sobota, 29 marca 2014

O czym mówią lisy cz.2

Od  tej pory co noc towarzyszył tacie w łowach. Naśladował tatę we wszystkim, skradał się najciszej, biegał najszybciej, ostrożnie wybierał jajka kurom, nie budząc nikogo. Polowali też na małe gryzonie lub ptaki. Leo dorastał i robił, co do niego należało, zgodnie z lisią tradycją. Często myślał jednak, że nie tak powinno wyglądać jego życie.
Którejś nocy, kiedy Leo przemierzał samotnie ciemną ścieżkę, usłyszał nad głową szept:
- Psssst! To ten lis, o którym wszyscy mówią, że jest najszybszy i najdzielniejszy ze wszystkich.
- Tak, to on!
- Ciekawe jak to się stało, że tak świetnie poluje...?
- Podobno szkoliły go wilki.
Leo nie wierzył własnym uszom.Czyżby to naprawdę o nim mówione były te miłe słowa? Zadarł łebek ku górze i zobaczył tam gromadkę kun.
- Cześć - odezwał się.
- Cześć - odezwało się jednocześnie dziesięć niemal identycznych głosików.
- O kim rozmawiacie?
- Jak to o kim? O tobie, chłopaku. Cały las o tobie szumi. W konarach ptaki, pod korzeniami gryzonie, na pniach wiewiórki, a my jesteśmy wszędzie i wszystko słyszymy - gadały kuny jedna przez drugą.
- Nie wiedziałem, że ktoś na mnie zwrócił uwagę - dziwił się dalej Leo.
- Dawno nie było w lesie takiego lisa jak ty, jesteś najlepszy, każdy to wie - trajkotały rozbiegane zwierzaki.
- Dziękuję wam, miło mi to słyszeć.
- To nam jest miło cię poznać. Zdradzisz nam swoje imię? Będziemy mogły się chwalić, że znamy najdzielniejszego lisa.
- Jestem Leo - przedstawił się lisek.
Tej nocy zdał sobie sprawę, że jest już dorosłym lisem, który świetnie sobie radzi, wbrew temu co powtarzał mu tata. Chciał się upewnić w swoich przemyśleniach. Poszedł do zwierząt, które znał z widzenia na leśnych ścieżkach - do dzików, wiewiórek i ptaków. Wszystkie uważały, że jest świetny w tym co robi. Leo jednak nie czuł się przekonany, więc poruszył ten temat z tatą:
- Tato, czy uważasz że jestem dobrym lisem?
Tata wytrzeszczył oczy na syna i nic nie odpowiedział.
- Tato, czy robię wszystko tak jak mi kazałeś? Czy dobrze wykonuję obowiązki lisa?
- Robisz to dobrze - przyznał niechętnie tata - Robisz to nawet lepiej, lepiej niż ja i twój dziadek i jakikolwiek lis, jakiego znam.
- Czemu nigdy mi tego nie powiedziałeś? - zasmucił się Leo.
- Bo chciałem żebyś był coraz lepszy, tak jak ja nie umiałem. Potem zaczęło mi być źle z tym, że stałeś się tak doskonały. Wstydziłem się przyznać, że przewyższyłeś mnie w sztuce polowania - mówił tata powoli. Tym razem to on wpatrywał się w swoje łapy, bojąc się oderwać od nich wzroku.
- Ojej. Widzisz tato, byłem nieszczęśliwy przez to, że nigdy mnie nie pochwaliłeś. Ciągle wydawało mi się, że muszę być jeszcze lepszy.
- Już jesteś najlepszy - przyznał tata i przyciągnął syna do siebie w przyjacielskim geście.
- Chyba czas, żebym zaczął samodzielne polowania - uznał Leo - i wykopał sobie własną norę.
- Tak Leo, jesteś już dorosły. Ale jeśli będziesz potrzebował mojej pomocy, przychodź śmiało.

