piątek, 23 maja 2014

Bajka o marzycielu cz. 4: Rzeczy nie zawsze są takie, jakie wydają się na pierwszy rzut oka

Bajkonik oddalał się od wioski, a im dalej się znajdował, tym bardziej opuszczało go odrętwienie, w jakie wpadł podczas pory deszczowej. Mimo iż droga pięła się coraz mocniej pod górę, to przez chwilę nawet podbiegł szybciej, tak by rozruszać wszystkie mięśnie i kości.
Muszę kiedyś wrócić do tej wioski, najlepiej podczas ciepłej pory - myślał sobie przebierając kopytkami. 
Wznosił się coraz wyżej, czasami łapał zadyszkę, wtedy zatrzymywał się na postój i odpoczynek. Wciąż podążał za biegiem strumienia, a więc nie brakowało mu wody do picia. Miejscami strumyk był mocno zarośnięty krzakami lub zwieszały się nad nim połamane konary, wtedy Bajkonik musiał je obchodzi, nie tracąc przy tym kontaktu z delikatnym, jednostajnym szumem wody.
W pewnym momencie, po raz kolejny przeciskając się przez gąszcz, potknął się nagle i wpadł w coś miękkiego i lepkiego. Pomyślał, że to splątane liany i próbował prędko się podnieść, jednak to coś oblepiło go jak kleista siatka. Kucyk bezradnie zawisł na owej sieci, kilka centymetrów nad ziemią, nie mogąc wyswobodzić żadnej kończyny. Wierzgał więc bezradnie i kręcił się, licząc że ta dziwna sieć zerwie się i pęknie, uwalniając go.
Co to może być? - zastanawiał się - Wygląda jak wata cukrowa, ale skąd ona wzięłaby się w dżungli? Czy to jakaś nieznana roślina? 

