piątek, 9 maja 2014

Bajka o marzycielu czyli słodka przygoda Bajkonika (cz. 2)

Bajkonik przemierzał kręte ścieżki wysepki, które doskonale znali jej mieszkańcy. Pokusił się nawet o szybszy trucht, który nie był aż tak męczący o tej porze dnia, gdy słońce wschodząc ledwie musnęło horyzont. Przede wszystkim zależało mu na tym, aby oddalić się od domu zanim rodzina zacznie go szukać. To da mu czas na solidne poszukiwania. Wielkie liście i delikatne gałązki uderzały go w pyszczek, ale on tego nie czuł. Jego myśli były daleko stąd, podróżowały właśnie rakietą do odległej galaktyki.
Kto dziś będzie słuchał moich historii,  jeśli nie wrócę na noc do domu? Czy Tuptuś będzie mógł zasnąć bez bajki... - zastanawiał się.
Nigdy dotąd nie zagłębiał się w tak odległe partie wyspy. Prawdę powiedziawszy zawsze wydawało mu się, że jest ona dość mała, że można ją obejść naokoło w ciągu jednego popołudnia. Tymczasem dżungla prowadziła go  coraz mniej wyraźną ścieżką bardzo daleko. Koło południa Bajkonik poczuł się nagle ogromnie zmęczony. Skręcił z drogi za cichym odgłosem strumienia, aby napić się z niego świeżej wody. Rzeczywiście słuch go nie mylił i znalazł wąską rzeczkę. Zanurzył w niej mordkę i wypił kilka solidnych łyków, które orzeźwiły go. Potem zamoczył kopytka w nurcie rzeczki, poskakał w niej trochę rozchlapując wodę na wszystkie strony. Parsknął przy tym parę razy i wierzgnął nogami, jak przystało na kucyka. Kiedy był już całkiem odświeżony, rozejrzał się czy wokół nie ma jakichś owoców do zjedzenia. Na szczęście były! Dwie kiście bananów na pobliskim drzewie wabiły go żółtą skórką. Wskoczył na gałąź, tak jak uczyła go mama i już po chwili był z powrotem na ziemi ze świeżymi, pysznymi bananami. Obierając je starannie zjadł jednego po drugim. Dopiero teraz dotarło do niego jak bardzo zgłodniał. Uwielbiał jeść, ale przez ostatnie godziny jego głowa była tak zaprzątnięta myślami, że chyba straciła kontakt z brzuchem. Po posiłku zakopał odpadki w ziemi, pamiętał bowiem o tym że trzeba trzymać porządek wokół siebie. Zwłaszcza jak się jest gościem, a on czuł się jak gość w tym nieznanym miejscu, w tym nowym rozdziale swojego życia. Napełniony żołądek zaczął mu ciążyć i przyciągać do ziemi. Bajkonik zrobił się bardzo senny, w końcu nie spał tej nocy spisując kolejną bajkę, aby tylko odciągnąć myśli od przyziemnych spraw. Drzewo, które dostarczyło mu pożywnych bananów zapraszało go teraz na drzemkę w cieniu swoich rozłożystych liści. Bajkonik ułożył się przy pniu, a liście nad jego głową tworzyły jakby baldachim chroniący go od słońca. Chciał poleżeć tylko parę chwil, aby zregenerować siły i nie wiedząc kiedy ogarnął go sen. Ciepły, miękki, pachnący owocami sen.
Kucyk zbudził się popołudniu, wypoczęty i pełen energii. Parę godzin snu pozwoliło mu odzyskać siły, które zużył na wędrówkę. Wstał spomiędzy przyjaznych pędów i rozchylił je, aby kontynuować swą podróż.
Gdzie powinienem się udać? - rozmyślał. Czy iść dalej ścieżką? Nie, to zbyt łatwe, każdy może nią pójść, to nie pomoże mi odkryć kim mam być w życiu. Może w takim razie przedzierać się przez gąszcz? Ale wtedy łatwo się zgubię i nie będę wiedział jak wrócić. Wiem! - wymyślił nagle. Pójdę wzdłuż strumienia! Idąc w górę rzeki dotrę do wysokich skał, do źródła!
Podskoczył i klasnął kopytkami z uciechy, a następnie podreptał z biegiem rzeki.
Szedł nie spiesząc się, mógł zatem podziwiać otaczające go widoki, a te zmieniały się co krok. Rzeka spływała z gór, a więc Bajkonik wspinał się coraz wyżej, czasami robiło się naprawdę stromo i wtedy jego krótkie nóżki mocno się wysilały. Po paru godzinach jego oczom ukazał się przedziwny widok: w środku dżungli wyrosła nagle przed nim kolorowa chatka.

Podszedł do niej bliżej, aby upewnić się czy ma rację... Tak jak się domyślał, tak jak czytał w bajkach, tak jak to przeżywał w wyobraźni - chatka była cała wykonana ze słodyczy. Ściany z kolorowych pierniczków, dach jak polewa lukrowa z barwną posypką, okienka z lizaków, a w oknach babeczki zamiast kwiatków! W dodatku z komina niczym dym unosił się kuszący zapach pieczonego ciasta. Bajkonik pomyślał: Trafiłem do bajki... Miał się jednak na baczności, pamiętał przecież, kto zamieszkuje takie czarowne miejsca, kto kusi dzieci, aby spróbowały słodyczy i tylko czeka, aby je złapać.
- Baba Jaga… - wyszeptał do siebie wpatrzony w uchylające się drzwi domku.
- Tylko nie baba, wypraszam sobie! - rozległ się stanowczy głos i zza drzwi wychyliła się nieduża rumiana kobietka. Włosy jej były upięte w wysoki kok, miała na sobie szmaragdową sukienkę i czerwone błyszczące buciki. Na suknię narzucony był haftowany w esy-floresy fartuszek. Kobieta podparła się pod boki i patrzyła wprost na oniemiałego Bajkonika.
- Przepraszam panią... - wyjąkał w końcu, gdy minęło pierwsze niesamowite wrażenie na widok takiej „czarownicy”.
- Jestem Jaga, dla obcych pani Jaga, a dla dzieci ciocia Jaga. Ty zdaje się, jesteś jeszcze dzieckiem - przedstawiła się.
- Tak proszę pani. Nazywam się Bajkonik - odpowiedział kucyk nadal wystraszony i niepewny.
- Wejdź do środka, akurat zrobiłam pyszne kakao - odparła, po czym obróciła się na czerwonym obcasie i weszła do wnętrza chatki. Bajkonik pomyślał, że Jaga wygląda bardzo przyjaźnie, ale w pamięci miał cały czas uwięzionego Jasia i Małgosię, którzy ledwo uszli z życiem w podobnej sytuacji. Zajrzał więc tylko do środka przez uchylone drzwi. Zapach kakao łaskotał go w nos, ale obawiał się przekroczyć próg chatki.
- Chodź dalej, nie wstydź się - zapraszała Jaga nalewając napój z dzbanka do filiżanek. - Ach tak, wiem co myślisz. Pewnie czytałeś bajki o tym, że porywam dzieci, tuczę je i zjadam?
- Taaaak - przyznał Bajkonik.
- Otóż musisz wiedzieć mój drogi, że sama te bajki wymyśliłam. Czy wiesz dlaczego?
- Może dlatego, żeby nie zjadali ci chatki?
- Właśnie. Lubię towarzystwo, uwielbiam jak ktoś mnie odwiedza, ale wpadam w złość, jak ktoś próbuje niszczyć mi dom! Czy to tak trudno zapukać i poprosić o coś do jedzenia? Nakarmię każdego kto zjawi się w moich progach, ale psucia i bałaganienia nie zniosę.
- Czy ta bajka pomogła ci pozbyć się natrętów? - zainteresował się Bajkonik.
- Tak, od tej pory mniej osób się tu kręci, przychodzą tacy co mają odwagę i nie boją się stanąć ze mną twarzą w twarz. Jak widzisz z resztą nie jest to nic wielkiego.
- Gdyby bajka była prawdziwa, to już by cię tu nie było - zauważył Bajkonik - bo w tamtej historii dzieci wepchnęły cię do pieca.
Po czym wszedł do miłego wnętrza i przycupnął nieśmiało naprzeciw Jagi.
- Wiesz, przez te bajki jestem taka owiana tajemnicą, to świetnie działa jako reklama dla firmy - wyjaśniła.
- Masz firmę? - zdziwił się kucyk siorbiąc pyszne, gęste kakao.
- Oczywiście, jadłeś kiedyś ciastka firmy Jaga&Co?
- Pewnie! Robią owocowe babeczki i czekoladowe rurki i wafle z polewą... - zaczął wyliczać.
- Wszystko to powstało w tej kuchni - uśmiechnęła się Jaga.
Bajkonik rozejrzał się z podziwem wokół siebie, zobaczył wielki piec złożony z kolorowych kafli. Na blatach leżały poukładane foremki, narzędzia kuchenne, mikser. Trafił więc do krainy słodyczy!
- A teraz powiedz mi coś o sobie, skąd jesteś, jak tu trafiłeś.
Bajkonik opowiedział Jadze o swojej rodzinie i poszukiwaniach, które podjął aby zadecydować o swojej przyszłości. Na stole zjawiły się przeróżne pyszności, pączki i bułeczki, miód i jagody, bita śmietana i krem ananasowy.
- Nie chciałbyś zostać cukiernikiem? - zaproponowała Jaga wysłuchawszy kucyka uważnie.
- Sam nie wiem, uwielbiam jeść, najbardziej słodkie owoce... - przyznał Bajkonik - ale nigdy nic nie ugotowałem.
- Chodź, pokażę ci jak to się robi.
Jaga wstała podwijając rękawy i sięgnęła do worka po mąkę. Bajkonik patrzył jak wyjmuje kolejne składniki, miesza je, ubija, przekłada. Na blacie lądowały się kolejne substancje i przyprawy. Jaga wszystko wyjaśniała na głos, robiła ciasto nie przerywając potoku słów. A przy tym cały czas wyglądała na szczęśliwą.

