piątek, 2 maja 2014

Bajka o marzycielu czyli Bajkonik wyrusza w podróż cz.1

Na zielonej wyspie otoczonej głębokim, ciepłym morzem przyszedł na świat Bajkonik. Miał kolorową grzywę, która zmieniała się w zależności od jego nastroju, lśniące futerko, kopytka i ogon. Słowem wyglądał jak prawdziwy bajkowy kucyk. Cała jego rodzina to były kucyki, mniejsze niż konie, a większe niż psy. Cała wysepka zamieszkana była głównie przez ten właśnie gatunek, chociaż żyły tam także kolorowe motyle, pszczoły, pająki i krzykliwe ptaki. W morskich falach okalających wyspę nie brakowało też przyjaznych delfinów. Matka natura nie pożałowała temu miejscu barw i różnorodności, rosło tam wiele wysokich drzew, ogromnych kwiatów, gęstych chaszczy. Roślinność żywiła mieszkańców wyspy słodkimi owocami oraz orzechami w twardych łupinach.
Rodzina Bajkonika mieszkała w domku nieopodal słonecznej plaży, skąd rozciągał się widok na zatokę. Tata Patataj był jednym z najszybszych kucyków na wyspie. Musicie bowiem wiedzieć, że koniki uwielbiają sport, a zwłaszcza wyścigi. Mama Bajkonika nazywała się Mamamba i co prawda nie potrafiła tak szybko biegać, za to posiadała cenną umiejętność wspinania się na drzewa. Dla kucyków to dość trudne ponieważ mają one kopytka, którymi trudniej wczepić się w korę drzewa niż pazurkami. Mamamba była jednak na tyle zwinna i lekka, że nie stanowiło to dla niej trudności. Bajkonik miał także rodzeństwo - starszą Bambinę i młodszego Tuptusia. Rodzice uczyli dzieci tego co potrafili najlepiej, tata - biegania, a mama wspinania się na drzewa.
Bajkonik nie przepadał za bieganiem, strasznie go ono męczyło. Dlatego nie był zbyt chętny na treningi z tatą, zjawiał się na nich aby nie robić tacie przykrości. Wlókł się jednak na samym końcu, nawet mały Tuptuś szybciej przebierał kopytkami. Za to wspinanie się po drzewach sprawiało mu więcej radości, ponieważ z góry można było obserwować tyle ciekawych zjawisk. Poza tym na drzewach rosły pyszne owoce. Najbardziej ze wszystkiego Bajkonik jednak uwielbiał marzyć. Dlatego na jednym z drzew przy domu zawiesił sobie siatkowy hamak i leżał w nim godzinami, zanurzając się w świecie wyobraźni.

