sobota, 17 maja 2014

Bajka o marzycielu: Bajkonik uczy się czekać (cz. 3)

Bajkonik oddalał się systematycznie od chatki Jagi, wybijając kopytkami rytm dla nowej melodii swojego kucykowego życia. Jego oczy ślizgały się po wilgotnej puszczy, przyszło mu do głowy, że to gęsty i kolorowy las, dawno tak o nim nie myślał. Teraz jakby zauważał w nim więcej życia, a przecież dżungla nie uległa zmianie - to tylko Bajkonik spoglądał na wszystko uważniej, widział więcej i czuł mocniej niż przed wyruszeniem w podróż.
Spomiędzy gałęzi nad głową kucyka gdzieniegdzie widać było jasne niebo. Bajkonik wiedział, że zbliża się pora deszczowa i niedługo nastąpi cały miesiąc intensywnych opadów, po których roślinność jeszcze bardziej się zazieleni.
Długo nie spotykał nikogo na swojej drodze, obawiał się nawet, że może zabłądził i chodzi w kółko. Wciąż jednak podążał wzdłuż strumienia, nie mógł więc zboczyć z wybranej trasy. Wreszcie po kilkudniowej wędrówce, znalazł się na skraju niewielkiej wioski. Składała się kilkunastu domków pokrytych dachami z palmowych liści. Wokół domków kręciły się postacie o oliwkowej skórze i kręconych włosach. Bajkonik podziwiał ich kolorowe stroje i spokojne ruchy, kiedy wykonywali różne czynności w swoich gospodarstwach. Widząc kucyka dzieci podbiegły do niego z piskiem i zaczęły głaskać jego aksamitne futerko i przytulać. Bajkonik uśmiechał się do nich i zagadywał nieśmiało, prędko dowiedział się, że wioska nosi nazwę Koleo i wszyscy jej mieszkańcy przygotowują się obecnie do pory deszczowej.
- To już lada dzień, Bajkoniku zostaniesz z nami na ten czas?