To jest jej prawdziwa pasja - pomyślał Bajkonik.
Powietrze w chatce napełniło się słodkimi zapachami, unosiły się chmury kolorowych proszków. Jaga prosiła Bajkonika o podanie różnych rzeczy, a on posłusznie wykonywał polecenia, zafascynowany tym w czym uczestniczy. W końcu ciasto znalazło się w piecu, a oni wspólnie pootwierali kolorowe okienka, aby przewietrzyć pomieszczenia. Potem wyszli razem na dwór odetchnąć powietrzem wieczoru. Słońce zachodziło powoli.
- Spójrz, wygląda jak soczysta pomarańcza - zwróciła uwagę Jaga. - A niebo dalej ma kolor lukru malinowego. Tak, zrobię jutro coś z pomarańczy i malin.
- Czy mógłbym zostać u ciebie na jakiś czas? - odważył się zapytać Bajkonik - Będę ci pomagał w pracy, a robienie słodyczy jest tak wspaniałe że chciałby się przekonać czy nie jest moim przeznaczeniem.
- Dobrze, zatem umowa stoi - po czym zamyśliła się na moment – Powiedziałeś mi wcześniej, że potrafisz wymyślać bajki i opowieści.
- To prawda, uwielbiam to robić - przyznał kucyk.
- Czy mógłbyś więc napisać o mnie jakąś lepszą bajkę niż ta z Jasiem i Małgosią? Skleciłam ją tak na poczekaniu, byłam pełna złości i teraz ludzie myślą, że jestem taką właśnie wredną babą...
- Jasne, z przyjemnością wymyślę dla ciebie bajkę i będziesz w niej bardziej podobna do siebie - obiecał kucyk.
Bajkonik spał tej nocy w pokoiku na poddaszu. Leżał na miękkich poduszkach i patrzył przez świetlik w suficie na rozgwieżdżone niebo, które było jak ciemna czekolada z kawałkami laskowych orzechów.
Skoro tylko nadszedł świt Jaga otworzyła drzwi pokoiku, wołając wesoło:
- Wstawaj Bajkoniku, czeka nas dziś dużo pracy!
Kucyk zwlókł się z łóżka, trochę jeszcze zaspany, jednak zamieszanie w kuchni sprawiło, że szybko przepędził z głowy resztki snu.
- Dziś przyjeżdżają ze sklepów po odbiór ciastek - wyjaśniła Jaga podając mu miskę - wymieszaj to dokładnie. Śniadanie zjemy, jak uporamy się ze wszystkim.
Bajkonik pracował dzielnie, wykonując wszystkie prośby Jagi i słuchając jak opowiadała mu o swoim fachu. Był bardzo ciekawy wszystkiego. Szybko też przekonał się, że praca cukiernika nie zawsze jest słodka jak cukierek. Kiedy nadeszła pora śniadania kucyk padł zmęczony na krzesło, a wiedział że to dopiero początek długiego dnia.
Podobnie minął im cały tydzień, Bajkonik szybko zrozumiał zasady pieczenia ciast i ciasteczek, najbardziej lubił ugniatać ciasto drożdżowe. Jaga chwaliła go jako swojego pomocnika i cieszyła się jego sukcesami. Po koniec tygodnia Bajkonik potrafił już sam zrobić całe ciasto i udekorować je według własnego pomysłu. Wesoło im było razem w chatce, w chmurach mąki, wśród zapachów i smaków. Chodzili też wspólnie na poszukiwania składników, w pobliskiej wiosce zdobyli mąkę i jajka, na targu bakalie. Owoce zbierali w lesie oraz sadzie za domkiem Jagi. Bajkonik zrywał soczyste jabłka, szukał w leśnym poszyciu jagód, wspinał się na drzewa po mango. Wieczorami kucyk pomimo zmęczenia brał swój notatnik i wymyślał obiecaną bajkę dla Jagi. To była dla niego także chwila wytchnienia, jego myśli uspokajały się przed snem układając kolejne zdania opowieści. Ostatni dzień tygodnia przeznaczyli na odpoczynek. Bardzo go potrzebowali i należał im się, ponieważ wyprodukowali nawet zapasy ciast na parę kolejnych dni.
Bajkonik bardzo polubił Jagę i szanował pracę cukiernika, czuł jednak że to nie do końca jest „jego bajka”.
- Ciociu Jago, skończyłem dla ciebie bajkę - poinformował Bajkonik, kiedy wspólnie odpoczywali na skąpanej w słońcu polanie.
- O, cudownie mój drogi, przeczytaj mi proszę - ucieszona Jaga wpatrywała się w kucyka z oczekiwaniem.
Bajkonik wyciągnął zeszyt i rozpoczął lekturę. Jaga przymknęła oczy i odwróciła twarz do słońca, w pełni oddając się słuchanej historii. Kiedy Bajkonik skończył, podniosła się z trawy i uściskała go serdecznie.
- Dziękuję ci, to najpiękniejsza bajka jaką w życiu słyszałam, a co najważniejsze jest o mnie!
- Chcę by jak najwięcej osób poznało cię z tej strony, z jakiej ja ciebie poznałem - odparł wzruszony Bajkonik - Dlatego opuszczę twoją słodką chatkę i ruszę dalej. Ciasta to wspaniały sposób na życie, lecz wydaje mi się, że to nie do końca jest dla mnie. Napotkanym osobom będę opowiadał bajkę o tobie, tak by zechcieli cię odwiedzić.
- Przykro mi, że musisz odejść, masz smykałkę do pieczenia ciast - pochwaliła go Jaga głaszcząc grzywę kucyka, która w tym momencie miała błękitno-fioletowy kolor.
- Jestem ci bardzo wdzięczny za wszystko czego mnie nauczyłaś, dzięki tobie ciasta to moje nowe hobby. Jednak nie sposób na życie.
Jaga spakowała mu w płócienną torbę zapas smakołyków, które razem upichcili. Następnie odprowadziła go kawałek przez las wzdłuż rzeki.
- Tu się pożegnamy - powiedziała przy wielkim głazie - Wrócę do swoich spraw, a tobie życzę powodzenia, abyś znalazł właściwą drogę dla siebie.
Uściskali się i Bajkonik ruszył przed siebie na dalsze poszukiwania.
CDN.