Zmęczony próbami wydostania się na wolność, zaprzestał gwałtownych ruchów. Chciał skupić myśli nad wyjściem z opresji. Kiedy jednak wisiał bezczynnie, poczuł że sieć sama się porusza, jakby ktoś nią kołysał z daleka. Wytężył słuch i doszły do niego odgłosy cichego i szybkiego stąpania, a także strzępy ożywionych rozmów. Wkrótce przekonał się kim były zbliżające się postacie, bo jedna z nich zawisła tuż nad jego głową.
- Dzień doberek - odezwał się ogromny pająk wpatrzony w Bajkonika kilkoma rzędami oczu. Skołowany i wystraszony kucyk nie wiedział w którą z par oczu ma patrzeć, zwłaszcza że pod nimi pająk miał jeszcze mniej przyjemnie wyglądające szczękoczułki. Wydał więc z siebie jedynie przeraźliwy jęk.
- Nie krzycz, mały - uspokoił go głos z lewej strony, należący do nie mniej wielkiego pająka.
Bajkonik rzucał niespokojne spojrzenia próbując policzyć napastników, doliczył się pięciu. Wiedział jednak, że wpadając w tę lepką pajęczynę, nawet z jednym nie miałby szans. Tym bardziej, że pająki były niewiele mniejsze od Bajkonika.
- Ratunku!!! - zaczął krzyczeć Bajkonik. To jakiś koszmar – pomyślał jednocześnie.
- Uspokój się - usłyszał znów jeden z głosów - nie zrobimy ci krzywdy, ale musimy cię zabrać z nami - i zarechotał po pajęczemu stukając swoimi długimi szczękami.
Pająki zwinnie wytworzyły więcej kleistej substancji i owinęły Bajkonika w kokon. Kucyk czuł się jak w ciasnym śpiworze. Jak na upiornym biwaku - pomyślał - tylko że jestem zaproszony jako przekąska.
Dwa pająki wrzuciły sobie tobołek z Bajkonikiem na grzbiety, a trzy pozostałe asekurowały transport. Wspólnie wspięli się na drzewa i po ich rozłożystych gałęziach wędrowali w głąb niezbadanej puszczy.
Bajkonik zamknął oczy i próbował przenieść się do krainy fantazji, która zawsze dawała mu ukojenie w ciężkich chwilach. Teraz jednak nie mógł zapanować nad przerażonym umysłem. Przypominały mu się wszystkie baśnie i legendy o pożeranych dzieciach.
Głowa kucyka, która jako jedyna wystawała z kokonu kołysała się na boki z każdym stąpnięciem pajęczej kończyny. Nagle kołysanie ustało, a Bajkonik poczuł, że napastnicy opuszczają go ostrożnie na ziemię.
- Sprawa wygląda tak... - zaczął mówić jeden z pająków, ale zaraz przerwał mu inny.
- Stan, jakiś ty niewychowany, może najpierw przedstawimy się naszemu gościowi? Jestem Taran, a to moja siostra Tula - powiedział uprzejmie i wskazał odnóżem na pajęczycę o odwłoku w fantazyjny czarno-czerwony wzór. Tula dygnęła i rzekła cieniutkim głosem:
- Bardzo nam miło cię gościć. Ten pierwszy kolega, to Stan, jest dość porywczy, ale dobry z niego facet.
- A ja jestem Arah - odezwał się kolejny.
- A ja Arandea - to z kolei kolejna pajęcza dama zamrugała do Bajkonika - Czy możemy poznać imię naszego gościa? – padło pytanie.
- Zjecie mnie, tak? - wydyszał tylko kucyk, który leżał bez ruchu na boku.
- Ależ skąd, naprawdę nie brakuje nam much i komarów do jedzenia - wyjaśnił Taran, który chyba przewodniczył tej grupie.
- Więc po co mnie złapaliście? - dopytywał nieufnie Bajkonik.
- Potrzebujemy widowni - odpowiedziała tajemniczo Arandea i rzuciła mu coś, co w pajęczym świecie zapewne uchodziło za uroczy uśmiech.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnimy - obiecali, po czym delikatnie rozplątali okalającą kucyka sieć i postawili go na nogi. Bajkonik zdał sobie sprawę, że są na dnie doliny o stromych ścianach, z której nie mógłby wydostać się o własnych siłach.
- Może porozmawiamy o wszystkim przy kolacji - zaproponowała Tula, kiedy Bajkonik rozmasowywał obolałe po tej niesamowitej podróży mięśnie.
- Świetna myśl - zgodzili się inni i rozpierzchli się wokół. Po chwili przynieśli duży stół, a Arandea nakryła go wyplecionym naprędce koronkowym obrusem. Na nim zjawiły się misy pełne dziwnych, nieznanych Bajkonikowi dań. Kiedy pająki zasiadły wokół stołu i podsunęły mu siedzisko, poczuł się nieco swobodniej. Chociaż potrawy nie wzbudzały jego entuzjazmu, to jednak pozwolił aby Tula nalała mu na talerz gorącą zupę. Spróbował jej ostrożnie i okazała się kwaskowata w smaku, całkiem jednak smaczna. Potem odważył się poczęstować chrupiącymi kulkami.
- Mam nadzieję, że przypadła ci do gustu nasza kuchnia - zagaił Stan.
- Jest bardzo... egzotyczna - odparł Bajkonik - nigdy czegoś takiego nie jadłem.
- Jemy głównie insekty - wyjaśnił Arah - ale potrafimy je tak przyrządzić, że smakują nieziemsko.
- Rzeczywiście - przyznał Bajkonik, chrupiąc kolejną kulkę - nie zgadłbym, że to mucha.
- Myślę, że pierwsze lody mamy przełamane - odezwał się Taran - dlatego wyjaśnijmy Bajkonikowi, po co go porwaliśmy. Otóż, drogi nasz gościu, przygotowujemy się do zawodów akrobatycznych. Umiemy różne cuda z użyciem pajęczyn. Chcemy wygrać te zawody i udowodnić wszystkim, że pająki wcale nie są takie straszne.
- Aha, rozumiem. W jaki sposób ja wam mam pomóc? - zainteresował się Bajkonik.
- Po prostu powiesz jak podobają ci się nasze występy.
- Dlaczego akurat ja? - nie mógł zrozumieć kucyk.
- Kwestia przypadku, że to ty akurat wpadłeś w naszą sieć. Tak się składa, że bardzo rzadko ktoś zapuszcza się w te rejony. Dlatego musieliśmy uciec się do podstępu, aby zdobyć chociaż jednego widza. Poza tym chyba nikt nie przyszedłby do naszej doliny z własnej woli - wyjaśniał dalej Taran.
- Wszystko jasne - zgodził się kucyk.
- Powiedz nam jeszcze, co cię sprowadziło w tak dziką część dżungli? - zaciekawiła się Arandea.
Bajkonik opowiedział im o tym, dlaczego ruszył w podróż i jak droga zaprowadziła go aż tutaj.
Kiedy wszystko zostało wyjaśnione, pająki rozpoczęły swoje widowisko. Najpierw rozciągnęli sieć wysoko w górze i wtedy zaprezentowali umiejętności, o jakich nie śniło się nikomu. Były tam pojedyncze, podwójne i potrójne salta, lądowania ze szpagatem, obroty, rzuty. Pająki wirowały na pajęczynie wykonując prawdziwy podniebny balet. Żadne cyrkowe sztuczki na trapezie nie mogły się równać z tym, co działo się na oczach Bajkonika. Kiedy pająki zgrabnie wylądowały na ziemi tuż przed nim, bił im brawo i krzyczał zachwycony:
- To było przepiękne, w życiu czegoś takiego nie widziałem! Jesteście bezkonkurencyjni!

