niedziela, 22 marca 2015

Bajka: Rodzina piłek cz. 1

Dla G.W., aby pozostała dzielna

W domku okrągłym niczym globus, do którego prowadziły drzwi w kształcie talerza, mieszkała sobie rodzinka piłek. Wszyscy byli okrągli i weseli. Tata był duży i ciężki, potrafił też bardzo wysoko skakać. Często można go było spotkać na boisku do koszykówki. Jego żona miała gładką powierzchnię i zdecydowanie wolała odbijać się niż skakać, dlatego w wolnych chwilach grywała w siatkówkę. Rodzice jednak nie zajmowali się za dużo sportem, ponieważ spędzali większość czasu ze swoimi dziećmi.
Najstarszym ich synem był Basket, który chodził już do szkoły. Trochę młodsza od niego Ragbi, była jeszcze w przedszkolu, ale niedługo również miała rozpocząć naukę w szkole. Najmłodszy ze wszystkich był Polo, mały niczym piłeczka do ping-ponga.
W okrągłym domku znajdował się okrągły stół, przy którym rodzina zbierała się na obiad. Jadali tam zupę z okrągłych talerzy. Bardzo lubili też wszystkie okrągłe warzywa i owoce, takie jak jabłka, pomidory, cebulę, a także jajka. Na urodziny mama piekła okrągłe torty. Wychodząc na dwór dzieci turlały się po zielonym trawniku, a Ragbi potrafiła już skakać na skakance.



Ragbi spędzała dużo czasu w domu z mamą i małym Polo, podczas kiedy Basket był w szkole, a tata w pracy. Polo dopiero uczył się turlać po podłodze i niezbyt zgrabnie mu to wychodziło. Mama musiała mu we wszystkim pomagać. Ragbi też chciała, aby mama zajmowała się nią tak jak Polo. Kiedyś w nocy, leżąc w swoim okrągłym łóżeczku, patrzyła w sufit i myślała o tym, jak to by było fajnie na zawsze zostać maleńką piłeczką. Była bliska zaśnięcia marząc o tym błogim stanie, kiedy nagle nad jej głową zakołysała się lampa.
- Och! - Ragbi wystraszona schowała się calutka pod kołdrę.
- Mamo! - zawołała w ciemność - Tato!
Nie przestawała się trząść dopóki w ciemności nie rozległo się charakterystyczne szuranie. To tata przyszedł do Ragbi sprawdzić co się z nią stało.
- Wszystko w porządku, Ragbi? - zapytał.
- Tato, lampa się kołysze, zaraz na mnie spadnie - wyszeptała Ragbi.
- Skąd ten pomysł córeczko? Sam wieszałem tę lampę, jestem pewien że wisi solidnie.
Tata wyciągnął się ku górze i zakołysał lampą. Rzeczywiście wisiała bez zastrzeżeń.
- Tylko ci się tak wydawało kochanie, nocą czasem cienie dziwnie się układają - powiedział tata i pocałował ją na dobranoc. Ragbi z trudem zasnęła.
Nadszedł długo oczekiwany poranek, kiedy piłeczka miała jak zwykle iść do przedszkola. Stanęła przed przygotowanym przy łóżku ubrankiem i nie mogła się zdecydować, jaką część garderoby założyć jako pierwszą.
- Mamo, pomóż mi się ubrać - zawołała. Mama akurat ubierała Polo, a tata już wyszedł do pracy. Ragbi stała więc niezdecydowana przed ubrankiem.
- Mamo... -  nie dawała za wygraną patrząc na mamę błagalnym wzrokiem.
- Czemu się nie ubierasz? - zdziwiła się mama.
- Chcę żebyś mi pomogła.
- Zawsze sama to robiłaś.
- Ale teraz chcę pomocy - powiedziała Ragbi i po jej buzi popłynęły łzy.
Mama posadziła Ragbi na krzesełku i założyła jej ubranko, podczas gdy zdziwiony Polo patrzył na nie ze swojego okrągłego fotelika.
Przy śniadaniu Ragbi obserwowała jak mama karmi Polo ze specjalnej butelki.
- Mamo, a mnie też nakarmisz? - zapytała nagle.
- Córeczko, ty potrafisz już jeść sama. Jedz proszę swoją kanapkę.
- Kiedy ja bym wolała żebyś ty mnie karmiła...
Ragbi długo prosiła mamę o wyręczenie jej w tej czynności, mama jednak nie dała się namówić na to ustępstwo. Piłeczka spróbowała jeszcze raz wyprosić pomoc mamy podczas mycia buzi i zębów po śniadaniu. Płaczem starała się „zmiękczyć” mamę, ale ona tylko cierpliwie tłumaczyła córeczce, że duże piłeczki robią takie rzeczy samodzielnie.
Dzień w przedszkolu minął całkiem przyjemnie, Ragbi zapomniała o nocnym strachu i porannych nieprzyjemnościach. Mimo to, kiedy nadszedł wieczór Ragbi wcale nie miała ochoty kłaść się do łóżka, nad którym wisiała lampa. Po usilnych namowach rodziców położyła się jednak, ale nie mogła zmrużyć oczu. Poszła więc do pokoju rodziców.
- Mamo czy możesz ze mną poleżeć? Albo ty tato?
- Co się dzieje? - zapytali zaniepokojeni.
- Nie mogę spać. Boję się.
- Czego się boisz?
- Lampy nad łóżkiem, ona na mnie spadnie - powtórzyła Ragbi swoją opowieść z poprzedniej nocy.
- Chodź, pokażę ci że to niemożliwe - tata udał się z córką do jej pokoiku.
- Zobacz ona wisi naprawdę porządnie. Obiecuję, że nie spadnie - dotknął lampy udowadniając, że można nią swobodnie bujać - ale mam wrażenie, że chcesz mi coś powiedzieć.
- Tato, bo ja się boję, że ta lampa na mnie spadnie i wtedy...
- Co się wtedy stanie? - zapytał tata przytulając Ragbi.
- Wtedy stanę się płaska, przestanę być piłką.
- Ojej, straszne myśli cię nachodzą - zmartwił się tata.
- Przestanę być piłką i ty i mama mnie nie rozpoznacie i zostawicie mnie samą - rozpłakała się Ragbi w ramię taty.
- Córeczko, nawet gdybyś była płaska jak talerz to i tak byłabyś naszym dzieckiem. Zawsze i wszędzie cię rozpoznamy.
- Naprawdę? – z niedowierzaniem pochlipywała piłeczka.
- Oczywiście. I nawet jak będziesz starsza, urośniesz, zaczniesz chodzić do szkoły. Będziesz wtedy wyglądała inaczej. A my zawsze cię rozpoznamy i zawsze będziemy kochali.
- A będziecie mi pomagać we wszystkim tak jak pomagacie Polo?
- Już tego nie musimy robić, bo potrafisz wiele rzeczy robić sama. Jeśli będziesz uczyła się czegoś nowego i trudniejszego, to wtedy możesz na nas liczyć.



Potem tata przeczytał jej bajkę na dobranoc i Ragbi uspokojona zasnęła w swoim łóżeczku. Od tamtej rozmowy z tatą nie obawiała się już ani lampy ani innych strachów.
CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz