej wody, która stawała się coraz cieplejsza, aż wreszcie niemal gorąca. Gesty płyn wylał się na jego powierzchnię, a potem było przyjemne łaskotanie gąbki z zewnątrz i w środku. W końcu świat obrócił się do góry nogami, ponieważ odwrócono Su dnem do góry, do wyschnięcia na suszarce. Świat z tej perspektywy był równie interesujący, tym bardziej że kuchnia była centrum tego domu i ciągle ktoś do niej zaglądał.
Krople spływały w dół po jego ściankach, aż w końcu znikły całkowicie. Su poczuł się taki przejrzysty i lekki. W tym momencie zrozumiał, że nie ma już na sobie kleistej etykietki. Zapadał wieczór i długie promienie zachodzącego słońca przenikały Su na wylot. Światło go wypełniało i myślał o tym, że jest teraz wolny jak nigdy dotąd. Noc przyniosła mu odpoczynek i uspokojenie po długim dniu.
Obudziło go szarpnięcie - ktoś złapał i pociągnął go z suszarki. Na wsprost dojrzał wyszczerzone w uśmiechu ząbki dziewczynki.
- Idziesz ze mną - zarządziła - Wszyscy jeszcze śpią, a ja już się wyspałam i nudzę się potwornie.
Zaniosła go przez wąski korytarz, do dziecinnego pokoju z zielonymi ścianami i firanką. Drewniane mebelki, zabawki oraz książki wypełniały pomieszczenie. Była też cała półka zapełniona skarbami, znajdowały się na niej kamyki, guziki, szyszki, szklane kulki, słowem wszystko co mała dziewczynka może gromadzić.
- Zrobię z ciebie magiczną szkatułkę - poinformowała stawiając Su na blacie biureczka. Usadowiła się wygodnie na krześle i wyciągnęła z szufladki pudełko plasteliny.
- Będziesz wygladać pięknie - komentowała wyrabiając masę w dłoniach, aby stała się miękka i plastyczna.
- Tu zrobię ci takie pomarańczowe paseczki, tu będę kropki, a tutaj spróbuję wylepić kwiatek - dziewczynka nie przestawała przebierać rękami. Z uwagą, bardzo się starając, przylepiała kolejne elementy do ścianek słoika. Su poczuł jak lepka i tłusta plastelina oblepia jego szklaną powierzchnię. Było to zupełnie nowe doznanie, całkiem miłe. Tak jakby ktoś szył mu ubranie na miarę. To o wiele lepsze niż kolejna identyczna nalepka z napisem.
Będę zupełnie wyjątkowy dla tej dziewczynki - ucieszył się w duchu Su.

Kwadranse mijały a dziewczynka nie przerywała pracy, dobierając coraz to nowe kolory do wzorów. Wreszcie odsunęła Su na odległość ramienia i podeszła z nim do małego lusterka, które wisiało na ścianie.
- Zobacz jaki jesteś śliczny - przemówiła do niego z czułością - Oto nowy Pan Słoik!
W odbiciu ujrzał swoją pękatą powierzchnię pokrytą tęczą barw o różnorodnych kształtach, jakie tylko wyobraźnia dziecka jest w stanie stworzyć.
Nazywam się Su - chciał powiedzieć do niej, ale jego szklane ciało nie potrafiło porozumiewać się ludzką mową. To że nie rozumiesz tego co mówię, nie oznacza że nie możemy się przyjaźnić - pomyślał. Wręcz przeciwnie, dałaś mi nowe życie i jestem ci za to bardzo wdzięczny, dziewczynko.
- Będziesz pilnował skarbów Klary - powiedziała stawiając Su na półce wśród jej cennych znalezisk.
Ach, więc masz na imię Klara, piękne imię - zadumał się Su, ucieszony, że tak świetnie rozumieją się bez mowy.
Klara zgarnęła z półeczki drobne przedmioty, kulki i guziki i wsypała je do wnętrza słoika. Takie było jego zadanie - pilnowanie skarbów, aby nie spadły, nie rozsypały się ani nie zgubiły.
Koniec

4 komentarze:

  1. Sekretne życie zwykłych rzeczy lub słoika życie po życiu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym momencie podczas pisania pomyślałam, że to taka recyklingowa bajka :P

      Usuń
  2. Swietnie sie czytalo. podobalo mi sie bardzo.

    OdpowiedzUsuń