Bajkonik stwierdził, że dobrym pomysłem będzie skorzystanie z zaproszenia. Dzieci zaciągnęły go do jednej z chat, która obecnie stała pusta. Weszli do środka, domek składał się z jednego pomieszczenia, miał dwa duże okna, jeden stolik z krzesłami a podłogę przykrywała pleciona mata.
Za dziećmi przyszli ich rodzice, równie serdecznie witając kucyka. W miejscowości rzadko zjawiali się goście, dlatego zawsze było to wielkie wydarzenie. Przynieśli koce i poduszki, aby mógł wygodnie się urządzić w swoim schronieniu. Zaproszono go także na wieczorne spotkanie przy ognisku na środku osady, połączone z kolacją i tańcami.
- Jesteście wspaniali - podziękował im Bajkonik.
Dzieci nie chciały opuścić go nawet na moment, kucyk po paru dniach bez towarzystwa wreszcie nie był samotny.
- Skąd się tu wziąłeś?
- Gdzie mieszkasz?
- Dlaczego wędrujesz?
Wypytywały go o wszystko a on cierpliwie im odpowiadał. Potem gdy na dworze zrobiło się ciemno, poszli razem za blaskiem ogniska. Czekały tam już misy pełne owoców i dzbany ze świeżymi sokami, a także cienkie jasne placki. Bajkonik jeszcze raz opowiedział wszystkim o celu swojej podróży. W zamian dowiedział się wiele o życiu mieszkańców, że zajmują się na co dzień uprawą zbóż i roślin, a także zbieraniem owoców. Niektórzy wyplatają kosze lub tkają piękne kolorowe szaty, na które zwrócił uwagę na początku. Ktoś chwycił za bębenek, ktoś inny za flet i powietrze napełniło się spokojną, rytmiczną muzyką.
- Bajkoniku, opowiedz nam jakąś historię - poprosiła jedna dziewczynka, w zabawnym turbanie na maleńkiej główce.
- Dobrze - zgodził się Bajkonik i ze zdziwieniem stwierdził, że wszyscy zamilkli. Lekko zmieszany, rozpoczął opowiadanie. Mieszkańcy wioski słuchali w skupieniu, wpatrując się w niego lub w płonące w ognisku polana. Reagowali na jego słowa śmiechem i poruszeniem, a kiedy skończył natychmiast rozpętała się dyskusja i komentarze.
Kilka osób poderwało się do tańca, a dźwięki instrumentów stały głośniejsze. Bajkonik nigdy do tej pory nie tańczył, ale dzieci pomogły mu przełamać obawy wyciągając go z miejsca. Początkowo spokojnie, coraz bardziej jednak się rozkręcał, aż w końcu rozluźnił się i zapomniał o całym świecie. Zmęczony pląsami, usiadł ponownie i zjadł kilka pysznych owoców. Odprowadzany ciepłymi słowami poszedł do przeznaczonej dla niego chaty, a tam ułożył się wygodnie na macie i nakrył kocami.
Obudził się czując na sobie czyjeś spojrzenia. To ciekawskie dzieci zaglądały przez okienko i czekały na jego pobudkę. Widząc że kucyk otworzył oczy, bez skrępowania ruszyły do środka. Najwyższy chłopiec przyniósł mu koszyk ze śniadaniem.
Wyszli na poranne słońce. Jego nowi towarzysze bardzo chcieli pokazać mu swoją wioskę. Chodził więc z nimi z miejsca na miejsce, podziwiał równe grządki, których doglądali ich rodzice, przyglądał się ich pracy. Bardzo podobało mu się specjalne urządzenie do wyciągania wody spod ziemi, jakie skonstruowali. Zaglądali razem do domków, w których toczyło się codzienne życie, trwało tam gotowanie, wyplatanie, tkanie, sprzątanie. Bajkonik przyłączył się do grupy tubylców, która ruszyła zbierać owoce w dżungli. Miał wprawę we wdrapywaniu się na drzewa, co okazało się przydatne. Zbierali teraz większe zapasy na czas pory deszczowej. Kosze prędko się napełniały. Bajkonik chciał odwdzięczyć się tym ludziom za ich ciepłe przyjęcie.
Dzień minął bardzo szybko, bo był wypełniony pracą. Wieczorem nastała chwila spokoju, wtedy dzieci znów zebrały się w jego domku, rozsiadły wygodnie na podłodze i poprosiły o bajkę na dobranoc. Bajkonik opowiedział im bajkę o swojej przyjaciółce Jadze.
Przez kolejne dni kucyk nadal pomagał jak mógł mieszkańcom Koleo, dużo czasu spędzał także z dziećmi na zabawie i opowieściach.
Podobało mu się, że mieszkańcy z takim szacunkiem traktują rośliny. Na drzewa wspinali się tak, aby ich nie pokaleczyć. Siali zboże, sadzili warzywa i pilnie ich doglądali. Parę razy udało mu się podsłuchać jak przemawiają do nich, by lepiej rosły. Bajkonik chciał sam zadbać w ten sposób o jakąś roślinę, dlatego zostawił sobie pestkę z owocu aby zasadzić ją w swoim domku. Pewna starsza kobieta ofiarowała mu w tym celu glinianą misę i udzieliła kilku wskazówek.
- Oczyścisz pestkę z resztek owocu i włożysz do wody na noc. Wysypiesz dno misy kamyczkami, a resztę uzupełnisz ziemią. W środku powinna znaleźć się pestka, tą stroną ku górze – wskazała palcem ostrzejszy koniec - Zrozumiałeś?
- Tak.
- Dobrze. Będzie podlewał roślinkę co siedem dni, a za jakieś 3 tygodnie powinna wzejść.
- Trzy tygodnie? To strasznie długo - zmartwił się kucyk.
- To czas potrzebny roślinie, aby obumarła i odżyła na nowo.
- Będę więc czekał - obiecał kobiecie.
