niedziela, 5 kwietnia 2015

Opowiadanie: Ile sił w nogach cz. 1

Plecak pod łóżkiem Mirka leżał spakowany od wielu dni. Chłopak czekał tylko na ostateczny pretekst, na impuls, który każe mu wyrwać go z kryjówki, zarzucić stanowczym gestem na ramię i wyjść przez okno pod osłoną nocy. Nikt by tu za nim nie tęsknił, o tym był przekonany. Może nawet szukaliby go, ale tylko na pokaz, dla sąsiadów i publiki. Troskliwa rodzina, od święta, która nie znosi się na co dzień.
Na razie jeszcze nie nadszedł ostateczny moment. W Mirku płonął żywy ogień złości od pewnego czasu i dziś również jego rodzicom udało się podrzucić paliwa do jego gniewu. Kolejna bezsensowna kłótnia między nimi, która kończyła się zrzuceniem winy na chłopca.
- To przez ciebie tata wrócił zły z pracy! Jakbyś przynosił lepsze stopnie, był grzeczniejszy, on też byłby dla nas lepszy!
- Nie denerwuj mnie i siedź cicho!
Takie słowa słyszał na okrągło, poza krótkimi momentami, gdy bywało całkiem miło i spokojnie. Cieszył się tymi momentami jak znalezioną dwuzłotówką. Niestety nigdy nie było wiadomo jak długo potrwa ta cisza i jak wielka burza skrada się za jej brzegami.
Mirek z czasem stracił wszelką nadzieję, że może być lepiej. Zauważył, że kiedy starał się ze wszystkich sił zadowolić rodziców, aby nie mieli powodu do narzekań, oni nie zauważali jego wysiłków. Jakby były zupełnie oczywiste. Musieli wiedzieć ile kosztowało go poprawa trójki na czwórkę z matematyki, ale zamiast mu gratulować i cieszyć się wraz z nim, pytali czemu nie może mieć piątki, tak jak Maciek z którym siedzi w ławce.
Potem przestał się starać, bo to nie robiło dużej różnicy, a przynajmniej nie musiał się starać. Był zły na rodziców i na siebie samego, wpadał w coraz gorszy humor i często to okazywał.
Dużo czasu spędzał poza domem. W ciepłe miesiące roku było to w miarę łatwe, po prostu kręcił się z kolegami po osiedlach, wynajdując coraz to nowe zajęcia. Zimą przesiadywał na klatkach schodowych dopóki ktoś go nie przegonił. Polubił też dworzec autobusowy i centra handlowe.
Tego dnia w szkole przed angielskim jeden z chłopaków przez nieuwagę trącił go łokciem. Zaczęli się szarpać, rozpętała się bójka. Widząc zbliżającego się w ich stronę nauczyciela od w-fu odstąpili od siebie, aby nie pogarszać sytuacji. Mirek nie wytrzymał, musiał wyładować swoją złość i z całej siły kopnął plecak tamtego chłopaka. Plecak przeleciał przez cały korytarz i zatrzymał się dopiero na przeciwległej ścianie. 


Nauczyciel złapał Mirka za ramię i poprowadził go wraz z drugim chłopakiem w kąt, gdzie przyjęli kilka nieprzyjemnych uwag.
- Dobra, wystarczy, możesz odejść - powiedział w końcu nauczyciel do kolegi - a ty Mirek zaczekaj.
Mirek czuł, że grunt usuwa mu się spod nóg, pewnie powie że musi iść do dyrektora albo przepraszać tamtego. Na żadną z tych rzeczy nie miał najmniejszej ochoty. Tymczasem nauczyciel powiedział:
- Przyjdź we wtorek na trening. Zaczynamy o 17, masz być punktualnie.
I odszedł zostawiając zdziwionego Mirka w hałaśliwym korytarzu.

Jaki trening...? - chciał zapytać, ale nauczyciela już nie było.

CDN.

2 komentarze:

  1. Brawo Kochana, ile w tym autentycznych emocji. Jakbym tam była, w starej podstawówce, na korytarzu ....
    Zastanawiam się kim jest Mirek? Znam go :-)?
    Pa, pa , do jutra

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Postać fikcyjna, wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest całkowicie przypadkowe ;) A sympatyczne imię, jakoś samo się nasunęło ;)

    OdpowiedzUsuń