Pająki uśmiechały się dumne i zadowolone z reakcji Bajkonika.
- Na pewno wygracie te zawody - zapewnił ich kucyk.
- Tylko jak przekonać widzów, aby w ogóle zechcieli na nas patrzeć, a nie uciekli w popłochu? - zasępił się Stan.
- Myślę, że coś da się zrobić - odpowiedział Bajkonik - Na przykład namalujemy plakaty, które będą informować kim jesteście.
- Niezła myśl - odparła Tula - Potrafiłbyś zrobić dla nas coś takiego?
- Jeśli mi pomożecie, to pewnie - zgodził się chętnie Bajkonik, który już nawet zapomniał o strachu jaki wzbudzały w nim pająki, jeszcze parę godzin temu. Pająki rozpierzchły się w poszukiwaniu potrzebnych do wykonania plakatów materiałów. Zanim zapadł zmierzch przynieśli arkusze papieru, farby i pędzle.
- Przystąpimy do pracy od rana - zarządził Taran - a tymczasem trzeba wypocząć.
Bajkonik spał tej nocy w uplecionym specjalnie dla niego hamaku. Lekko kołysząc się na boki, czuł się jak w swoim domowym legowisku, w którym spędzał radosne godziny na bujaniu w obłokach. Tym razem także puścił wodze fantazji i wymyślił wesołą rymowankę, która będzie zachęcać do oglądania pajęczego widowiska:
My, przyjazne pajęczaki,
Umiemy latać niczym ptaki,
Robić salta i szpagaty,
Każdy ma coś z akrobaty!
Nie wierz w pomówienia, plotki,
Że zjadamy małe kotki
I że porywamy dzieci,
Wrzuć te bzdury wnet do śmieci.
Dowodów na to mamy dość,
Że pająk to fajny gość.
Aby zobaczyć to wszystko,
Przybywaj na widowisko!
Zasnął spokojnie oczekując kolejnego dnia.
Kiedy tylko nastał świt wszyscy razem ruszyli do pracy. Bajkonik pokazał swoim nowym kolegom jak wyobraża sobie plakat, narysował im próbną wersję i zaprezentował stworzony w nocy wiersz. Pająki zaproponowały kilka poprawek i zaraz przystąpili do dzieła. Kucyk wpisywał sporządzone teksty, Tula i Arandea szkicowały obrazki, a chłopaki wypełniali je kolorami. Szło im to sprawnie i wkrótce cała dolina usłana była gotowymi plakatami, które miały za zadanie wyschnąć. Ponownie zasiedli do wspólnego posiłku, a tym razem pojawiły się na stole także owoce. Bajkonik wzruszył się, że jego gospodarze starają się o niego dbać.
- Myślę, że powinieneś zajmować się robieniem takim plakatów na większą skalę - zauważył Aran.
- Też mi się tak wydaje - przyznali inni.
- Masz świetne pomysły, no i te teksty, które piszesz bardzo przyciągają uwagę.
- Zastanowię się nad tym - obiecał im Bajkonik. Musiał przyznać sam przed sobą, że wykonywanie afiszy sprawiło mu dużo radości. Czy to jednak jest coś, co chciałby robić w życiu? Na to pytanie na razie nie umiał sobie odpowiedzieć.
Następnego dnia pająki miały wyruszyć do mniej dzikiej części dżungli, w celu porozlepiania plakatów, ponieważ dzień zawodów zbliżał się wielkimi krokami. Obiecali również, że odprowadzą Bajkonika w dowolnie wybrane przez niego miejsce.
- Chciałbym, żebyście odprowadzili mnie tam, gdzie się po raz pierwszy spotkaliśmy - poprosił ich kucyk.
Pająki uplotły coś w rodzaju koca i w nim wyniosły Bajkonika poza niedostępną dolinę, a dalej po konarach drzew, tak jak to miało miejsce poprzednio.
Wysadzili go z koca, tak jak ich poprosił. Nastąpiło pożegnanie, w czasie którego Bajkonik przełamał swoje obrzydzenie i przytulił każdego pająka po kolei. Pozwolił nawet aby Tula i Arandea ucałowały jego policzki.
Odchodząc żegnany machaniem 40 kończyn, myślał o tym, jakich fajnych ma teraz znajomych, do których nigdy jednak nie odważyłby się podejść pierwszy.

CDN.

PS. Inspirację dla tego odcinka stanowił pewien obrazek z pająkiem, powieść "Tarantula" oraz poniższa piosenka:


PS2. Mam nadzieję że obrazki wreszcie wyglądają na bardziej "wykończone"

4 komentarze:

  1. "Rzeczy nie zawsze są takie, jakie wydają się na pierwszy rzut oka". Co racja, to racja. Bardzo ciekawe źródła inspiracji ;-) Urocza jest ta rymowanka Bajkonika :-) Bardzo dobrze teraz się czyta. Podoba mi się uwzględnienie myśli Bajkonika (i że są kursywą)- można się z nim bardziej utożsamić. A skąd imiona pająków? Arah kojarzy mi się z arachnofobią. Ja często korzystam ze strony http://www.behindthename.com/ są tam wyjątkowo bajeczne imiona. Inspirują mnie do wymyślania własnych ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że pewną przejrzystość formy udało mi się uzyskać :-) Imiona powstały dość spontanicznie, słowo "tarantula" samo prosiło się o rozczłonkowanie na dwa imiona, tym bardziej że zarówno Taran jak i Tula brzmią wiarygodnie. A Arah, to faktycznie od arachnofobii, natomiast Arandea to przekształcona nazwa rodziny pająków. Strona ciekawa, będę tam zaglądać po inspiracje :-)

      Usuń
  2. Pająki wielkości kucyka... Aż ciarki po plecach przechodzą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się bałam pisząc te potworne słowa :D

      Usuń