- A jak roślina podrośnie, to przesadzisz ją na dwór.
- Nie mogę jej trzymać w doniczce? - dopytywał nie rozumiejąc.
- Lepiej będzie jeśli zwrócisz jej wolność. Chciałbyś żeby ciebie ktoś więził bez potrzeby? - cierpliwie wyjaśniała kobieta.
Bajkonik przypomniał sobie jak bardzo nie chciał aby rodzice narzucili mu swoją wolę.
- Jasne, że nie. Rozumiem że roślina też pragnie wolności.
Wziął misę i zrobił tak, jak powiedziała kobieta. Asystowały mu jak zwykle wioskowe dzieci. Postawił misę na stoliku, wcześniej podsuwając mebel do okna, aby roślina miała dostęp do światła.
Rozpoczęła się pora deszczu, z nieba lały się strugi. Wszystko w wiosce jakby zwolniło bieg. Mieszkańcy pozostawali w swoich domkach, a główną rozrywką były wzajemne odwiedziny. Bajkonik okazał się nieocenioną pomocą w tym trudnym czasie, ponieważ wieczorami opowiadał swoje historie spragnionym wrażeń tubylcom. W ciągu dnia jednak często się nudził. Dnie ciągnęły się wśród opadów, wiatr szarpał drzewami. Czasami grzmiało. Bajkonik wpatrywał się w swoją roślinkę, ta jednak ani drgnęła. Przemawiał do niej, opowiadał jej historyjki, lecz ona pozostawała niema. Wymyślił nawet bajkę o zasadzonym ziarenku, które nie mogło odnaleźć drogi na powierzchnię do światła. Koleańczycy śmiali się z tej bajki serdecznie, ponieważ o wiele lepiej znali się na roślinach i wiedzieli, że obawy Bajkonika są bezpodstawne. Roślina po prostu potrzebowała czasu, nie dało się tego przyspieszyć.
Na dworze było ponuro i taki też stał się nastrój kucyka. Myślał o swojej rodzinie, która siedzi teraz wspólnie w domku przy plaży i zapewne również go wspomina. Słuchając bębniących o dach kropel deszczu, marzył żeby roślinka wychyliła się i dała mu znak, że wszystko jest w porządku i wróci do domu, znając swoje przeznaczenie.
Dzieci coraz częściej zbierały się w jego chatce, ponieważ im również brakowało ciekawych zajęć. Rodzice natomiast stali się bardziej drażliwi. Bajkonik grał z dzieciakami w różne gry i układał puzzle, śmiejąc się wesoło. Kiedy jednak zostawał sam na noc, wpatrywał się w swoją roślinkę i mówił do niej, tak jakby była przyjacielem. Mówił jej o tym, ze boi się, że nigdy nie znajdzie dla siebie dobrego zajęcia.
W ciągu trzech tygodni, które wlekły się niesamowicie Bajkonik nauczył się rozróżniać podobne do siebi,e na pierwszy rzut oka, dzieciaki. Wiedział już na przykład który z nich to Maleo, który Oreo, oraz że ich brat Paleo nie jest do nich wcale podobny. Pod koniec tygodnia deszcz nieco zelżał, a chmury przerzedziły się, gdzieniegdzie dało się dostrzec blady blask przebijających się promieni.
Któregoś dnia Bajkonik obudził się wcześniej niż zwykle i odruchowo spojrzał na misę z nasionkiem. Coś pojawiło się na powierzchni ziemi, wyglądało jak gładki zielony kamyk. Ale to była łodyga! Zwinięta na razie w łuk. Tak długo czekał i wreszcie jest na świecie jego upragniona towarzyszka. Tak się ucieszył, że aż odtańczył taniec radości. Zaraz pojawił się dzieci i wspólnie przyglądali się temu zwykłemu cudowi. Dzieci patrzyły zdziwione za zachwyt Bajkonika, były przyzwyczajone do wzrastania roślin, on zaś obserwował to zjawisko świadomie po raz pierwszy.
Po tym wydarzeniu roślinka rozwijała się w szalonym tempie, wyprostowała łodygę, wypuściła dwa maleńkie listki, które jednak prędko nabrały sił i rozłożyły się szeroko w poszukiwaniu promieni słonecznych. Bajkonik codziennie śledził te zmiany i cieszył się sukcesem swojej przyjaciółki. Wreszcie deszcz przestał lać, można było wyjść na dwór. Dzieciaki natychmiast skorzystały z okazji, wyleciały wprost w kałuże, aby powitać nadchodzącą słoneczną porę, jak wakacje po długiej i trudnej pracy. Bajkonik wypadł na podwórze razem z nimi i skakali po plamach wody, w końcu wszyscy cali byli umazani błotem. Zjawiły się mamy i zagoniły dzieciaki wraz z kucykiem pod wodospad, gdzie wszyscy dokładnie się opłukali ze śladów brudu, a potem schli na słońcu rozkoszując się ciepłem. Wieczorem znów zebrali się przy ognisku, aby wspólnie świętować zakończenie deszczu.
Po tym radosnym wieczorze Bajkonik wstał o świcie. Wziął misę i poszedł z nią na skraj dżungli, wykopał kopytkiem dołek i umieścił w nim roślinkę. Powiedział jej parę ciepłych słów, że w nią wierzy, że sobie poradzi w wielkim świecie i wyda dobre owoce. Wiatr lekko poruszył wiotką łodyżką, co sprawiło wrażenie jakby przytaknęła Bajkonikowi skinieniem. Kucyk uprzątnął domek i poszedł pożegnać się z mieszkańcami.
- Dziękuję, że daliście mi schronienie i nauczyliście tyle o życiu roślin - wyraził im swoją wdzięczność.
- Dziękujemy za twoje piękne opowieści, będziemy je sobie powtarzali - obiecali Koleańczycy.
Dzieci po raz ostatni uściskały Bajkonika, a on uśmiechnął się do nich i wyruszył dalej. 