Leo długo szukał w lesie odpowiedniego miejsca na swój nowy dom. Podobało mu się koło ogromnego dębu, po namyśle uznał jednak, że ta okolica pasuje jakiemuś większemu i bardziej dostojnemu zwierzęciu. Zastanawiał się również nad zakątkiem przy leśnym jeziorze, ale tam nora mogłaby zostać zalana podczas wiosennych roztopów. Przejrzał wiele innych miejsc, aż wreszcie rozpoczął kopanie swojego schronienia pod gałęziami kępy młodych świerków. Ich igły będą stanowić dodatkową ochronę przed intruzami, a gęste gałęzie osłonią przed zmienną pogodą. Napracował się, aby jego nowy dom był wygodny i bezpieczny. Kiedy uznał, że miejsce jest gotowe zaprosił brata i siostrę, żeby pokazać im gdzie teraz będzie mieszkał i by mogli go w razie potrzeby znaleźć. Rodzeństwo jeszcze przez jakiś czas ma mieszkać z rodzicami, a potem i oni poszukają sobie swoich schronień.
W nocy Leo ruszył na polowanie. Doskonale znał zasady i wiedział że poradzi sobie nawet w trudnej sytuacji. W razie kłopotów, może też liczyć na inne lisy i zwierzęta. Mimo to postanowił, że tym razem złamie reguły jakie wpoił mu tata i zapoluje na swój własny sposób. Dlatego podkradł się do podwórka, stanął blisko ogrodzenia i zawołał w ciemność:
- Pssst, jest tam kto?
Po chwili usłyszał nadbiegające psy, gotowe do przegonienia intruza.
- Czekajcie - powiedział Leo spokojnie.
- To lis! - gadały psy między sobą - będzie się skradał, będzie kradł, trzeba obudzić pana.
- Czekajcie - powtórzył Leo - gdybym chciał, bez problemu dostałbym się na wasze podwórko i zabrał co chcę. Wolę jednak zrobić z wami układ. Wejdę do kurnika i zabiorę tylko dwa jajka, więcej mi nie potrzeba. Nie wrócę tu przez najbliższy miesiąc, wkoło jest dużo więcej domostw.
- Musimy się naradzić - odpowiedziały psy i odeszły od ogrodzenia.
Leo wiedział, że to dopiero jest odwaga - porozumienie z wrogiem. Przechytrzanie go jest najprostszą drogą. Psy wróciły z odpowiedzią:
- Zgadzamy się na twoje warunki. Ale jeśli przyłapiemy cię tutaj niezgodnie z umową, to marny twój los.
- Świetnie, zatem umowa stoi - odparł Leo, który nie miał zamiaru oszukiwać. Za pomocą nosa podniósł siatkę okalającą podwórze i wśliznął się do środka. Zwinnie przedostał się do kurnika i nie robiąc hałasu zabrał dwa jajka, po czym podziękował psom i czmychnął w swoją stronę.
- W porządku z niego gość - stwierdził najstarszy z psów.
- Skąd wiesz czy nas nie oszuka? - chciał wiedzieć inny.
- Lisy zwykle mają spryt, ale nie mają odwagi. Ten lis ma zarówno jedno, jak i drugie. Nie potrzebuje oszukiwać, aby dostać to czego chce - wyjaśnił najstarszy.
Leo odwiedzał wiele okolicznych gospodarstw, rozmawiał z udomowionymi zwierzętami i rzadko zdarzało się, aby nie chciano go wysłuchać. Po niedługim czasie miał znajomych w całej okolicy, zarówno w lesie jak i poza nim. Zasłynął z tego, że był uczciwy wobec wszystkich.
Minęła pierwsza zima w życiu Leo, spadło dużo śniegu i czasem ciężko było znaleźć coś do jedzenia. Pomimo tego lis i jego rodzina nie odczuli głodu, bo Leo kręcąc się w pobliżu ludzkich siedlisk zdobywał kury i gęsi. Psy same oddawały mu ptactwo, które było osłabione.
Wkrótce Leo założył własną rodzinę, bo poznał bardzo miłą lisicę Lidkę. Kiedy na świat przyszły małe liski, Leo pozwalał im długo bawić się i wygłupiać, sam też do nich dołączał. Wiedział, że zabawa jest przygotowaniem do życia. Potem wszystkie małe liski uczył wszystkiego, co sam potrafił. Ich małe sukcesy bardzo go cieszyły, więc często używał słów: Brawo! Wspaniale! Bardzo się starasz! Świetnie ci idzie!
Czekało ich wiele szczęśliwych chwil w norze między świerkami. 
Koniec

4 komentarze:

  1. Właściwie wysnuwa się z tej bajki kilka morałów- wszystkie zaś nie są dosadne, ale mają ukryte dno. Nie przesadzasz z opisami, a jednocześnie wszystko co najważniejsze można dzięki nim sobie wyobrazić. Super. Podobało mi się stadko kun, jako takie "gadatliwe" stworzenia. Twoje rysunki rulez!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za sympatyczne podsumowanie :) Staram się uważać na to aby nie było zbyt dosłownie, chociaż czasem chyba używam zbyt "dorosłych" słów. Hmmm, rysunki to akurat mój słaby punkt, a przynajmniej ich obróbka. Kiedyś będę miała od tego ludzi hehe :D

      Usuń
  2. Brakuje mi tu tylko rysunku nowej lisiej rodziny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi brakuje cierpliwości do narysowania tejże :)

      Usuń