piątek, 20 czerwca 2014

Bajka o marzycielu cz. 5: Miasto smutnych oczu

Bajkonik był coraz dalej od pajęczej doliny, myślał o tym jak wiele dobrego dało mu to niespodziewane spotkanie z tymi niesamowitymi stworzeniami. W głowie układał już sobie bajkę o pająkach, które wcale nie są straszne i groźne. Chciał ją koniecznie opowiedzieć swojej siostrze, która nie znosiła "robactwa", a już szczególnie pająków.
Dżungla która uparcie próbowała utrudnić Bajkonikowi wędrówkę, stała się teraz jakby rzadsza, zwiększały się przestrzenie od jednego drzewa do kolejnego. Potem drzewa zamieniły się w krzewy, a następnie w trawy i kucyk znalazł się na otwartej przestrzeni. Przed nim rozpościerały się najprawdziwsze góry! Na razie miał iść po trawiastym zboczu, jednak wkrótce trawy przeszły w lite skały, na których gdzieniegdzie pojawiała się karłowata roślinka. Dobrze, że Bajkonik wcześniej zdołał zaopatrzyć się w świeże oraz suszone owoce, ponieważ teraz o wiele trudniej będzie mu zdobywać pożywienie na bieżąco. Trawy i kamienie nie były tak piękne jak dżungla, jednak kucyk prędko poznał ich zalety - o wiele łatwiej było po nich iść. Powietrze stało się chłodniejsze niż w dusznym, wilgotnym lesie. Wędrówka górska była męcząca dla Bajkonika, dlatego zaczął rozglądać się za miejscem na nocleg. Wybrał wreszcie kawałek skały chylący się ku ziemi, który chronił od wiatru i ewentualnego deszczu. Skrył się tam i ułożył na szorstkiej, suchej trawie. Nie był to może luksus, ale postanowił nie narzekać.
Wstał rano nieco obolały, rozprostował kości, zrobił kilka podskoków w wysokiej trawie i poszedł dalej. Strumyk, który do tej pory był jego przewodnikiem, stał się teraz cieniutką strużką, aż wreszcie Bajkonik zobaczył miejsce, w którym wypływał on spod skał. Ach,  więc to tu ma początek ta poczciwa rzeczka. Wspinał się jeszcze kawałek wyżej, aż wszedł na szczyt góry. Stąd roztaczał się wspaniały widok. Bajkonik rozglądał się uważnie dokoła, ale nie mógł dojrzeć swojego domu, był za daleko. Dopiero w dużej odległości zobaczył falującą wodę - to było morze. Tam gdzieś leży więc plaża, przy której stoi domek kucyków.
Odwrócił wzrok, bo zrobiło mu się smutno. Tyle już dni minęło odkąd widział swoich bliskich. Chciał ruszyć przed siebie, aby wrócić do nich jak najprędzej. Kiedy spojrzał w przeciwnym kierunku zobaczył, że w dole majaczy zarys miasta. Wielkie barwne budynki górowały nad innymi, mniejszymi.
Muszę się tam znaleźć - pomyślał kucyk i puścił się biegiem w stronę zabudowań. Wydawało mu się, że droga nie będzie daleka, jednak minął cały dzień, a potem następny zanim doszedł na przedmieścia.
Budynki w tej części miasta przypominały raczej liche namioty niż prawdziwe domostwa. Zbudowane z kartonów, dykty, kawałków desek, chyliły się ku ziemi jak przygarbione staruszki.
Jakie to smutne miejsce - pomyślał Bajkonik. Mieszkańcom żyje się tu na pewno bardzo ciężko. 
Ścieżka między domkami była wąska i kręta, niekiedy zanikała i Bajkonik musiał ostrożnie przeciskać się między przylegającymi do siebie ścianami lub przeskakiwać przez dachy. Spoglądało na niego nieufnie wiele par oczu. Mijane osoby siedziały skulone, wykonując codzienne czynności. Rozpalali małe ogniska i zawieszali nad nimi dymiące rondle. Rozwieszali pranie na sznurkach. Dzieci toczyły kamyki po ziemi, grając jakąś nieznaną kucykowi grę. Bajkonik posyłał im nieśmiałe uśmiechy. Najczęstszą odpowiedzią na ten znak sympatii było opuszczenie wzroku. Wreszcie ktoś zareagował inaczej, była to młoda osoba niosąca wiadro z wodą.