CDN.

5 komentarzy:

  1. Kolejna lekcja dla Bajkonika. Wyjątkowo "barwna" poprzez liczne opisy. Swoją drogą jeśli chodzi o treść to bajka też jest dla mnie - muszę nauczyć się cierpliwości ;-) Dobrze, że zrobiłaś z akapitami jest teraz bardziej czytelna i znacznie przyjemniej się czyta (choć chyba kwestie też powinny mieć wcięcie, tak przynajmniej mi się wydaje). Tak na marginesie - Fajna ta wioska, czymś się sugerowałaś tworząc ją? Bo ona raczej nie afrykańska, przypomina mi raczej ludy z Indonezji, takie oliwkowe twarze i kolorowe stroje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę ogarniam te techniczne kwestie, żeby wizualnie to wyglądało, dzięki za uwagi :)
      Wioska w moim wyobrażeniu miała być egzotyczna, ale nie chciałam by jednoznacznie wskazywała jakiś obszar kulturowy, dlatego wyszła mieszanka afrykańskiej i wschodniej cywilizacji ;)

      Usuń
  2. Brak cierpliwości to i również moja domena. A imię Paleo przywiodło mi na myśl studia. Ciekawe czy wiesz od czego był to skrót? hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też czasem jej brakuje ;-) Teraz "paleo" to bardzo modne słowo, dzięki popularności "diety paleo" składającej się głównie z mięcha i orzechów, czyli tego czym żywili się ludzie pierwotni, hehehe.

      Usuń
    2. Dla nas "paleo" raczej z jedzeniem się nie kojarzyło hehe Były to słynne zajęcia z paleontologii, a na nich głowonogi, mięczaki, stawonogi i inne stworki z dalekiej przeszłości :)

      Usuń