Patataj i Mamamba nie zawsze to rozumieli. Często któreś z nich ściągało go na siłę z hamaka, aby pomógł im w domu albo trenował.
- Doprawdy Bajkoniku, ale z ciebie leń - karciła go mama.
- Jak będziesz tak leżał do góry brzuchem, to nie zrobisz w niczym postępów - strofował tata.
Bajkonik próbował tłumaczyć im, że on wcale nie leży bezczynnie, wręcz przeciwnie - jego głowa wciąż pracuje. Mały kucyk wymyślał bowiem historie. W swoich fantazjach był różnymi bohaterami, którzy przeżywają wspaniałe przygody. Był rycerzem walczącym ze smokiem, pływał w morzu z delfinami, latał lekki jak piórko. Czy mógłby to wszystko przeżyć gdyby nie godziny spędzone na bujaniu w obłokach?
Przed snem opowiadał Tuptusiowi i Bambinie najciekawszą opowieść jaką udało mu się wymyślić w ciągu dnia. Brat uwielbiał te bajki i zawsze słuchał z zapartym tchem, a siostra mówiła co można by w nich zmienić, żeby były jeszcze lepsze.
Im więcej Bajkonik tworzył swoich opowieści, tym trudniej było mu się porozumieć z rodzicami. Często wymykał się spod opieki taty, kiedy ten zabierał ich na wspólne spacery (biegiem) po lesie. Dreptał wtedy zlany potem na gorące skały położone na brzegu morza i patrzył na horyzont czy nie pokaże się statek z dalekiego kraju. A nawet jeśli akurat nie przepływał żaden, to w jego głowie żeglarze już płynęli poznawać nieznane lądy.
Bajkonik lubił także słuchać opowieści, które opowiadali bądź pisali inni. Dlatego odwiedzał mieszkańców wyspy i prosił ich o opowiadanie o swoim życiu. Czasami kucyki organizowały spotkania z okazji świąt i uroczystości, podczas których można było usłyszeć niesamowite legendy związane z wyspą. W czasie takich dni Bajkonik czuł się najszczęśliwszy, chłonął każde słowo, a kiedy potrafił już pisać, założył specjalny zeszyt, w którym notował opowieści zarówno zasłyszane jak i własne.
Bajkonik miał kilku kolegów ze szkoły, jednak nie zawsze znajdywali wspólne tematy do rozmów, bo większość z nich wolała się ścigać. Bajkonik czasem przyłączał się do ich spotkań, ale zamiast aktywnie w nich uczestniczyć wolał usiąść z boku i obserwować.
- Bajkonik żyje w swoim świecie - mawiali koledzy.
- Chodź pobiegaj z nami! Pójdziemy popływać w zatoce! - zapraszali go. Bajkonik lubił przebywać w towarzystwie, dlatego przystawał na te propozycje chociaż kosztowały go wiele wysiłku, bo w czasie biegu znów zostawał na końcu. A kiedy koledzy pływali w wodzie, on pozwalał aby fale łagodnie unosiły jego ciało, a umysł w tym czasie mógł swobodnie wędrować po krainie fantazji.
Patataj i Mamamba martwili się o niego, jak sobie poradzi w dorosłym życiu taki syn-marzyciel.
- Synu wspaniale, że masz taką bogatą wyobraźnię - zaczęła pewnego razu rozmowę mama - ale marzenia to nie wszystko, nie można żyć samymi marzeniami.
- Dokładnie - poparł ją tata - trzeba w życiu coś umieć, w czymś być lepszym niż inni.
- Skoro nie chcesz być kucykiem wyścigowym jak tata, to znajdziemy jakąś inną umiejętność jaką możesz wyćwiczyć - proponowali - Zobacz, twój dziadek potrafi rozłupywać najtwardsze orzechy, w ten sposób pomaga innym.
- Albo nasza sąsiadka wyplata piękne sieci i koce.
- A sąsiad kuzyna szwagra, który mieszka za rzeką stawia domy.
Rodzice podali Bajkonikowi całą listę przykładów czym można zajmować się w życiu. Jemu jednak nic nie odpowiadało.
- To wszystko jest nudne, nie nadaję się do tego - tłumaczył rodzicom.
- Jesteś na tyle duży, że musisz wreszcie wybrać coś poważnego - zadecydował tata - Jeśli nie, to my wybierzemy za ciebie - zagroził w końcu.
Bajkonik przestraszył się nie na żarty i obiecał, że przemyśli swoją przyszłość i następnego dnia powiadomi rodzinę o decyzji. Zamiast pogrążyć się w poważnych refleksjach, złapał swój zeszyt z bajkami i zaszył się na wysokim drzewie, gdzie nikt go nie szukał. Zaczął spisywać kolejną historyjkę i sam nie wiedział kiedy minęła noc, ponieważ kiedy tworzył, czas leciał niesamowicie szybko. Patrzył na wschodzące słońce i poczuł się bardzo smutny.
- Nie mogę wrócić do domu bez gotowej odpowiedzi - rzekł sam do siebie.
Wziął więc swój jedyny skarb, jaki stanowił notatnik i ruszył w głąb wyspy, by szukać odpowiedzi na pytanie o swoje przeznaczenie.

CDN.

4 komentarze:

  1. Wow, Agatka! ale fajna konikowa bajka :-), no nie mogłam się oderwać, poszłaś na całego :-) przeczytam Marcyśce
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę to inne koniki niż te z TV, ale cieszę się że podobają się i mam nadzieję, że Marcysia też polubi Bajkonika ;)

      Usuń
  2. Bardzo tajemniczo się zapowiada, czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się nie trzymać Cię długo w niepewności ;)

      Usuń