- Co cię sprowadza w te strony? - zapytała dołączając do Bajkonika.
- Przyszedłem szukać swojego przeznaczenia - odparł kucyk po prostu, bo już był zmęczony kolejnym zawiłym wyjaśnianiem celu swojej podróży. Zaoferował dziewczynie pomoc w niesieniu ciężkiego wiadra, na co przystała i już po chwili wiadro zostało przytroczone do torby na grzbiecie konika.
- Chyba to nie jest właściwie miejsce na twoje poszukiwania - zauważyła dziewczyna smutno.
- Sam nie wiem - odpowiedział Bajkonik - nigdy nie wiadomo, czego nowego można spróbować.
- Możesz się bardzo zdziwić, tutaj każdy dzień wygląda tak samo, staramy się przeżyć i cieszymy się głównie tym, że dzień w miarę spokojnie dobiega końca - wyznała opuszczając głowę.
- Dlaczego jest tu tak ponuro? - chciał wiedzieć Bajkonik.
- Widzisz, to dziwne miasto. Jego część jest bardzo zamożna. Jeśli szedłeś tu z gór, to na pewno widziałeś z oddali te piękne budowle.
- Zgadza się, ten widok był tak urzekający, że przyciągnął mnie - przyznał kucyk.
- Czyli też doświadczyłeś tego uroku. Wielu przybyło tu szukać szczęścia. Jednak ta bogata część miasta jest zamknięta. Władca spisał specjalne prawo, według którego każdy może przekroczyć bramy tylko raz. Jeśli w ciągu miesiąca nie uda mu się zbić majątku lub zrobić czegoś, co zachwyci króla, musi opuścić miasto. Jak się zapewne domyślasz, większości się nie udaje. Nie chcą też wracać do swoich domów, bo wstyd im przed rodziną i znajomymi, dlatego osiedlają się tutaj.
- Faktycznie wygląda to bardzo nieszczęśliwie - zauważył Bajkonik - To prawo jest okrutne. Dlaczego każdy ma tylko jedną szansę?
- Król twierdzi, że wszystko co dobre należy się tym, którzy są najsilniejsi. Po co mu słabi i nieprzydatni poddani? - w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
- Nosisz takie ciężkie wiadro, na pewno nie jesteś słaba - pocieszył ją Bajkonik - Jak masz na imię? - zapytał zmieniając temat.
- Anila - odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Bajkonik pomyślał, że jest naprawdę śliczna, mimo zdartego ubrania i przedziwnej fryzury złożonej z setki warkoczyków.
- A ja jestem Bajkonik - przedstawił się - Mieszkasz gdzieś w pobliżu?
- O tutaj - wskazała dłonią na chatkę, której ściany wykonane były z posplatanych kawałków plastiku, tkanin i patyków. Tworzyły przy tym całkiem ciekawy i kolorowy wzór. Dach spadający nieco ku dołowi wykonany został z czegoś, co kiedyś zapewne było drzwiami mieszkania.
Bajkonik podał Anili wiadro z wodą, a ona przelała część jego zawartości do kociołka i rozpaliła ogień na palenisku otoczonym kamykami.
- Zjesz ze mną posiłek? - zaprosiła go. Bajkonik zauważył w jej oczach prośbę. Wydawała mu się taka samotna, chociaż otaczał ją tłum ludzi. Przystał na jej propozycję, lecz chciał też podzielić się z dziewczyną tym, co miał czyli suszonymi owocami. Ona małym nożykiem obierała jakieś warzywa, po czym wrzuciła je, pokrojone w kostkę, do garnka. Sięgnęła do pojemniczka po garść przyprawy, a po jej dodaniu zapach potrawy stał się bardzo intensywny i smakowity. 
- Wspaniale pachnie - skomentował Bajkonik wciągając parę w nozdrza - Proszę poczęstuj się owocami - wyciągnął w stronę Anili woreczek z suszem. 
- Dziękuję - przyjęła poczęstunek - Tak dawno nie jadłam owoców.
- W dżungli z której pochodzę, jest ich mnóstwo, można je zrywać prosto z drzew i zjadać. 
- To musi być wspaniałe miejsce! - zachwyciła się Anila - Tutaj na wszystko trzeba ciężko zapracować. 
- W jaki sposób ty pracujesz? - zaciekawił się Bajkonik - Byłaś wcześniej tam w mieście, żeby spróbować szczęścia? 
- Ja nie, ale moi rodzice owszem. Uciekli ze swojej wioski, aby w mieście zacząć nowe życie. Nie powiodło im się jednak, dlatego zostali tutaj. Potem ja przyszłam na świat i tak właśnie żyjemy - wskazała ruchem ramienia na swój dobytek składający się ze skromnej chatki. - Żeby się jakoś utrzymać wyplatam kosze oraz maty, koce, tego typu rzeczy.
- Tak jak ściany twojego domku? 
- Tak, sama je zrobiłam. 
- Wyglądają bardzo ciekawie, od razu przyciągnęły moją uwagę. 
- Miło mi to słyszeć - uśmiechnęła się blado Anila.
- Wydaje mi się, że czujesz się tu samotna. Nie masz przyjaciół? - chciał wiedzieć konik.
- Ciężko tutaj o przyjaciół, każdy próbuje przetrwać, brakuje wielu rzeczy, jedzenia, ubrań, wody, dlatego ludzie są nieufni. To nie jest miejsce do zwierania znajomości. Ja też ufam tylko rodzinie. Ty nie jesteś stąd, wydajesz się inny...
- Chciałbym przekroczyć bramy miasta - wyjawił swoje plany Bajkonik - ale zanim to nastąpi, czy mógłbym pomóc ci w wyplataniu koszy? 
- Chętnie pokażę ci jak to się robi, kiedy tylko zjemy obiad - odparła Anila nalewając parującą zupę do dwóch miseczek. 

CDN.

5 komentarzy:

  1. Coś czuję, że Bajkonik zrobi porządek z tym całym królem - nikczemnikiem :-P Może powinnaś wprowadzić jakąś prostą intrygę, żeby mu się łyso zrobiło i musiał zmienić prawo ;-) Raczej Bajkonik nie wprowadzi rebelii, choć powinien :-P W każdym razie ciekawie się zapowiada. Podoba mi się wprowadzenie tego podziału na biednych- przegranych i bogatych, bo to taki częsty motyw, no i przybysz, który przez przypadek zmuszony jest do przewrotu :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę dalszej części już mam napisane, ale sama nie wiem, gdzie mnie to zaprowadzi, chociaż rebelia brzmi kusząco :D No ale trzeba uzbroić się w cierpliwość (przede wszystkim ja hihi)

      Usuń
  2. Lepiej poczekać, będzie lepszy efekt. Nic na siłę i na szybko. Fajnie, że już coś się tworzy :-D Ale poważnie, może z tego wyjść naprawdę najlepsza część :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy odnalezienie źródła rzeczki oznacza kres wędrówki Bajkonika? ;)

    OdpowiedzUsuń