4 komentarze:

  1. Gdzieś czytałam, że Baba Jaga była uważana za boginkę, władczynię lasów, zdegradowaną później przez bogów (mężczyzn rzecz jasna). W każdym razie jest wiele interpretacji tej postaci (nie zawsze uważa się ją za wcielenie zła), a moim zdaniem Grimmowska historia jest dla niej wyjątkowo krzywdząca. Ale do rzeczy... Wygląda na dłuższe opowiadanie, drugą część można uznać za oddzielną historię:) Podoba mi się, że bohater odkrywa kolejne pasje, ale jednocześnie nadal poszukuje. Piszesz na bieżąco, czy już opowieść jest zakończona? Niech bracia się chowają z tym paleniem, zjadaniem i ogólną makabrą;P Jaga rulez!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Jaga jako leśna boginka, chociaż u mnie wyszła taka kobieta przedsiębiorcza :D
      Piszę na bieżąco kolejne części, także jeszcze do końca nie wiem dokąd mnie to zaprowadzi, ale ogólny zarys w głowie mam i tak raczej intuicyjnie niż intencjonalnie za nim podążam :)

      Usuń
  2. Szkoda, że nie każdy ma taką odwagę jak Bajkonik by wyruszyć w podobną podróż ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre podróże można odbyć nie wychodząc z domu, ale jeśli potrzebna Ci taka podróż, to życzę Ci odwagi do jej podjęcia :)

      Usuń